Pod numerem 692 279 231 nadal oferują wysokie zarobki i świetne warunki
Umówili się z pracodawcą telefonicznie na 130 złotych za dniówkę od osoby. Miały być też niezłe warunki mieszkaniowe i podstawowe wyżywienie gratis. - Okazało się, że zamiast do Załusek, trafiliśmy do Kamienicy. Zamiast do pokoju, zaprowadzono nas do zrujnowanej obory, gdzie mieliśmy spać na śmierdzących pryczach z niezmienioną pościelą - opowiada Kamil Olcoń, dwudziestolatek z Libiąża. Na obiad dostali kilka plasterków zielonej od starości wędliny. - Właścicielka powiedziała, że w piwnicy są jeszcze ziemniaki i cebula. Możemy przez nasz pobyt z nich korzystać - dopowiada Piotr Rogaczewski, rówieśnik Kamila.
O ile byli w stanie znieść fatalne warunki, w jakich mieliby mieszkać, o tyle wynagrodzenie, które realnie wypłacił pracodawca, przyprawiło o ból głowy. - Po dwunastogodzinnej harówce zamiast obiecanych 130 złotych dostaliśmy 70 złotych na trzech, czyli po 23 złote na głowę - denerwuje się Krystian Olcoń, trzeci z oszukanych chłopaków.
Postanowili jeszcze tego samego dnia zrezygnować z pracy. Kobieta, u której się zatrzymali, nie pozwoliła im nawet przespać się na brudnych pryczach, tylko o godzinie 20 wyrzuciła na bruk.
- Stanęliśmy na środku pola, nie wiedząc, gdzie jesteśmy - wspominają. Nie mieli pieniędzy, by wynająć pokój na najbliższej stacji benzynowej. Na szczęście Kamil miał przy sobie telefon komórkowy, przez który jego dziewczyna wskazywała im kierunek wędrówki.
- Szliśmy wzdłuż ruchliwych ulic i o mało nie rozjechał nas jakiś wariat. To był horror, bo dźwigaliśmy ciężkie walizki z zapasem odzieży na kilka miesięcy - wspominają rozżaleni. O piątej rano doszli do dworca autobusowego. Mają do siebie trochę żalu, że pojechali zupełnie w ciemno.
- Nie spisaliśmy umowy. Warunki ustalaliśmy telefonicznie - przyznają. Teraz, jeśli zdecydują się wyjechać za chlebem poza granice powiatu, to dokładnie prześwietlą firmę. A na razie chcą ostrzec wszystkich tych, którzy liczą na łatwy zarobek.
Reporterzy "Gazety Krakowskiej" zadzwonili do rolnika z Kamienicy w gminie Załuski pod numer z telegazety. Głos w słuchawce zapewniał, że za pracę przy zbiorze malin lub przy sadzonkach zaoferują minimum 70 zł na dzień. Do tego smaczne wyżywienie i dobre warunki mieszkaniowe z prysznicami. Gdy dowiedzieli się, że dzwonimy z gazety, słychać było tylko trzask odkładanej słuchawki.
Co na to prawo
Jarosław Dwojak z chrzanowskiej policji przyznaje, że sprawa nie jest prosta. - Jeśli libiążanie nie podpisywali żadnej umowy ani nie dokonywali żadnej przedpłaty, to wyegzekwowanie pieniędzy będzie skomplikowane. Warto jednak, by mężczyźni zgłosili sprawę na policji. Zainteresujemy nią kolegów z jednostki w Załuskach, a także Państwową Inspekcję Pracy, która będzie mogła sprawdzić, czy rolnicy nie wzbogacają się, zatrudniając pracowników "na czarno". Warto ostrzec innych przed nieuczciwym pracodawcą.
Niebieskie kozy i owce z napisami "MO" I "JP" [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!