Wysłany w poniedziałek wieczorem transport Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych zawiera 8 namiotów, 80 łóżek, 160 koców i 80 kompletów piżam oraz środki ochrony osobistej.
Ładunek jednak utknął na polsko-białoruskiej granicy, gdyż do tej pory władze białoruskie nie dały pozwolenia na jej przekroczenie.
Wiceszef MSZ: Białoruski chargé d’affaires wczoraj nie miał nam nic do powiedzenia
Wiceminister Marcin Przydacz przypomniał we wtorek w Polsat News, że przedwczoraj polskie władze wystosowały notę z informacją, że „jesteśmy gotowi do przekazania takich darów - mając na uwadze też te argumenty, które pojawiały się, czy zarzuty nawet, jakoby ci uchodźcy rzeczywiście mieli trudną sytuację. - Z naszego punktu widzenia, z faktu wynikającego, że są poza granicą Polski, nie możemy im udzielić tej pomocy w Polsce. Zaoferowaliśmy tę pomoc na Białoruś – mówił.
Dodał, że „transporty są gotowe, wyjechały, wczoraj odbyły się rzeczywiście rozmowy”. - Raz jeszcze dopytywaliśmy stronę białoruską, jaka jest odpowiedź (...) Niestety chargé d’affaires wczoraj nie miał nam nic do powiedzenia. Powiedział że decyzja jeszcze nie zapadła co do tej odpowiedzi na naszą notę. Czeka na informacje z wyższych kręgów – mówił Przydacz.
Wiceszef MSZ tłumaczył, że transport został wysłany na granicę, żeby szybko zareagować, kiedy będzie odpowiedź od strony białoruskiej. - Nie może być takiej sytuacji, że strona białoruska się zgodzi na to, a my będziemy wtedy w Szczecinie szukać ciężarówki i później, po kilku dniach, ona dojedzie. Ma być gotowa, jest na granicy, jak tylko będzie decyzja, możemy od razu świadczyć pomoc – stwierdził.
PCK bez porozumienia z białoruskim odpowiednikiem
Pomoc zaoferował także Polski Czerwony Krzyż. Organizacja w wydanym oświadczeniu wskazała, że od kilku dni czyni wszelkie starania, aby uzyskać zgodę na dotarcie z pomocą humanitarną do migrantów przebywających przy granicy polsko-białoruskiej.
„PCK gotowy jest przekazać żywność, wodę, koce, śpiwory, a także udzielić pomocy medycznej migrantom (...) Nawiązaliśmy również kontakt z Białoruskim Czerwonym Krzyżem, który weryfikuje możliwości pomocy po swojej stronie” - czytamy.
PCK wskazał, że zależy mu na tym, aby dotrzeć z pomocą do tych, którzy jej potrzebują.
„Zgodnie z naszymi pryncypiami, zachowujemy neutralność i nie angażujemy się w spory polityczne. Zawsze działamy w granicach prawa i uzgadniamy warunki skutecznego dostarczenia pomocy, aby zapewnić bezpieczeństwo wolontariuszom, pracownikom i osobom, którym udzielamy pomocy. W naszych działaniach wspiera nas Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca” - napisano w oświadczeniu.
Na koniec organizacja humanitarna stwierdziła, że pomoc poszkodowanym w kryzysach humanitarnych jest jednym z podstawowych odruchów i oznaką człowieczeństwa, dlatego mam nadzieję, że jak najszybciej uda się jej przekazać pomoc potrzebującym.
Największe katastrofy budowlane w dziejach. Zobacz tragedie,...
Na razie jednak białoruski odpowiednik PCK odpowiedział, że nie ma pewności, czy jest upoważniony do niesienia pomocy, bo przynajmniej część migrantów ma się już nie znajdować na terytorium ich kraju.
Polski resort spraw wewnętrznych wyraził zgodę na współpracę, ale z obiema organizacjami. Polskie władze wskazują, że migranci znajdują się po stronie białoruskiej i samodzielne przekroczenie granicy przez naszych wolontariuszy mogłoby być dla nich niebezpieczne.
