WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Rozgrywki pucharowe zawsze związane były z niespodziankami czy wręcz sensacjami. Wisła w sobotę zagra z zespołem III ligi, ale jego zlekceważenie, podejście na zasadzie, że faworyt wygra to na spokojnie, może się dla „Białej Gwiazdy” skończyć boleśnie. Ma najwyraźniej tego świadomość trener Mariusz Jop, który już kilka minut po zakończeniu ostatniego ligowego spotkania z Pogonią w Siedlcach przestrzegał swoich podopiecznych, że następne spotkanie będzie jeszcze trudniejsze. I można powiedzieć, że trener Wisły wie, co mówi. Jej historia pełna jest bowiem wpadek, a nawet kompromitujących porażek w Pucharze Polski. Przypominamy kilka, te najbardziej pamiętne. Tak ku przestrodze wiślakom, żeby pamiętali, że są to mecze, które czasami wymykają się racjonalnej ocenie sił, potencjału drużyn, które w nich rywalizują.
Pechowe losowanie w Żaganiu
Wisła pierwszy raz sensacyjnie odpadła z rozgrywek Pucharu Polski w 1965 roku. Trafiła wówczas na III-ligowych Czarnych Żagań i była zdecydowanym faworytem tej konfrontacji na etapie ćwierćfinału. W Żaganiu to jednak gospodarze szybko, bo już w 12 min wyszli na prowadzenie po strzale Ziółka w 12 min. A choć krakowianie odpowiedzieli trzynaście minut później golem Wiesława Rusina, to bramki w tej konfrontacji już nie padły. Ani w regulaminowym czasie gry, ani w dogrywkach. Karnych wówczas nie strzelano. Decydowało losowanie, a to wygrali Czarni i to oni poszli dalej. Do samego finału zresztą, gdzie zatrzymał ich dopiero Górnik Zabrze, wygrywając 4:0.
Lata 60. XX wieku choć przyniosły Wiśle drugi w historii Puchar Polski, przyniosły też bolesne wpadki w tych rozgrywkach. W 1967 roku krakowianie tak jak obecnie, przystępowali do gry jako obrońca trofeum. Sparzyli się jednak boleśnie już na etapie 1/16 finału, a ich pogromcą okazał się zespół z zaledwie klasy A! Konkretnie Baildon Katowice, który po golach Lapuszki i Włodarczyka ograł „Białą Gwiazdę” 2:1. Dla tej ostatniej honorowe trafienie zaliczył Andrzej Sykta. „Gazeta Krakowska” po tym blamażu pisała: Katowiczanie zagrali z dużą ambicją i mieli przewagę przez 70 min. W tym czasie strzelili oni dwie bramki przez Lapuszkę w 4-ej i Włodarczyka w 47 min- Dopiero w końcowych 20 minutach I-ligowcy przeszli do generalnej ofensywy, ale nie potrafili odrobić strat poza zdobyciem jedynej bramki w 82 min. ze strzału Sykty.
Krakowianie czuli jeszcze w nogach środowy pojedynek z Hamburger SV, niemniej porażka ich z nisko notowanym zespołem śląskim nie wystawia im dobrego świadectwa.
Rok później Wiśle znów nie poszło, bo odpadła z niżej notowanym rywalem w 1/8 finału. Tym razem sposób na krakowian znalazła tarnowska Unia, która po golach Kulpy i Blagi wygrała 2:0. „Gazeta Krakowska” donosiła: Zwycięstwo piłkarzy tarnowskich było jak najbardziej zasłużone. Tarnowska drużyna zagrała nadzwyczaj ambitnie i zdecydowanie. Przez większą część meczu ona dyktowała tempo, wypracowała sobie sporo dobrych sytuacji.
Ech ta Odra Wodzisław Śl…
Przez lata Odra Wodzisław Śląski była niezwykle niewygodnym rywalem dla Wisły w rozgrywkach ligowych. To jednak już nieco bliższe nam czasy, a wodzisławianie zaleźli za skórę krakowianom już we wrześniu 1972 roku, gdy jako zespół z klasy okręgowej wyrzucili „Białą Gwiazdę” z Pucharu Polski na etapie 1/16 finału. Odra wygrała 1:0 po golu Eliszewskiego, a co ciekawe, mecz ten rozgrywany był nie w Wodzisławiu Śl., a we Wrocławiu. Krótka notka z „Echa Krakowa” na jego temat głosiła, że był ciekawy i stał na niezłym poziomie. Dla wiślaków było to jednak marne pocieszenie.
Grająca przez lata w ekstraklasie, zwanej też przez większość czasu po prostu I ligą, Wisła nie miała szczęścia w Pucharze Polski do drużyn z drugiego frontu. Przykładowo w 1973 roku z rozgrywek wyrzuciła ją Stal Rzeszów po wygranej w dogrywce 2:1. To jeszcze można było przyjąć jako po prostu wpadkę, ale już porażka w 1975 roku z GKS-em Jastrzębie, który wówczas grał jedynie w katowickiej klasie okręgowej, to był istny blamaż, jeśli weźmiemy pod uwagę choćby fakt, że w tym spotkaniu zagrało pięciu medalistów mistrzostw świata sprzed zaledwie roku… W tym przypadku gol Pilcha dla GKS-u w 59 min wystarczył, żeby wielka sensacja stała się faktem.
