https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ponad 200 zł za bilet, a potem oglądasz plecy artystów. Wrażenia naszej Czytelniczki ze spektaklu w ICE Kraków

Anna Piątkowska
Zdjęcia ze spektaklu przesłane przez Czytelniczkę pokazują "Dziadka do orzechów" z perspektywy zakupionych przez nią miejsc
Zdjęcia ze spektaklu przesłane przez Czytelniczkę pokazują "Dziadka do orzechów" z perspektywy zakupionych przez nią miejsc
Nasza Czytelniczka wybrała się w grudniu do Centrum Kongresowego ICE na widowisko baletowe „Dziadek do orzechów”. Kupiła miejsca - w jej przekonaniu - prestiżowe, na co mogła wskazywać również cena biletów. Jakież było jej zdziwienie, gdy podczas spektaklu widziała jedynie plecy artystów. ICE umywa ręce, wyjaśniając, że informacje o tym, jak widać i słychać leżą po stronie organizatora wydarzenia.

Bilety na grudniowy spektakl zostały przez panią Agatę zakupione z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, żeby móc zarezerwować te najlepsze.

„Nie znałam wcześniej sali i jak zobaczyłam rozkład miejsc stwierdziłam że najlepsze będą bilety na balkonie. Cena i fakt, że dostępne były już chyba tylko 4 miejsca (w głównej części było jeszcze bardzo dużo wolnych miejsc) dały mi odczuć, że będą to miejsca bardziej prestiżowe, co oznacza super widok na przedstawienie” – relacjonuje pani Agata.

Kiedy 3 grudnia nasza Czytelniczka pojawiła się w ICE równocześnie pojawiło się tez pierwsze zaskoczenie - widok zasłaniały urządzenia techniczne, jednak pani Agata uznała, że „przy Czajkowskim nie będzie na to w ogóle zwracać uwagi”.

Obawy dotyczące widoczności spektaklu pojawiły się już w pierwszych momentach widowiska, kiedy to z balkonu można było dostrzec jedynie plecy artystów, jednak nasza Czytelniczka uznała, że, kiedy balet nabierze tempa, będzie lepiej.

„Niestety było tylko gorzej. Cała akcja przeniosła się poza nasz zasięg wzroku, a my na naszym balkonie widzieliśmy tylko jakąś nogę lub plecy pojawiające się co jakiś czas z głębi planu. Okazało się, że całe przedstawienie odbywało się na 3 i na 4 planie, których nie mieliśmy szans zobaczyć z naszych miejsc. Natomiast oglądaliśmy kotarę, rusztowanie scenografii, lampy a nawet widziałam gdzieś człowieka w adidasach przechodzącego poza sceną. Z braku innej rozrywki popatrzyłam na moich sąsiadów na balkonie i okazało się, że oni także byli zaskoczeni naszymi miejscami” – relacjonuje pani Agata.

W przerwie osoby, które kupiły bilety na feralnym balkonie, poprosiły obsługę o zamianę. Ta zadziałała bardzo szybko, ale kolejne miejsca widzowie dostali w całkowicie pustym pierwszym rzędzie. Tam widok był wprawdzie inny, ale wcale nie lepszy - „siedzący tam mają scenę na wysokości czoła”.

220 zł za bilet i brak informacji o ograniczonej widoczności

Nasza Czytelniczka wraz z grupą osób, które również obserwowały spektakl z balkonu zwróciła się do ICE z prośbą o zwrot kwoty wydanej na bilety – przy ich rezerwacji nie było bowiem informacji, że są wyłączone ze sprzedaży ze względu na ograniczoną widoczność, ich cena nie była też adekwatna do tego, ile można zobaczyć. 220 zł za bilet to wcale niemało.

W odpowiedzi pani Agata mogła się dowiedzieć, że ICE jedynie wynajmuje przestrzenie organizatorom wydarzeń. „Nie odpowiadamy za program artystyczny, ani realizację wydarzenia, a także za dystrybucję biletów i zwroty/reklamacje”.

Nam ICE wyjaśnia, że jako organizator „nie ma ani dostępu, ani możliwości ingerencji w proces sprzedaży, tj. ustalania cen biletów w poszczególnych sektorach czy miejscach, bądź informowania o warunkach widoczności”.

Jak tłumaczy Centrum Kongresowe, miejsca z gorszą widocznością często wynikają ze specyfiki danego wydarzenia, np. ustawienia oświetlenia, elementów służących transmisji telewizyjnej, czy też elementów scenografii, w związku z czym to organizator decyduje, czy dany sektor wyłączyć ze sprzedaży lub zaproponować uczestnikom w preferencyjnych cenach. A w branży eventowej to na organizatorze spoczywa obowiązek informacji dotyczący sprzedaży biletów i rozkładu miejsc.

Jak robią to inni? Słabo widać, ale bilety są tańsze

Kupując bilety na spektakle Teatru im. Słowackiego można zauważyć różnicę w ich cenie i to całkiem sporą. Np. na przedstawienie „Proszę państwa, Wyspiański umiera” grane na Dużej Scenie bilet można zapłacić 180 zł albo 25 zł, są też bilety za 50 zł i 150 i 120. Różnica, jak można się domyślać, wynika z ograniczonej widoczności. Bilety za 25 zł to w Teatrze Słowackiego głównej mierze możliwość zobaczenia spektaklu z paradyzu, czyli najwyższej kondygnacji – świetnie tam słychać ale mało widać. Cena jest adekwatna.

Także w ICE podczas niektórych wydarzeń organizatorzy wyłączają ze sprzedaży niektóre strefy, z których oglądanie spektaklu jest niemożliwe. Tak nie stało się w przypadku wspomnianego „Dziadka do orzechów”. Organizatorem baletu był Ukrainian Classical Ballet. Niestety nie udało nam się skontaktować z organizatorem widowiska.

Różnie bywa z możliwością patrzenia na artystę podczas koncertu w Taurona Arenie, ale tu też cena biletu uzależniona jest od tego, jak dużo widać.

Z kolei perypetii związanych z zakupem biletów na wydarzenia kulturalne przez stronę internetową e-bilet jest tak dużo, że powstała specjalna grupa na Facebooku, gdzie oszukani przez platformę - bo tak się określają, wymieniają się informacjami, co zrobić, kiedy kupiło się bilet na sierpniowy koncert w Katowicach a przychodzi na czerwiec w Gdańsku.

W przypadku wątpliwości dotyczących widoczności najlepiej kontaktować się z organizatorem, ci jednak często pozostają nieuchwytni.

od 12 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska