Biznesmen miał nadzieję na upadłość układową, która po "dogadaniu się" z wierzycielami daje możliwość wznowienia działalności. Jednak sąd uznał, że Polskie Jadło nie ma "potencjału układowego", czyli szansy na osiąganie przychodów gwarantujących dalsze funkcjonowanie. Jej majątek zostanie więc sprzedany - jeszcze nie wiadomo, czy w całości czy w częściach.
Chyba że znany m.in. z rozdawania pierogów na Rynku Jan Kościuszko, główny akcjonariusz spółki, odwoła się od decyzji sądu. Nad tym się zastanawia.
- Teraz w pierwszej kolejności muszę się wyspać, a potem zastanowić: co dalej? W środę mamy walne zgromadzenie akcjonariuszy. Przejrzymy dokładnie papiery, zanalizujemy naszą sytuację i zdecydujemy, czy się odwoływać - zapowiada biznesmen. Sąd drugiej instancji mógłby teoretycznie zdecydować inaczej niż ten, który ogłosił upadłość likwidacyjną, ale jest to raczej mało prawdopodobne. Bo firma Jana Kościuszki, znanego restauratora i od 1995 roku organizatora wigilii dla bezdomnych i ubogich na krakowskim Rynku, naprawdę miała w ostatnim czasie bardzo poważne problemy.
Zaczęło się od zaciągniętego w 2008 roku kredytu w szwajcarskich frankach. To była równowartość około trzech milionów złotych, czyli - jak dla przedsiębiorcy takiego kalibru - wcale nie ogromna kwota. Ale Kościuszko miał pecha: frank w tym czasie bardzo umocnił się w stosunku do złotówki, a kredyt się podwoił. Biznesmen miał coraz większe problemy ze spłatą zaciągniętego długu.
Ale Kościuszko się nie poddawał. Tak jak w latach 90., kiedy z Chłopskim Jadłem oferującym tradycyjne polskie jedzenie idealnie wbił się w niszę (w 2006 sprzedał Chłopskie Jadło sieci Sfinks i wtedy założył Polskie Jadło), tak i tym razem nie brakowało mu pomysłów. Miał plan na ratowanie firmy: ogródki na Euro 2012, nowe restauracje, zwiększenie eksportu produkowanych przez niego przetworów. Miało się dziać. I rzeczywiście, na początku 2012 coś ruszyło. Restaurator zamknął pierwszy kwartał z zyskiem 217 tys. złotych.
Mimo tego bank BNB Paribas w połowie września zeszłego roku wypowiedział Polskiemu Jadłu pechowy kredyt. A to dla spółki i jej charyzmatycznego twórcy oznaczało nadciągające burzowe chmury.
Kościuszko złożył do sądu wniosek o upadłość, ale z możliwością zawarcia umowy. Liczył na negocjacje z bankiem. Powtarzał, że nie dopuści do likwidacji Polskiego Jadła. I zapowiadał, że problemy wcale nie zwiastują końca jego kariery restauratora.
Teraz, kiedy sąd uznał, że Polskiego Jadła nie da się jednak uratować, nie jest już taki pewny. - Nie wiem, co będzie dalej. Ale samobójstwa na pewno nie zamierzam popełnić - komentuje wyrok sądu.
Na razie, w niedzielę od godz. 10, zaprasza krakowian na ulicę Stella-Sawickiego, do szkoły jazdy swojego syna, rajdowca Michała. - Instruktorzy bezpłatnie pokażą krakowianom, jak bezpiecznie jeździć w zimie. Będą też kiełbaski. Wszystko za darmo - zachwala Jan Kościuszko. Bo akurat - to trzeba przyznać - gestu i fantazji temu bankrutującemu dziś biznesmenowi nigdy nie brakowało.
Lód pokrył Kraków [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!