Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhale. Emerytka zmarła dwa miesiące po tym, jak przepisała opiekunce warty miliony złotych majątek [14.08.]

Tomasz Mateusiak
Tomasz Mateusiak
Prokuratura w Nowym Targu sprawdzi, jakie dokładnie były okoliczności śmierci zmarłej na początku lipca Marii Pepek. Zrobi to na wniosek rodziny 70-latki, która uważa, że ich ciotka odeszła na skutek zaniedbań kobiety, która na krótko przed śmiercią tak ją "omamiła", że ta przepisała na nią wart kilka milionów złotych majątek. Po tym, jak materiał opisujący tą historię pokazano w programie "Uwaga" stacji TVN o sprawie mówi się na całym Podhalu. Wielu górali przyznaje, że tym samym doświadcza swoistego deja vu. Przed równo 10 laty na Podhalu głośno było o mieszkańcu Kościeliska, który został otruty przez opiekunkę zaledwie 2 tygodnie po przepisaniu dorobku życia.

Zmarła 2 lipca bieżącego roku Maria Pepek pochodziła z Podhala, ale niemal całe swoje dorosłe życie mieszkała w Szwajcarii. Wraz ze zmarłym kilka lat temu mężem prowadziła tam gabinet medycyny naturalnej. Nie miała dzieci, więc po tym jak przeszła pierwszy wylew dojeżdżali do niej dwaj bratankowie i siostrzenica mieszkający w Polsce, w powiecie nowotarskim.

Z czasem cała rodzina zdecydowała, że kobieta, która miała problemy z poruszaniem się musi być pod ich opieką na co dzień.

Podjęto decyzję, że wróci ona do Polski. Sprzedała więc swój dom za 700 tysięcy franków szwajcarskich (to blisko 3 miliony złotych) i za część pieniędzy kupiła sobie mieszkanie na nowym osiedlu Polana Szaflarska w Nowym Targu.

Jak mówią członkowie jej rodziny w rozmowie z dziennikarzami "Uwagi", nowe lokum i sama przeprowadzka pochłonęła nie więcej niż 500 tys. zł. Resztę pani Maria miała więc ulokowana w gotówce i biżuterii. Co by nie mówić była kobietą majętną.

Niestety, Maria Pepek długo nie mieszkała w nowym lokum. Już w styczniu tego roku dostała drugiego - rozległego - wylewu. Rodzina opiekowała się nią samodzielnie przez kilka dni po tym, jak opuściła szpital. Ostatecznie bratankowie ustalili jednak, że trzeba pani Marii znaleźć ośrodek rehabilitacyjny, gdzie dzięki specjalistycznej pomocy znów stanie na nogi. Wybór padł na dom w pobliskim Czarnym Dunajcu.

Tu pani Maria faktycznie zyskała dobrą opiekę oraz... nową znajomą. Bardzo blisko zżyła się z 50 letnią Władysławą K. pracującą na miejscu jako sprzątaczka. Po kilku miesiącach ta zażyłość pomiędzy obiema kobietami była tak duża, że pani Maria na własne żądanie opuściła Dom Opieki i nie informując o niczym rodziny zamieszkała ze swoją nową opiekunką w swoim mieszkaniu w Nowym Targu.

Natychmiast rodzina została odcięta od ciotki. Krewni nie byli wpuszczani do mieszkania, nie mogli się do niej dodzwonić. Zmieniono kody do domofonu, kluczy do mieszkania też nie mieli.

Irytacji całą sytuacja nie kryje właścicielka domu opieki dla seniorów w Czarnym Dunajcu. - Czułam złość. Pracownik, któremu zaufałam, potrafił zrobić takie świństwo. Zrobiła to bez porozumienia ze mną, z rodziną. Pani Władysława nie umiała zająć się schorowaną osobą, nie miała o tym pojęcia. Dlatego, gdy szukała u mnie pracy zaproponowałam jej stanowisko sprzątaczki, a nie opiekunki – opowiada właścicielka domu seniora.

Wspólne życie schorowanej emerytki i jej nowej opiekunki (mieszkanki Witowa) nie trwało jednak długo. 2 lipca starsza kobieta zmarła podczas pobytu na jednej z posesji w Witowie. Oficjalnie, miała zadławić się jedzeniem.

- Obecny na miejscu lekarz stwierdził, że przyczyną zgonu miało być nagłe zatrzymanie krążenia spowodowane zachłyśnięciem się. Pomimo akcji reanimacyjnej, ratownikom nie udało się uratować 70-letniej kobiety - informuje rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.

Zdaniem rodziny zmarłej, śmierć ich ciotki to wina Władysławy K. - Ciotka po wylewach miała trudności z połykaniem. Trzeba było cały czas jej pilnować. Tymczasem ta kobieta zostawiła ciotkę i (tak ustalono w reportażu "Uwagi") pieliła grządki w ogródku u swojego byłego już konkubenta - mówi Adam Chudoba, krewny zmarłej.

Rodzina śp. Pani Marii złożyła zawiadomienie do prokuratury. Chce, by śledczy sprawdzili czy Władysława K. należycie opiekowała się jej krewną i czy przypadkiem przez brak nadzoru nad nią nie przyczyniła się do jej śmierci. Innym wątkiem jaki ich zdaniem powinni zbadać śledczy jest kwestia tego czy Maria Pepek przepisując cały swój majątek na opiekunkę była świadoma co robi. Zdaniem rodziny absolutnie tak nie było bo była ona tak schorowana, że ledwo potrafiła się podpisać.

- Zawiadomienie w tej sprawie dostaliśmy 24 lipca - mówi prokurator Magdalena Gosztyła, zastępca szefa prokuratury w Nowym Targu. - Jest ono wstępnie zakwalifikowane jako postępowanie ws. karnej. Śledztwo jest jednak na początkowym etapie.


Napisaliśmy wiadomość do Władysławy K. poprzez jej media społecznościowe. Na razie nie odpisała. Gdy tylko to zrobi natychmiast opublikujemy tu jej komentarz do całej sytuacji.

Gdyby okazało się, że opiekunka faktycznie przyczyniła się do śmierci kobiety byłaby to już druga taka historia na Podhalu. W 2010 roku 69-letni Józef F. z kościeliska przepisał swój majątek na opiekunkę. Dwa tygodnie później zmarł. Gy ruszył proces okazało się, że kobieta otruła dziadka.

Kościelisko: Ruszył proces kobiety, która otruła dziadka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska