Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podawał się za agenta PZU. Okradł, pobił i staranował autem 86-latkę

Paweł Chwał
Janina Tulik: "Gdybym wiedziała, że mi samochodem zmiażdży nogę, to pewnie darowałabym mu nawet te pieniądze. Teraz cierpię"
Janina Tulik: "Gdybym wiedziała, że mi samochodem zmiażdży nogę, to pewnie darowałabym mu nawet te pieniądze. Teraz cierpię" Paweł Chwał
Oszust próbował mamić emerytkę, że ta może się starać o pieniądze z polisy zmarłego męża. A Gdy kobieta przejrzała jego prawdziwe intencje, bandzior powalił ją na podłogę i splądrował dom.

Janina Tulik leży unieruchomiona w swoim domu w Latoszynie koło Dębicy. 86-latka ma złamaną stopę. Sama nie może nawet wyjść do toalety. Na dodatek cała jest posiniaczona. To pamiątka po wizycie nieznajomego mężczyzny, który najpierw próbował ją oszukać, a kiedy zorientował się, że kobieta go przejrzała, poturbował ją, ukradł jej wszystkie oszczędności, a na koniec - uciekając, jeszcze przejechał po niej samochodem.

Pani Janina szykowała się do wyjścia na cmentarz, aby zanieść kwiaty na grób zmarłego przed siedmioma laty męża. W pewnym momencie ujrzała, że do jej domu zbliża się elegancko ubrany mężczyzna, ze skoroszytem w rękach. Przyjęła go na ganku.
- Od razu powiedział mi, że jest z PZU i że był już wcześniej u mnie, ale nikogo nie zastał. Odpowiedziałam mu na to, że to niemożliwe, bo z domu rzadko wychodzę - relacjonuje 86-latka. Ponieważ się spieszyła, zapytała nieznajomego, czy sprawę, z którą do niej przyszedł, nie można byłoby przełożyć na inny termin. Stwierdził, że wszystko załatwi błyskawicznie, a ona sporo na tym zyska.
Mężczyzna przekonywał kobietę, że ma ona szansę na 22 tysiące złotych z polisy ubezpieczeniowej zmarłego męża. Jak mówił, pieniądze odzyska pod warunkiem, że przekaże mu 4200 złotych na opłacenie tzw. kosztów operacyjnych.
- Wtedy ja mu mówię, że mój mąż żadnej polisy nigdy nie miał i że to chyba jest jakaś pomyłka - opowiada Janina Tulik.
Mężczyzna wyraźnie się zmieszał i nerwowo sprawdzając coś w skoroszycie, ostatecznie przyznał jej rację. - Rzeczywiście pomyliłem panią z inną kobietą, która jest w podobnej sytuacji - stwierdził.

Mimo to nadal próbował jej wmówić, że ma szansę na odzyskanie składek ubezpieczeniowych, ale wyraźnie poirytowana nachalnością nieznajomego mieszkanka Latoszyna nie chciała już tego słuchać. - Pierwsze słyszę o tym, aby ubezpieczyciel zwracał komuś składki. To mi się nie podoba - powiedziała kobieta i zażądała od mężczyzny, aby pokazał jej dowód osobisty. Ten powiedział jej, że nie ma go przy sobie tylko w aucie i wyszedł, aby go rzekomo przynieść.
- Gdybym wiedziała, co mnie później spotka, to od razu zatrzasnęłabym przed nim drzwi i miałabym go z głowy - kręci głową emerytka.
Nieznajomy wrócił po chwili i widząc, że kobieta jest w innym pokoju, zaczął bez jej wiedzy przerzucać jej rzeczy w szafie oraz przeglądać szuflady. Ewidentnie szukał oszczędności. - Próbowałam go powstrzymać, ale wtedy odepchnął mnie i wywróciłam się na podłogę - mówi Janina Tulik.

Kobieta próbowała podnieść się na wersalkę. Napastnik zrzucił ją jednak z niej i zabrał się za opróżnianie jej zawartości. To wówczas natknął się na ukrytą pod kapami i kołdrami poduszkę z zamykaną na zamek poszewką. W środku było 4750 zł.
- Cztery tysiące złotych wybrałam kilka tygodni wcześniej, aby opłacić koszty przyłącza do wodociągu gminnego. 750 złotych stanowiła ostatnia emerytura - wylicza pani Janina.
Napastnik złapał poduszkę z pieniędzmi i rzucił się w stronę zaparkowanego koło domu samochodu. Kobieta ani myślała mu jednak odpuścić. Chwyciła do ręki drewniany kij, którego używa na co dzień jako laski do chodzenia, i wymachując nim zastawiła mężczyźnie drogę. Udało się jej nawet dwa razy uderzyć nim w szybę auta, ale widocznie za słabo, bo ta nie pękła.
Determinacja staruszki nie zrobiła większego wrażenia na fałszywym agencie ubezpieczeniowym. Mężczyzna uciekając, przejechał kobiecie po stopie miażdżąc ją i dodatkowo potrącił 86-latkę. Dojeżdżając do głównej drogi biegnącej przez wieś, zatrzymał się na chwilę i rozejrzał w obie strony po czym skręcił w lewo - na Braciejową. Na razie bezskutecznie próbuje namierzyć go policja.
- Na miejscu zdarzenia zabezpieczyliśmy ślady i pobraliśmy odciski palców. Analizujemy nagrania z monitoringu znajdującego się przy drodze i przesłuchujemy świadków, którzy widzieli napastnika oraz samochód, którym się poruszał - mówi Jacek Bator, rzecznik prasowy dębickiej policji.

Śledztwo w sprawie napadu w Latoszynie wszczęła również prokuratura. - Mamy w ostatnich dniach prawdziwy wysyp różnego rodzaju oszustw, ale z czymś takim, co wydarzyło się w Latoszynie, spotkałem się po raz pierwszy - przyznaje Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

Janina Tulik zapamiętała napastnika, który zostawił ją bez jakichkolwiek środków do życia, jako mężczyznę niskiego wzrostu w wieku ok. 40-50 lat, o blond, lekko falowanych włosach. - To nie był nikt obcy. Znał bardzo dużo szczegółów dotyczących mojej osoby. Wiele razy wypytywał o budowę u sąsiada, upewniając się, czy aby na pewno w tym dniu nie ma tam nikogo, kto mógłby mi przyjść z pomocą. Pech chciał, że akurat mieli wtedy wolne - wzdycha Janina Tulik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska