Obiecywali złote góry
Chodzi o Centrum Rozwoju Edukacji Maximus, firmę, która swoją siedzibę ma mieć w Rzeszowie. Firma oferuje kursy podniesienia efektywności uczenia się. - W trakcie trwania programu na każdego ucznia czekają techniki pamięciowe oraz treningi pamięci i spostrzegawczości, które pomogą zapamiętywać więcej informacji szybciej niż dotychczas - czytamy na stronie Maximusa.
Uczeń raz w tygodniu ma łączyć się za pośrednictwem Skype z trenerem. Nie widzi jednak go na monitorze, a jedynie słyszy jego głos. W ciągu tygodnia ma sam pracować na podręcznikach, które firma mu wysłała. Raz w miesiącu uczeń ma wypełniać arkusz sprawdzający, który następnie trzeba było wysłać do Rzeszowa.
Firma nie odpowiada
Przedstawiciele tej firmy w ostatnim czasie pojawili się w zakopiańskich szkołach podstawowych. Rozdawali dzieciom ulotki i prosili o numery do rodziców. Potem umawiali się z opiekunami na spotkania i namawiali ich na wykupienie 2-letniego kursu dla dzieci. Kurs kosztuje ok. 3 tys. zł. - Umowę trzeba było podpisać na miejscu. Nie chcieli się zgodzić, by ją zostawić, by się z nią na spokojnie zapoznać. Wyglądało to podejrzanie - mówi pani Teresa, jedna z matek dziecka z zakopiańskiej Olczy. Ona nie zdecydowała się na taki kurs.
- I dobrze. Bo to oszustwo - mówi Anna Staszel, mieszkanka Suchego w gm. Poronin, która niestety podpisała umowę z Maximusem. - Chciałam, żeby mój syn coś na tym zyskał.
Podpisała umowę na kurs, który miał trwać 24 miesiące. Zapłaciła za niego 3290 zł, przy czym zaciągnęła na to kredyt. Z odsetkami musi spłacić blisko 3900 zł. - Dostałam książki dla syna, w sumie siedem podręczników. Miał jedno łączenie z trenerem. Potem kontakt się urwał. Na Skypie trener nie odpowiadał, telefony w firmie milczały, a ankieta, którą wysłaliśmy do firmy, wróciła z adnotacją "Adresat nieznany" - mówi kobieta.
Rzecznik chce iść do sądu
Pani Anna zwróciła się o pomoc do rzecznika praw konsumentów w Zakopanem. - Oprócz tej pani mamy jeszcze jedno zgłoszenie od mieszkanki powiatu tatrzańskiego - mówi Stanisław Fecko. - Mnie też nie udało się skontaktować z firmą. W ostatnich dniach ustaliliśmy jednak prywatny adres właściciela firmy. Będziemy teraz tam wysyłać korespondencję.
Rzecznik nie wyklucza pozwu sądowego przeciwko właścicielowi. Naszym dziennikarzom również nie udało się skontaktować z firmą. Jej rzeszowski telefon milczał.
Bronisław Stoch, wójt gminy Poronin, któremu podlega szkoła w Suchem, zapowiada, że rozezna sytuację, czy przedstawiciele firmy zostali wpuszczeni do szkoły, by rozdać ulotki. - Do chwili obecnej nie miałem takich sygnałów - mówi.
Zofia Kiełpińska, naczelnik wydziału oświaty w zakopiańskim urzędzie miasta, dodaje, że w szkołach mogą pojawiać się jedynie firmy, które wcześniej zostały sprawdzone przez urząd i dyrektorów szkół.
Firma ta naciągnęła ludzi nie tylko na Podhalu. Kilka miesięcy temu zrobiło się o nich głośno m.in. w Gorlicach. Tam również sprawą zajmuje się rzecznik praw konsumenta.