Pamiętny Rozbark Bytom
Również lata 80. XX wieku przynosiły Wiśle sensacyjne porażki w Pucharze Polski. Takie jak choćby ze Stalą Stalowa Wola 0:1 po dogrywce w 1980 roku czy z III-ligową wówczas Bronią Radom 2:4 w rzutach karnych w 1984 roku. Jeśli jednak chodzi o ten okres, to największy blamaż wiślacy zanotowali w sierpniu 1988 roku w II rundzie Pucharu Polski, gdy przyszło im grać z przedstawicielem klasy okręgowej Rozbarkiem Bytom. Wszystko zaczęło się wtedy zgodnie z planem, tj. od dwóch goli dla Wisły, bo w 12 min trafił Marek Świerczewski, a pięć minut później podwyższył wynik Artur Bożek. Już jednak przed przerwą straty zmniejszył w 33 min Joachim Knop, a na kilkanaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry do dogrywki doprowadził Lotar Wolnik. Ten sam zawodnik dał Rozbarkowi prowadzenie już dodatkowym czasie gry, a wiślaków dobił Dariusz Boguszewski. Wynik 4:2 był dla ówczesnego beniaminka ekstraklasy mocno wstydliwy.
W lidze gromili, na Radomsku się przewrócili
Przenieśmy się o dziesięć lat. Końcówka XX wieku, rodzi się wielka Wisła po przejęciu jej przez Tele-Fonikę. I właśnie ta drużyna pojechała 7 listopada 1998 roku, zaledwie kilka dni po boju z Parmą w Pucharze UEFA, na mecz z II-ligowym RKS-em Radomsko. Faworyt mógł być tylko jeden. Mowa była bowiem o drużynie, która w ekstraklasie obijała wszystkich dookoła. No, ale wtedy w Radomsku gospodarze obić się nie dali… Choć do przerwy przegrywali z Wisłą 0:1 po golu Ryszarda Czerwca w 30 min, to w drugiej połowie trafiali już tylko oni. Po kolei: Robert Rogan w 61 min, Krzysztof Kukulski w 73 i na dobicie „Białej Gwiazdy” Sebastian Tomasiak w 90 min. Sensacja stała się faktem.
Gorąco w szatni w Lublinie
I na koniec seria już z XXI wieku. Bo kibice Wisły świeżo muszą mieć w pamięci jesień 2019 roku, gdy „Białą Gwiazdę” z rozgrywek Pucharu Polski wyrzucili III-ligowi Błękitni Stargard, wygrywając z nią 2:1 po dwóch karnych, wykonanych przez Wojciecha Fadeckiego i trafieniu dla Wisły Michała Maka.
A gdy rok później wydawało się, że w Wiśle z tej wpadki wyciągnięto wnioski, to wyeliminował ją znów III-ligowy KSZO 1929 Ostrowiec Św. Znów było 2:1, a choć Wisła prowadziła wtedy 1:0 po golu Chuki, to później totalnie się pogubiła. W 68 min wyrównał Robert Majewski, a w doliczonym czasie gry gola na wagę awansu strzelił Szymon Stanisławski. Ta porażka była tak naprawdę początkiem końca w Wiśle trenera Artura Skowronka…
Dalej też nie było różowo. W sezonie, w którym Wisła pożegnała się z ekstraklasą, musiała też przełknąć porażkę z dużo niżej notowaną Olimpią Grudziądz 3:5 po rzutach karnych. Szybko straciła wtedy gola po strzale Bojasa, a zdołała tylko wyrównać po uderzeniu Momo Cisse. Można było żałować, bo mecz rozgrywany był już na etapie ćwierćfinału. To akurat spotkanie pamiętać powinni wciąż aktualni zawodnicy Wisły Dawid Szot, Joseph Colley, Mateusz Młyński czy Enis Fazlagić, bo w nim zagrali.
Gorąco w szatni Wisły było po meczu w Lublinie jesienią 2022 roku, gdy wówczas II-ligowy Motor wygrał 1:0 po golu z rzutu karnego Rafał Króla. W prawdziwy szał wpadł wtedy trener Radosław Sobolewski. Miał powody, bo wiślacy przeszli mocno obok tego meczu, chcieli go wygrać jak najmniejszym nakładem sił, co skończyło się przykrą porażką.
Na szczęście dla Wisły Kraków kolejna edycja Pucharu Polski przyniosła jej już tylko pozytywne wrażenia. „Biała Gwiazda” dotarła bowiem do finału, w którym pokonała Pogoń Szczecin 2:1 po dogrywce. Większość obecnego składu doskonale pamięta jak smakuje finał na Stadionie Narodowym, więc kibice Wisły mają prawo wierzyć, że w sobotę o żadnym lekceważeniu Siarki Tarnobrzeg mowy nie będzie, a krakowianie znów będą chcieli mocno zaznaczyć swoją obecność w rozgrywkach Pucharu Polski.
