Zespół trenera Rafała Wilka - obok Unii najsłabszy w lidze - podobnie jak w poprzednich trzech pojedynkach i tym razem był górą. Historia zatoczyła koło. Dwanaście lat temu, także po porażce
z rywalami "zza miedzy" tarnowianie aż na osiem lat pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową. Historia niestety zatoczyła koło.
Ile czasu będzie trwać obecna kwarantanna - to pytanie nurtujące sympatyków "czarnego sportu"
w Tarnowie.
- To, że klub nazywa się Unia Tarnów i spada z ligi, nie oznacza bynajmniej, że byli to "chłopcy
do bicia". Takie nazwiska jak Drabik czy Kołodziej coś znaczą. Oni ciągnęli wynik. My mieliśmy przewagę z pierwszego meczu, co w pewnym sensie pozwoliło nam na jazdę bardziej na luzie. Mieliśmy ponadto świetny początek i bardziej wyrównany zespół - powiedział żużlowiec Marmy Dawid Stachyra.
Faktycznie gospodarze rozpoczęli mecz z wysokiego "c". Po pięciu biegach prowadzili już 23:7. Nie udały się pierwsze zastępstwa zawodnika, zgłoszonego w miejsce mającego (?) kontuzję Petera Ljunga - Marcina Rempałę.
Najpierw Woodwardowi i Zagarowi dał się objechać Janusz Kołodziej. Występujący w tej samej roli Sławomir Drabik miał defekt na dobrym drugim miejscu. Ale ten właśnie, najstarszy w drużynie, doświadczony zawodnik dał sygnał i poderwał kolegów do walki. Najpierw pokonał Scotta Nichollsa, potem w roli " jockera" zdobył 4 punkty.
Ten mający wcześniej kłopoty z kondycją zawodnik już w 11. biegu startował po raz szósty.
W meczu w siedmiu startach zdobył 16 pkt. - Najgorsze, czyli spadek, mamy już za sobą. Nie było
w naszym zespole wspomagania w postaci mocnego obcokrajowca. Oto cała filozofia - stwierdził popularny"Drabol".
Nie był zadowolony po meczu kapitan "Jaskółek" Janusz Kołodziej. Lider Unii - podobnie jak Drabik
- startował siedmiokrotnie. Zwyciężył wprawdzie tylko raz. Jeździł jednak dla kolegów. Dwukrotnie
- jak na kapitana zespołu przystało - pomógł w odniesieniu zwycięstw Patrickowi Hougaardowi
i Sławomirowi Drabikowi. Ukończył mecz z 13 punktami, ale także trzema bonusami.
- Było nam bardzo ciężko, zresztą jak w całym sezonie. Zbyt późno w klubie pojawiły się pieniądze. Potwierdzam słowa Sławka. Nie mieliśmy wzorca w postaci lidera z Grand Prix. Zły w naszym wykonaniu był początek, to i koniec musiał być zły - mówił Kołodziej.
Dodał jeszcze, że w przyszłym sezonie - to już raczej przesądzone - nadal pozostanie w Tarnowie. Głównym warunkiem nie będą nawet pieniądze. Musi mieć gwarancję, że powstanie silny zespół, zdolny do wywalczenia prymatu.
- Unia dopasowała się w drugiej części zawodów i dzięki temu kibice mieli co oglądać. Do Kołodzieja i Drabika dołączył Duńczyk Patrick Hougaard i można było obejrzeć kilka emocjonujących wyścigów - powiedział menedżer Marmy Jacek Ziółkowski.
Nie do końca zadowolony ze swej jazdy był także Houggard.
- Mimo że zdobyłem 9 punktów, nie uważam, że moja jazda była dobra, bo przegraliśmy. Z tego powodu mam mniejszą satysfakcję - zapewniał młody Duńczyk.
- Przeciwnik nie był z najwyższej półki. Po pierwszych biegach tarnowianie trafili jednak
z przełożeniami. Zaimponował mi zwłaszcza Sławek Drabik. Mnie cieszy, że moi podopieczni zaczynają jeździć wreszcie lepiej. Taki mecz pozwoli im uwierzyć w swoje umiejętności. Dla nas sezon jeszcze się nie skończył - mówił trener Rafał Wilk.
- Brakowało nam, jak w każdym meczu jednego zawodnika, takiego jak Kołodziej. Wspaniale pojechał Drabik. Szkoda tego jego defektu, podobnie jak Krystiana Klechy, w biegu, w którym jechał z partnerem na 5:1. Wynik mógł być lepszy - dodał trener Roman Jankowski.
Popularny "Jankes" na gorąco nie był też w stanie stwierdzić jak potoczą się jego losy. Najpierw
w klubie musi być przeprowadzona analiza klęski. Najbliższe dni zadecydują o przyszłości tarnowskiej drużyny. Czas zacząć myśleć o powrocie do ekstraklasy.