Polska - Bośnia 3:0 (WYNIK, SKRÓT, BRAMKI, GOLE 14.10.2020, Stadion Wrocław)
POLSKA - BOŚNIA 14.10.2020, Wrocław. Wrocław nie był do tej pory szczęśliwym miejscem dla reprezentacji Polski. Gdzieś ta klątwa Euro 2012 i przegranego meczu z Czechami krążyła nad wrocławskim stadionem. Nawet Robertowi Lewandowskiemu było tu nie po drodze, bo jak grał, to nie strzelał. Bywało jednak i tak, że nie oglądaliśmy go na murawie, bo potrzebował odpoczynku czy regeneracji. Tym razem jednak nasz kapitan zagrał od pierwszej minuty, czym ucieszył kibiców. Mniej mieli cieszyć się Bośniacy, ale o tym później.
Jerzy Brzęczek tym razem postawił na skład, który można by uznać obecnie za najmocniejszy. W bramce - Wojciech Szczęsny. Dzialą się z Łukaszem Fabiańskim po równo meczami w Lidze Narodów, więc już wcześniej wiedzieliśmy, że zagra. Na pozycję stopera wrócił Jan Bednarek. W środku pola nie było Grzegorza Krychowiaka, któremu sporo oberwało się po pojedynku z Włochami. Wszedł za to do gry Karol Linetty - jak się okazuje, jeden z większych wygranych kończącego się zgrupowania. Rywalizację o pozycję na skrzydle przegrał na ten moment Sebastian Szymański.
Pierwsze kilka minut należało do Bośniaków, którzy w bój puścili wszystko, co mieli najlepsze. Gości dość śmiało poczynali sobie prawą stroną, gdzie bezskutecznie powinien zatrzymywać ich Arkadiusz Reca. Już w pierwszych minutach Miralem Pjanić strzałem z dystansu sprawdził czujnego Szczęsnego. Chwilę później wypuszczony prawym skrzydłem Rade Krunić dograł do Edina Dżeko, lecz ten - na nasze szczęście - odchylił się i posłał piłkę wysoko nad poprzeczkę. Polacy odpowiedzieli szansę Kamila Grosickiego, którego przed polem karnym, interwencją głową, uprzedził bramkarz Ibrahim Sehić.
Prawdę mówiąc, to trudno było się rozkręcić naszej drużynie. Obrońcy nie potrafili efektywnie wprowadzić piłki do gry, a żaden z pomocników nie cofał się, by im pomóc. Nie wróżyło to nic dobrego.
Wszystko zmieniło się w 15 minucie, gdy do piłki wrzuconej za obrońców wyszedł Robert Lewandowski. Powalił go Amir Hadżiahmetović, a angielski sędzia Craig Pawson długo się nie zastanawiał i pokazał Bośniakowi czerwoną kartkę. Od tego momentu wszyscy zadawali sobie pytanie nie "czy", ale "kiedy" padnie pierwsza bramka dla Polski. Zanim to się jednak stałoprzyjezdni otrzymali jeszcze jeden cios - kontuzję Miralema Pjanicia. Piłkarz Barcelony nie doczekał nawet końca pierwszej połowy.
Ostatecznie Biało-Czerwoni zeszli do szatni prowadząc 2:0. Najpierw po rykoszecie piłka trafiła w Polu Karnym do aktywnego Kamila Jóźwiaka, który zrobił wszystko, by oddać strzał, lecz w tym końcowym momencie wyręczył go nadbiegający Robert Lewandowski. Gol na 2:0 to klepka, jakiej dawno nie widzieliśmy w wykonaniu naszej drużyny narodowej. Kilka szybki podań, a na końcu piękne zagranie góra "Lewego" do niewysokiego Linettego, który mądrze głową uderzył przy długim słupku. Radość była wielka, chociaż może tylko Grzegorz Krychowiak jakby mniej się uśmiechał...
Tuż po przerwie znów w roli głównej był nasz kapitan. To on długim podaniem uruchomił akcję, potem zbiegł w pole karne, a kapitalnie obsłużył go Mateusz Klich. Bośniacy próbowali łapać Polaka na spalonym, ale efekt był taki, że przed snajperem Bayernu został tylko bramkarz. 3:0.
Po tym golu stało się jasne, że Bośnia krzywdy naszym już nie zrobi, więc Jerzy Brzęczek kilka chwil później dał odsapnąć Lewandowskiemu, wprowadzając Arkadiusza Milika. Szybko pojawili się też inni zmiennicy: Piątek, Bereszyński, Milik, Kądzior i Karbownik. Gra zwolniła, Polacy już tak nie nacierali. Atmosfera zrobiła się już raczej piknikowa.
Oprócz bohaterów, których już wyżej wymieniliśmy, warto wspomnieć także o Jacku Góralskim. To facet, o którym zwykło się u nas mówić "przecinak". Niby to gość, od czarnej roboty, ale kilka razy zachował się pod polem karnym przeciwnika tak, jakby od urodzenia grał na "dziesiątce". Doszło do tego, że grupka kibiców na trybunach wrocławskiego stadionu zaczęła nieśmiało skandować: "Jacek Góralski...!".
Co by nie mówić o Jerzym Brzęczku, to trzeba uczciwie przyznać, że to było najbardziej owocne ze zgrupowań kadry pod jego rządami. Powiało optymizmem - nareszcie.
W drugim meczu naszej grupy Ligi Narodów Włosi zremisowali na własnym boisku z Holandią 1:1 co oznacza, że wskoczyliśmy na fotel lidera.
POLSKA - BOŚNIA 3:0 (2:0)
Gole: Lewandowski 40, 52 Linetty 45,
Sędzia: Craig Pawson (Anglia)
Widzów: ok. 10 tys.
Polska: Szczęsny - Kędziora (72. Bereszyński), Glik, Bednarek, Reca - Góralski, Linetty, Jóżwiak (72. Karbownik), Klich (64. Piątek), Grosicki (64. Kądzior) - Lewandowski (58. Milik).
Bośnia: Šehić, Cipetić, Ahmedhodžić, Saničanin, Kolašinac, Cimirot, Hadžiahmetović (73. Hajradinović), Pjanić (32. Hadzikadunic), Krunić (73. Milosević), Višća (59. Gojak), Džeko (59. Prevjak).
żółte kartki: Klich, Bednarek - Dżeko, Kolasinac
czerwona kartka: Ahmedhodzic (za faul na Lewandowskim)
Kibice na meczu Polska - Bośnia we Wrocławiu. Znajdź się!
Polska - Bośnia. Pięciogwiazdkowy hotel na Ostrowie Tumskim....