https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy chorej Lence Kożuch w jej walce o zdrowie i życie [ZDJĘCIA]

Monika Pawłowska
Niespełna dwuletnia Lenka Kożuch z podoświęcimskich Dworów Drugich walczy o życie. Każdy może jej pomóc pokonać „kraba” - jak nazywają raka dzieci na oddziale onkologii. Na kurację protonową potrzeba co najmniej 200 tys. zł.

Dziewczynka niknie w oczach, jest kłębkiem bólu, ale dzielnie znosi chemioterapię. Polscy lekarze nie dają jej wielkich szans na całkowite pokonanie guza mózgu. Cała nadzieja w spe-cjalistach z kliniki w Essen w Niemczech. Niestety, koszty leczenia tam przerastają możliwości finansowe rodziny Kożuchów.

Radość trwała krótko

Magdalena i Paweł Kożuchowie mają 13-letniego syna Kacpra. Bardzo chcieli, by nie był jedynakiem, starali się o rodzeństwo dla Kacpra przez 11 lat. Bezskutecznie, co wpędziło panią Magdę w depresję. Więc kiedy dowiedziała się, że zaszła w ciążę, radości nie było końca.

- Ciąża z Lenką, podobnie jak z Kacprem, przebiegała książkowo - wspomina pani Magdalena. - I jedno, i drugie dziecko zaraz po porodzie otrzymało maksymalną liczbę, czyli 10 punktów w skali Apgar. Z Lenką wszystko było w porządku, tylko ze mną były problemy po cesarskim cięciu. Nie widziałam jej przez dwa dni – dodaje.

Po powrocie do domu, kiedy kobieta doszła już do siebie, wszyscy mogli już tylko cieszyć się z powiększenia rodziny. Wspólnie przeżywali pierwszy ząbek, pierwsze słowa Lenki i pierwsze kroki, które zrobiła, mając dopiero 17 miesięcy.

- Lekarze uspokajali, że każde dziecko ma swój indywidualny tok rozwoju, żeby się nie martwić. Z kolei moja mama, z zawodu pielęgniarka, sugerowała, żeby kupić Lence po prostu nowe buty - wspomina ze śmiechem pani Magdalena.
Dziecko rozwijało się prawidłowo. Radość z macierzyństwa po raz pierwszy została zmącona w czerwcu tego roku.

- Zaczęła zezować, ale i tym razem lekarze uspokajali, że to normalne - wspomina pani Magdalena. - Kiedy po powrocie z weekendu w Rabce zaczęła wymiotować, pomyśleliśmy, że to jelitówka, bo syn również miał problemy żołądkowe - dodaje.
Wymioty ustały, ale nie zezowanie. Do tego dziecko zaczęło tracić równowagę. Kożuchowie znowu pojawili się z dzieckiem u lekarza. Tym razem Lenka dostała skierowanie na USG i do okulisty. Badanie nic nie wykazało, za to okulista stwierdził, że dziecko nie widzi.

- Jak to nie widzi, skoro rozróżnia kolory i butelkę potrafi odkręcić? - zastanawiali się rodzice. Okulista obstawał przy swoim, zwłaszcza że pojawił się obrzęk oczu, i skierował Lenkę do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II w Katowicach Ligocie.

- Tu dowiedzieliśmy się, że Lenka ma tyle płynów w głowie, że może się udusić - dodają. Dziewczynce została wszczepiona zastawka komorowo-otrzewnowa. Jednak najgorsze było przed nimi.
- 12 lipca zdiagnozowano guza mózgu III stopnia złośliwości. Nazywa się wyściółczak anaplastyczny - wyjaśnia pan Paweł. - Siedzi w główce Lenki zbyt blisko rdzenia kręgowego, więc nikt nie podejmie się jego usunięcia – dodaje.

Lekarze zdecydowali się na chemioterapię. Dziewczynka jest po dwóch i przed trzecim cyklem. Bardzo źle, choć dzielnie ją znosi. Drastycznie spadły wyniki, przestała chodzić, siedzieć i mówić. - Lekarze dają jej 12-20 miesięcy życia z takim „krabem”. Ale my się nie poddamy #- mówią rodzice Lenki.

Nadzieja na zdrowie w Essen

Chemia może zahamować lub zmniejszyć guz, ale nie zniszczy go. Jedyną szansą jest terapia protonowa, która celowana jest bezpośrednio w guz. Jest skuteczna i zmniejsza ryzyko uszkodzenia mózgu. Niestety, kosztuje 50 tysięcy euro.

- Wstyd schowaliśmy głęboko i mocno wierzymy, że z pomocą dobrych ludzi uda nam się zebrać potrzebną kwotę - mówią zrozpaczeni rodzice.

Pomóc Lence można, dokonując wpłaty na konto: Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „Kawałek Nieba”, nr konta 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374, tytułem „2349 pomoc dla Lenki Kożuch”.

FLESZ - Nocowanie przy chorym w szpitalu za darmo

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Pani Iwono, ja życzę temu małemu dzieciątku jak najlepiej, ale moje myśli na temat przyczyny jego stanu były identyczne, jak to pani opisała. Dlaczego ludzie ślepo wierzą, że szczepienia w pierwszej dobie mają czemukolwiek zapobiegać? To tylko niszczenie naturalnej odporności i tworzenie klienteli dla farmacji na całe życie, a coraz częściej zdarzają się takie przypadki, jak ten. Dziecko zostało poważnie uszkodzone, a lekarz powie, że nie wie, co się dzieje... Może nie wie, a może nie chce wiedzieć. To są ogromne pieniądze w grze, leczenie bez końca, a dziecku nikt nie zwróci dzieciństwa, które się mu należy. Przykro, że rodzice tak naiwnie wierzą w to, że ktoś chce dla nich i ich potomstwa jak najlepiej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska