Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhale: Płoną samochody. To wojna o klienta?

Łukasz Bobek, Zakopane, Ząb
Dwa busy Jana Żeglenia spłonęły doszczętnie w nocy z niedzieli na poniedziałek. Dobrze, że dom się nie spalił
Dwa busy Jana Żeglenia spłonęły doszczętnie w nocy z niedzieli na poniedziałek. Dobrze, że dom się nie spalił Grzegorz Sikora
Dwa busy zostały podpalone w Zębie. Busiarze zrzucają winę na konkurencję.

W nocy z niedzieli na poniedziałek w Zębie spłonęły dwa busy. Trzeci udało się uratować. Noc wcześniej w innych dwóch busach w Zakopanem zostały zniszczone kamieniami szyby. Właściciele tych pojazdów, którzy prowadzą firmy transportowe w powiecie tatrzańskim, mówią, że to działania konkurencji - wojna o klienta.

Do zdarzenia w Zębie doszło przed godziną 3 w nocy. - Dostaliśmy informację, że na prywatnej posesji pod niewykończonym domem murowanym palą się dwa samochody - informuje Marek Szydło, rzecznik zakopiańskiej straży pożarnej. - Na miejsce udało się sześć zastępców straży zawodowej i ochotników z OPS z Zębu.

Co zastali strażacy? Na miejscu strażacy zastali palące się już dwa busy. Odepchnęli trzeci, którydzięki temu nie spłonął cały. Spaliła się tylko tylnia część. Nadpaleniu uległ także budynek, przy którym stały busy.

Właściciel spalonych pojazdów Jan Żegleń, który prowadzi firmę transportową Tatry Bus, mówi, że to podpalenie.
- Jeden z sąsiadów obudził mnie, że palą się moje auta - zaznacza. - Ponoć widziano trzy osoby w kominiarkach czy kapturach, które uciekały z tego miejsca.

Żegleń uważa, że to było celowe podpalenie, które miało spowodować, że wycofa się z kursów po Gubałówce.

- Od pięciu lat jeżdżę na tej trasie. Byłem tam pierwszy. Od roku, gdy pojawił się inny przewoźnik, zaczęły się groźby - zaznacza. - Najpierw było podbieranie klientów, potem zamazywanie rozwieszonych na przystankach rozkładów jazdy, kradzież tablic z rozkładami .

Zaczęto sugerować mu, żeby zakończył jazdę po Gubałówce. Ktoś wysyłał mu także SMS-y z pogróżkami dotyczącymi jego samego, ale także jego rodziny. Złożył doniesienie.

- Parę osób wprost mówiło mi, że mnie zniszczy - zaznacza pan Jan. Wtedy prokuratura umorzyła sprawę gróźb, bo nie wykryła ich autora.
Straty, jakie poniósł pan Żegleń, sięgają blisko 100 tys. zł. Auta nie były ubezpieczone na wypadek pożaru.

- Gdy pojawiły się groźby, jakoś to było, lecz teraz nie wiem, czy mojej rodzinie lub któremuś z moich kierowców coś się nie stanie - dodaje.

Sprawą spalonych busów zajęła się zakopiańska policja. Śledztwo ma wyjaśnić m.in. to, czy doszło do podpalenia.

Problem z groźbami miała także Małgorzata Kuc, której firma od 1 maja zaczęła kursować do Doliny Kościeliskiej.

- Dostaliśmy koncesję na ten kurs. A że współpracujemy z firmą Jana Żeglenia, daliśmy mu możliwość jeżdżenia w ustalonych godzinach na tej trasie - zaznacza pani Małgorzata.
Jak dodaje jej mąż Piotr Kuc już pierwszego dnia kursów do Kościeliskiej pojawiły się groźby.

- Jeden ze znajomych powiedział mi nawet, iż niektórzy busiarze mówili, że gdy tylko wjadę na postój przy wejściu do doliny, już stamtąd nie wyjadę - zaznacza. To w ich dwóch busach w nocy z soboty na niedzielę ktoś wybił kamieniem szybę druga popękała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska