
Piątek był wspaniałym dniem dla polskich sportowców w Tokio. Ale głównie lekkoatletów, w innych dyscyplinach idzie nam znacznie gorzej. W sportach walki i podnoszeniu ciężarów z hegemonów, staliśmy się chłopcami (i dziewczynami) do bicia. Całe szczęście, że Dawid Tomala zaskoczył jak Wojciech Fortuna w Sapporo i poszedł po złoto na 50 km, a piękna Maria Andrejczyk nie dała się rywalkom i kontuzjom, zdobywając srebrny medal w rzucie oszczepem. Zobaczcie nasze plusy i minusy piątkowych zmagań w Tokio.
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Plus: Dawid Tomala niczym fortuna w Sapporo
To największa polska sensacja igrzysk w Tokio. 32-letni Dawid Tomala, który nigdy nie zdobył medalu w dużej międzynarodowej imprezie, nagle wystrzelił jak diabełek z pudełka i został mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 km. Niczym Wojciech Fortuna, który w 1972 roku skoczył po sensacyjne złoto olimpijskie w Sapporo. Dystans 50 km Tomala szedł dopiero trzeci raz w życiu. Dotąd Tomala kojarzył się z Johnnym z komedii „Mocne uderzenie” z Jerzym Turkiem i bramkarzem Odry Wodzisław. Teraz będzie się kojarzył już z Dawidem Tomalą, następcą Roberta Korzeniowskiego.

Plus: Piękna Maria z Suwałk wygrała z kontuzjami
W Rio de Janeiro w 2016 roku los trochę z niej zakpił. 20-letnia Maria Andrejczyk była rewelacją w rzucie oszczepem, ale do medalu zabrakło jej ledwie dwóch centymetrów i zajęła 4. miejsce. Oczarowała też kibiców urodą i wdziękiem. Droga do Tokio była jednak cierniowa. Co chwilę kontuzje i operacje, kłopoty z barkiem tuż przed igrzyskami. Ale jest twarda, dała radę i w Tokio zdobyła srebrny medal. W Paryżu będzie olimpijskie złoto?

Plus: Kapitano Kajetano znów jak torpeda
Jesteśmy ludźmi małej wiary - samokrytycznie stwierdził Sebastian Chmara, komentujący lekkoatletyczne zawody w TVP, gdy on z Przemkiem Babiarzem i my wszyscy modliliśmy się, by sztafeta 4x400 m mężczyzn zajęła choć 3. miejsce w półfinale i weszła do finału. A oni nie tylko weszli, ale brawurowo wygrali bieg półfinałowy w czasie bliskim rekordowi Polski, a Kapitano Kajetano Duszyński znów na finiszu była jak torpeda. W sobotę na podium mogą stanąć nie tylko Aniołki Matusińskiego, ale i nasze Diabełki.