- Do tej pory już kilka razy byliśmy alarmowani o zatruciach w trakcie wypoczynku - przyznaje Adam Radko, dyrektor Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zakopanem.
W te wakacje sanepid odwiedzał pensjonaty w Zakopanem, Kościelisku, Murzasichlu, a ostatnio także w Bukowinie Tatrzańskiej. Za każdym razem jednak badania wychodziły pozytywnie.
- Generalnie w naszych pensjonatach nie jest źle - zaznacza Adam Radko.
Większe zagrożenia na turystów czyhają w punktach tak zwanej małej gastronomi w budkach na ulicach.
- W takich miejscach jedzenie jest zdecydowanie bardziej narażone na bakterie, czy to z uwagi na wysoką temperature powietrza (jedzenie wówczas szybciej się psuje ), czy na wszelkiego rodzaju pył i kurz, które unoszą się na ulicach - wylicza szef zakopiańskiego sanepidu.
Takie jedzenie mogło być powodem zatrucia 46-osobowej grupy kolonistów z Torunia - największego jak dotąd zbiorowego zatrucia pod Tatrami w te wakacje.
- Grupa dzieci w wieku od 8 do 14 lat wieczorem we wtorek wróciła do pensjonatu w Bukowinie Tatrzańskiej z wycieczki po Zakopanem. Około godz. 22 okazało się, że dzieci mają wymioty i biegunkę. Autobusem zawieziono je do szpitala w Zakopanem, gdzie lekarze zdecydowali się pozostawić na obserwacji jedenaścioro z nich - zaznacza Radko.
- Gdy autobus do nas przyjechał, wszyscy wysiadali z niego z reklamówkami w ręku na wypadek torsji - wspomina Ali Issa Darwich, ordynator oddziału ratunkowego zakopiańskiego szpitala.
Dzieci sugerowały lekarzom, że przyczyną zatrucia mogło być zjedzenie oscypków pod Gubałówką. - Naszym zdaniem nie było to jednak zatrucie oscypkami. Te bowiem jadły ok. godz. 17, a pierwsze objawy pojawiły się ok. godz. 16-16.30 - mówi Radko.
Inspektor dodaje, że do tej pory nigdy w jego zawodowej karierze nie zdarzyło się, by ktoś zatruł się oscypkiem.
- Najprawdopodobniej więc nieżyt żołądkowy był spowodowany jedzeniem kupionym w trakcie wycieczki, na ulicy - zaznacza inspektor.
Najpopularniejsze wśród dzieci dania - hamburgery i kebaby - mogą być powodem zatrucia. Powinniśmy się wystrzegać jedzenia, które jest zimne, mięsa, które jest niedosmażone i wszelkiego rodzaju sosów opartych na majonezie lub śmietanie. One szybko się psują.
- Nigdy nie jem przekąsek z ulicznych kiosków. Swego czasu trafiłem na hamburgera z sosem, który nie za dobrze pachniał. Pani co prawda zwróciła mi za niego pieniądze, ale nie przeszkodziło jej to dalej sprzedawać stary sos kolejnym "jeleniom" - mówi Zbigniew Balicki z Zakopanego.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!