Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popiół z kory sosny na... męskie przypadłości

Halina Gajda
Halina Gajda
Maria Świder z Wysowej-Zdroju od lat zajmuje się zielarstwem. Przekonuje, że lasy i łąki są lepsze niż przereklamowane aptek. Zapewnia, że ludowa medycyna jest dobra nie tylko na bóle brzucha czy nerwy, ale i na rozwiązywanie problemów w sypialni.

Chodzi po dzikich łąkach i słucha. Co zioła mówią. Te najbardziej gadatliwe słychać z daleka. Przechwalają się, jakie to one dobre, jakie skuteczne, w czym pomogą. Żeby usłyszeć inne, trzeba wsadzić nos prawie do ziemi. Za znachorkę-zielarkę - taką jak te na Podlasiu - się nie uważa, ale za lokalną, co to sypie wiedzą o ziołach - jak najbardziej. Taka właśnie jest Maria Świder.

- Moje dziecko - szałwia - jest dobra na długowieczność, owoce jałowca rzucone na rozżarzone węgielki są idealne na spokojność, a popiół z kory sosny rozpuszczony w winie i wypity przed pójściem do łóżka - to najlepszy afrodyzjak w alkowie - zapewnia Maria Świder, zielarka, miłośniczka naturalnych terapii, przewodniczka po Beskidzie Niskim. - Ten ostatni specyfik jest też na dobry humor. A tego w miłosnych uniesieniach też nie powinno zabraknąć.

O naparze nie chce specjalnie mówić. - Tyle tylko powiem, że to panowie powinni się tym raczyć. Jak zadziała, paniom nic innego nie potrzeba do szczęścia - dowcipkuje. Tłumaczy się od razu: - Tymi męskimi sprawami to ja się raczej mało teraz interesuję, dlatego tak mówię - dodaje ze śmiechem.

O przygotowaniu napoju opowiada oględnie: korę sosny trzeba najpierw odpowiednio wysuszyć, potem rozdrobnić i dopiero wtedy zaparzać. Tak jak wszystkie inne temu podobne mikstury. Przywołuje kruszynę, krzew, który można spotkać w naszych lasach. Kruszynę zbiera się wiosną, zanim pojawią się liście. I tu ostrzeżenie. Taką świeżą korę trzeba przechowywać co najmniej rok - młodą można się zatruć. Da się nieco skrócić czas, susząc kruszynę w piekarniku nagrzanym do 100 stopni Celsjusza. - Kruszyna ma właściwości przeczyszczające i pobudzające perystaltykę jelit - instruuje nasza zielarka.

Zioła zwykle dla innych, rzadko dla samej siebie

Jej dom o każdej porze roku wypełniają ziołowe zapachy. Nad piecem suszy lipę. Na oknie, na rozłożonym pergaminie - owoce wspomnianego jałowca. Gdy je wrzucić na rozżarzone węgielki, uwalniają niezwykły aromat, znany miłośnikom wędzenia mięsa, choć jego właściwości są o wiele dalej idące. - Jałowiec jest doskonały na wielką, jak to mówią - wścieklicę. No, wtedy jak już nerwy człowiekowi uszami wychodzą - opisuje obrazowo pani Maria. - Zapach jałowca ma bowiem właściwości uspokajające - zdradza.

Trzeba niestety pilnować, by zebrać odpowiednie owoce, bo jałowiec dojrzewa na krzakach dwa lata - w pierwszym roku na krzaku kuleczki są same zielone, dojrzewają dopiero w kolejnym. Gdy ją zapytać: pani Mario, niech pani pokaże, jak to zrobić, ona uśmiecha się serdecznie. Receptur nie chce ujawnić, bo każda jest inna. - Rozdaję po prostu wszystkie zioła, gdy je tylko przygotuję. Po to przecież one są, żeby każdy z nich skorzystał na swój sposób - dodaje.

Poszła mi stąd, podglądać nie wolno!

W kuchni na piecu stoi kilka wypełnionych po brzegi słojów z nader interesującą zawartością. Nie mamy jednak sposobności, by jej skosztować. - Poszła mi stąd, podglądać nie wolno - przegania kuchenną ścierką zielarka. - Nalewki się macerują. Muszą mieć spokój. Nie podgląda się - denerwuje się kobieta.

Najbardziej czeka na tę z tarniny. Spirytusowy przysmak to jedno, ale same jagody też niczemu nie ustępują. Śliwki tarniny mają działanie przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Inna sprawa - według ludowych podań - dym ze spalonej tarniny miał ponoć zabierać grzechy, a krzakami tarniny obsadzano kościoły, by zmarli nie wychodzili poza jego teren. Pytam więc, jak to z tą tarniną. - Nie wiem, ja w zabobony nie bardzo wierzę - ucina szorstko pani Maria.

Sięga po doniczkę na parapecie i pokazuje kilka niepozornych, intensywnie zielonych listków. Młoda to roślinka... - Od razu informuję, że to hyzop - chwali się. Sadzonkę dostała od żony jednego z księży z parafii prawosławnej. Ponoć idealnie nadaje się do kąpieli, przynosi nie tylko oczyszczenie ciała... - Ducha oczyszcza, emocje i myśli - zachwala.

W sumie coś w tym jest, bo gdy powąchać liście, lekko wyczuwalny jest zapach kamfory. Ponoć z tego właśnie powodu idealnie nadaje się do lekkich sałatek.

Śmierdzi - a to znaczy, że musi leczyć

Słynna jest jej mikstura sporządzona z aloesu i czosnku. Woń trudno nazwać zapachem, bo nawet średnio wrażliwy nos wykręca z obrzydzenia. Rekompensują to jednak właściwości cuchnącej cieczy - naturalne antybiotyki na zwalczanie wszelkich słabości.

Mimo iż specyfik sporządzony jest na bazie spirytusu, to pić jak nalewki się tego nie da. Dawkowanie to kilkanaście kropli na pół szklanki przegotowanej wody. - Las i łąki pełne są leczniczych roślin, nie każdy jednak potrafi zrobić z nich użytek - uśmiecha się pani Maria.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska