Młodsi kibice tego nie pamiętają, starsi muszą żyć tylko odległymi wspomnieniami. Aż trudno w to uwierzyć, ale na sukces na wielkiej piłkarskiej imprezie czekamy od 1982 roku i trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii. W dzisiejszym rozpędzonym świecie to wieczność.
A jednak przez te trzy i pół dekady nie dorobiliśmy się drużyny, która byłaby w stanie rywalizować z najlepszymi. Pokazać, że wstęp do elitarnego grona czterech czołowych zespołów na kontynencie nie musi być wcale mrzonką.
WIDEO: W Marsylii, ale nie na Stade Velodrome. Ostatni trening polskich piłkarzy przed meczem z Portugalią
Źródło: TVN24/x-news
Czy wreszcie nadszedł kres tej posuchy, coraz trudniejszej do wytrzymania dla milionów kibiców w całym kraju?
Ekipa Adama Nawałki pokazuje od początku turnieju we Francji, że chce i naprawdę ma szansę to zmienić. Ale czyż może inaczej myśleć drużyna, która traci gola dopiero w czwartym meczu i to po strzale absolutnie wyjątkowym; która gra jak równy z równym z mistrzami świata z Niemiec; która wreszcie jest tak silna mentalnie, że serię rzutów karnych, gdy presja jest ogromna, wykonuje bezbłędnie?
Selekcjoner i jego piłkarze przywrócili nam wiarę w marzenia. Dali poczucie, że ta piękna przygoda może dalej trwać.
Dzisiaj na naszej drodze staje jednak Portugalia z jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, Cristiano Ronaldo, spełnionym w Realu Madryt, ale ciągle głodnym sukcesów w reprezentacji narodowej. Portugalia, która wprawdzie nie zdobywa trofeów, ale od 12 lat jest stałym bywalcem na piłkarskich salonach, czyli tam, gdzie my dopiero aspirujemy.
Co ważne, w ostatniej dekadzie pokazaliśmy, że potrafimy z grać z Portugalczykami (2:1 na Stadionie Śląskim, tuż po tym, jak cieszyli się jeszcze z trzeciego miejsca na świecie), ale mamy też rachunki do wyrównania. To oni nas upokorzyli na mundialu w 2002 roku (0:4), wyznaczając przedwcześnie powrót do domu. Przyszedł czas na rewanż?
Nastawienie drużyny najlepiej oddają słowa Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN. - Jesteśmy w ćwierćfinale. Osiągnęliśmy coś, co nie było planowane, ale nie chcemy się jeszcze zatrzymywać. Tak długo czekamy przecież na duży międzynarodowy sukces i piłkarze doskonale wiedzą, przed jaką szansą stoją - mówi Boniek.
Dlatego dzisiaj wieczorem wszyscy wstrzymamy oddech na 90 minut. A może na 120 albo nawet na kolejną serię rzutów karnych. Obojętnie jak, byleby tylko brama do tego piłkarskiego raju, w którym nas dawno nie było, została znowu otwarta. Adam, prowadź!