Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po ponad stu latach udało się przywrócić pamięć o Władysławie Dzięgielu! Będzie zmiana na tablicy na cmentarzu wojennym w Bieczu

Halina Gajda
Halina Gajda
Pogmatwane, również wojenne losy rodziny sprowadziły w Gorlickie Zdzisława Skwarka, na co dzień kryniczanina. Za jego sprawą, na cmentarzu wojennym nr 109 w Bieczu odbędzie się wkrótce niezwykła uroczystość. Po ponad stu latach od Bitwy Gorlickiej wróci pamięć o Władysławie Dzięgielu, młodym, bo 23-letnim żołnierzu, który zginął w walkach o wolny kraj. Na skutek pomyłki, jego grób przez dekady był opisany innym imieniem. Jak się okazało, rodzonego brata...

Przypadek, zbieg okoliczności, szczęśliwy traf. Każde z tych określeń pasuje do historii dwóch braci Stanisława i Władysława Dzięgielów. Pochodzili z Iwkowej koło Brzeska. Raczej z biedniejszej niż bogatszej rodziny. Inaczej ich liczne rodzeństwo nie szukałoby szczęścia w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej strony, gdyby nie ta bądź co bądź dramatyczna emigracja za chlebem, rozpaczliwa ucieczka przed nędzą do wyśnionego kraju, który miał być oazą dostatku i spokoju, nikt by nie pamiętał o poległym żołnierzu.

Seniorka wspomina wuja

Historia Władysława ma swój początek w rodzinnym spotkaniu, które odbyło się w sierpniu 2018 roku w Michigan i Ohio w USA. Jego uczestnikiem był wspomniany na początku Zdzisław Skwarek. W zasadzie był to wielki rodzinny zjazd kilkudziesięciu osób z różnych pokoleń. Dość powiedzieć, że najstarszych od najmłodszych dzielił niemal wiek! Co więcej, nie wszyscy wiedzieli o swoim istnieniu! - Po prostu, któregoś dnia do naszego domu przeszedł list od Guy’a Gengle’a - opowiada.

Razem z wiadomością, przyszło naszkicowane drzewo genealogiczne. Okazało się, że to potomek brata mojego dziadka Stanisława - opowiada.

Zaczęło się rodzinne dochodzenie: kto, gdzie, kiedy, z kim, jak. Tysiące pytań, które nasuwały się z każdą odsłoniętą rodzinną kartą. I przemożna chęć poznania się. Nikt nie wyobrażał sobie, że może być inaczej. Uzgodnili czas, miejsce. Zdzisław dostał zaproszenie, załatwił paszport i wizę. Wsiadł w rejsowy samolot. I sam nie bardzo wiedział, czego się spodziewać. Obawy okazały się zupełnie niepotrzebne. - Ciepło i wiele serdeczności. I łez. Wzruszenia. Że jesteśmy tak daleko od siebie, ale tak bliscy sobie - wspomina ze wzruszeniem.

Uczestniczką rodzinnego święta była Anne Davis, córka siostry jego dziadka, Stanisława Dzięgla. Kobieta, która minęła setkę, w doskonałej kondycji, w ferworze rozmowy, wspomnień przypomniała sobie, że z kolei najmłodszy brat jej mamy i Stanisława zginął podczas pierwszej wojny światowej. - Pamiętała tylko, że miał na imię Władysław - snuje opowieść kryniczanin.

Nikt z obecnych nie potrafił w żaden sposób odnieść się do wątku podjętego przez starszą panią, ale te kilka słów rzucone w przestrzeń, wtargnęło mu w serce z potężną siłą. Tyle czasu straconego bez wiedzy o sobie, tyle wspomnień, których już nikt nie jest w stanie odtworzyć. Uznał, że zrobi wszystko, by nić Władysława odnaleźć.

Zapis w spisach poległych

Pomoc przyszła z dosyć nieoczekiwanej strony. Konkretnie z parafialnej gazetki, w której autor Tomasz Durbas podał nazwiska iwkowian poległych w czasie I wojny światowej. - Na jednej z pozycji listy żołnierzy, którzy zginęli, znajdowało imię i nazwisko mojego dziadka Stanisława Dzięgla, a na kolejnej widniał Władysław Dzięgiel - przywołuje - przywołuje.

