A więc kilka słów o tym, co w środowisku miłośników koni jest oczywistością: cały świat podziwia Polskę za hodowlę koni arabskich. W Janowie Podlaskim hoduje się najpiękniejsze i najdroższe konie tej rasy na świecie. Ta stadnina to ponad 200 lat pięknej tradycji.
Teraz, w ramach „dobrej zmiany”, jej prezesa, lekarza weterynarii związanego z tą hodowlą od kilkudziesięciu lat, zamieniono na ekonomistę, który otwarcie przyznaje, że z końmi styczności wcześniej nie miał. Jednocześnie wyraża przekonanie, że szybko staną się one jego „życiową pasją”.
Cóż, od niecałych dwóch lat, odkąd są moją pasją, zdążyłam spędzić co najmniej setki godzin na ich grzbiecie, przeczytać kilka mądrych książek o ich roślinożernej naturze, zadać tysiące pytań ludziom bardziej doświadczonym w tej materii ode mnie. I wciąż, piszę to bez kokieterii, wiem o koniach bardzo niewiele. Bałabym się pilnować obcych koni choćby przez godzinę. Mogę więc tylko pogratulować nowemu prezesowi stadniny dobrego samopoczucia, które pozwala mu - mimo zupełnego braku doświadczenia - podjąć się opieki nad wielką hodowlą najwspanialszych i najdroższych koni w tej części Europy.
Stadniny są jaskrawą, ale tylko małą próbką tego, co się dzieje w Polsce. Zdaje się, że politycy rządzącej partii zamierzają wymienić szefów każdej państwowej jednostki, nie zważając na kompetencje tych, którymi ich zastępują. Pielęgnują też w sobie bardzo niebezpieczne przekonanie, że są ekspertami we wszystkich możliwych dziedzinach.
I tylko koni żal...