Kanadyjska para połączyła się węzłem małżeński na granicy amerykańsko-kanadyjskiej.
Dzięki temu ich rodzina i przyjaciele z obu krajów mogli uczestniczyć w tym święcie pomimo ograniczeń w podróżowaniu z powodu pandemii koronawirusa.
Lindsay Clowes i Alex Leckie, oboje po 29 lat, złożyli śluby na molo nad rzeką St. Croix w kanadyjskim Nowym Brunszwiku w otoczeniu bliskich.
Ale goście w St. Stephen Wharf nie byli jedynymi, którzy byli świadkami zaślubin tej pary.
Po drugiej stronie rzeki w Calais w amerykańskim stanie Maine były ciotki, wujowie, kuzyni i przyjaciele, którzy też obserwowali parę młodą.
Na środku rzeki oddzielającej oba kraje pływała łódź, na której dziadkowie Clowes byli obserwowali ten wyjątkowy dzień z bezpiecznej odległości.
-Nie mogło być lepiej. Nie zmieniłbym takiego śluby na cokolwiek – mówiła stacji CNN panna młoda. Okazało się, że jest to bardziej wyjątkowe niż cokolwiek innego, co mogliśmy zrobić.
Para, która jest razem od ponad sześciu lat, zaręczyła się w listopadzie 2019 roku i planowała wziąć ślub w sierpniu tego roku.
Kiedy jednak wybuchła pandemia koronawirusa, zamykając granice, szkoły i firmy, ich plany musiały się zmienić.
Początkowo przełożyli ślub na rok 2021, ale oboje zdecydowali, że nie powinni dłużej czekać na zawarcie małżeństwa.
Mówili, że mieli z tyłu głowy pomysł, aby wziąć ślub na rzece, aby rodzina mogła dołączyć do nich łodzią z drugiego brzegu.
Zadzwonili do rodziców i spytali: Mamy pomysł, co o tym sądzicie? .
Spodobało im się to i tak naprawdę to rodzice pomogli im urzeczywistnić tę wizję, dzięki czemu mogli zaplanować i zorganizować ślub w ciągu sześciu tygodni.
Nagranie z drona pokazało uroczystość, z rodziną na łodzi oraz ludzi po stronie USA i Kanady.
Ze względu na ograniczenia koronawirusa para musiała upewnić się, że liczba gości nie przekracza 50 po stronie kanadyjskiej i 15 po stronie amerykańskiej, wszyscy też musieli zachować odpowiedni dystans społeczny.
Wszyscy dobrze się spisali, aby ślub się odbył – mówili zgodnie młodzi.
Rodzice panny młodej zadzwonili do burmistrza, aby zorganizować imprezę, a przyjaciele zrobili jej fryzurę i makijaż.
Pan młody opowiadał, że kiedy czekał na podejście do ołtarza, poczuł ogromne emocje i zaczął się trochę denerwować.
Potem jednak napięcie opadło, gdy zobaczył swoja wybrankę, rodziców i gości, którzy z łodzi na rzecze i po oby stronach brzegu mogli być świadkami ich wielkiego dnia.
Choć może nie był to ślub, który początkowo sobie wyobrażali, to oboje zgodnie przyznali, że był to jednak ślub ich marzeń.