Dało mu to do myślenia: przecież dziadek Stanisław zmarł w 1959 roku! Nie mógł więc zginąć w walkach pierwszowojennych. Przeszukiwanie rodzinnych archiwów dało mu kolejne dowody. - Na jednym z rodzinnych zdjęć, jest dziadek Stanisław ze swoją córką i zięciem - wylicza. - Zdjęcie zostało zrobione, jako pamiątka ślubu dziewczyny. Nie mogło być mowy o pomyłce, co potwierdziła mi moja mama, córka Stanisława - dodaje.

W lokalnej bibliotece zaczął szukać jakichkolwiek materiałów - książek, wspomnień, relacji. Zaciekawił bibliotekarkę. Od słowa do słowa, skojarzeń, dociekań, dotarł do autora wspomnieniowego, parafialnego materiału. Napisał z prośbą o pomoc. Nie bardzo wiedział, na co może liczyć. Równie dobrze prośba mogła zostać zlekceważona albo mail wpaść do spamu. - Nic bardziej mylnego - wspomina z uśmiechem. - Serdeczna rozmowa i obietnica pomocy - dodaje.

W odpowiedzi przyszło najważniejsze źródło informacji, czyli spisy poległych w Galicji Zachodniej w latach 1914-1915. Oczywiście autorstwa Jerzego Drogomira. Zaczęło się szczegółowe studiowanie dokumentów. - Udało się ustalić, że Władysław Dzięgiel służył w 57. Pułku Piechoty, który wraz z 20. nowosądeckim pułkiem wszedł w skład wielkiej, krakowskiej dywizji - wyjaśnia.

Władysław służył w stopniu starszego szeregowego. Skomplikowana wojenna logistyka łączyła, podporządkowywała dywizje, pułki, korpusy, oddziały. Nie wchodząc w szczegóły, ostatecznie Władysław Dzięgiel znalazł się wraz ze swoim pułkiem w 11. Armii Niemieckiej i na pewno brał udział w Bitwie Gorlickiej. - Dotarłem do Listy Strat Armii Austro-Węgierskiej - opowiada o poszukiwaniach Skwarek. - Trzeba wiedzieć, że obejmowały one nazwiska żołnierzy poległych, rannych i wziętych do niewoli. Imiona żołnierzy słowiańskich, które nie miały odpowiedników w języku niemieckim, zapisywane były po łacinie - dodaje.

Kolejnym źródłem okazała się karta ewidencyjna poległych żołnierzy ze wspomnianego 57. pułku. - Spis jest odręczny - wyjaśnia od razu. - O ile nazwisko można odczytać bez trudu i obawy o pomyłkę, z imieniem jest niejaki kłopot. Można je interpretować dwojako. Z charakteru pisma wynika, że zapis można odczyta zarówno jako Ladislaus, jak i Stanislaus - opisuje. Pisarzami w jednostkach wojskowych byli żołnierze różnych narodowości, o pomyłkę nie było trudno. I tak zapewne stało się w tym przypadku.

We wspólnym grobie

Zdzisław Skwarek ze zgromadzonym materiałem zwrócił się do gminy Biecz. Ta zasięgnęła opinii historyków, również przywołanego Jerzego Drogomira. Potwierdzili oni, że pomyłka jest oczywista. Stąd też decyzja o zmianie tablicy. - Gdy byłem w USA, ze wszystkich grobów rodzeństwa Dzięgielów wziąłem grudkę ziemi. Spoczną w grobie Stanisława. Trafi tam również okruch z mogiły w Bieczu. W ten sposób prochy rodzeństwa rozsianego po świecie symbolicznie się połączą - mówi.

Właściwe nazwisko na nagrobnej tablicy będzie jedynym śladem, wspomnieniem o rodzinnym bohaterze. Nikt już dzisiaj nie jest w stanie odgadnąć, jak długo służył, jakie miał marzenia, plany. Może zostawił ukochaną dziewczynę, która nie doczekała się powrotu oblubieńca z wojny i nawet nie miała szans, by zapalić na jego grobie świeczkę? A może miłość do kraju sprawiła, że sam zgłosił się do poboru, zanim ten dotarł do niego? Nigdy nie uzyskamy na nie odpowiedzi. Śladem pozostanie mogiła.

WIDEO: Trzy Szybkie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska