https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pora zredefiniować pojęcie "miasto Tarnów". Dzięki połączeniu z gminą Tarnów miasto wzmocniłoby swoją pozycję, a wszyscy by na tym zyskali

Paweł Chwał
Roman Ciepiela prezydentem Tarnowa jest drugą kadencję z rzędu. Urząd pełni od 2014 roku. Wcześniej był prezydentem miasta w latach 1994-1998
Roman Ciepiela prezydentem Tarnowa jest drugą kadencję z rzędu. Urząd pełni od 2014 roku. Wcześniej był prezydentem miasta w latach 1994-1998 archiwum UMT
Z Romanem Ciepielą - prezydentem Tarnowa na półmetku kadencji rozmawiamy o skutkach pandemii, braku wotum zaufania od radnych, Aglomeracji Tarnowskiej, korzyściach wynikających z połączenia miasta z gminą oraz o tym, jak wyobraża sobie Tarnów w 2050 roku.

Jesteśmy po półmetku kadencji. Jak ocenia Pan te 2,5 roku?

Plany na tę kadencję zostały nieoczekiwanie zmodyfikowane przez epidemię. 2019 rok to był okres przygotowania tych wszystkich zadań, które planowaliśmy zrealizować w kolejnych latach. Niestety, na początku 2020 roku, jak grom z jasnego nieba, dotarła do nas informacja o szerzącej się globalnie pandemii, a wraz z nią nastała izolacja, przerwanie wielu procesów inwestycyjnych i weryfikacja planów na przyszłość, co ma miejsce nadal. Stąd tej połowy kadencji nie można oceniać w oparciu o pierwotne założenia. Diametralnie zmieniły się okoliczności. Pojawiły się fundusze, których w żaden sposób nie mogliśmy uwzględniać w prognozach w 2018 czy w 2019 roku. Myślę o Europejskim Funduszu Odbudowy, o Krajowym Planie Odbudowy czy w ogóle o zmianie polityki państwa wobec samorządów.

W poprzedniej kadencji nie miał Pan większości w Radzie Miasta. Teraz sytuacja jest odwrotna. A mimo to trzykrotnie nie udało się Panu uzyskać wotum zaufania od radnych. Dlaczego?

Wymiarem poparcia dla prezydenta jest absolutorium. A to co roku uzyskuję i nic się w tej kwestii nie zmieniło od początku, kiedy pełnię urząd. Brak wotum zaufania to efekt emanacji poglądów politycznych. Niedobrze, że te ujawniają się w polityce samorządowej, bo to obniża rangę miasta, rangę prezydenta i daje sygnał na zewnątrz, że być może toczy się tutaj ostra walka polityczna, a tak przecież nie jest.

Brak wotum zaufania otwiera Pańskim oponentom drogę do referendum w sprawie odwołania Pana z funkcji prezydenta. Nie obawia się Pan tego?

Prawo dopuszcza takie rozwiązanie. Jak się pojawi taki wniosek to się będę do niego odnosił. Na razie nie ma przesłanek, że takie wydarzenie może mieć miejsce. Jeżeli tak się stanie to oczywiście odwołam się do mieszkańców i całe moje 30-letnie doświadczenie samorządowe zostanie poddane ocenie, również w kontekście ostatniej kadencji.

Największe porażki inwestycyjne tej kadencji. Czy to ciągnąca się w nieskończoność przebudowa Lwowskiej, problemy z nowym skwerem i centrum artystycznym na Wałowej, a może kłopoty z rewitalizacją Parku Strzeleckiego?

Ja patrzę na samorząd Tarnowa nie kadencyjnie tylko ciągiem wydarzeń. Mam wielką satysfakcję z tego, co w ciągu tego mojego prezydentowania przez te dwie kadencje zostało osiągnięte. Jak przypominam sobie rok 2014 i porównuję z 2021 to widzę istotne różnice. Tych modernizacji jest naprawdę dużo.

Niektóre wcześniejsze trzeba było poprawiać, nawet w atmosferze skandalu, jak ulicę Krakowską, bo zostało to źle wykonane za moich poprzedników. Jest taki pakiet zmian, który sprawia, że ślad mojej działalności w Tarnowie jest zaznaczony bardzo mocno, a to jeszcze nie koniec. Przed nami jeszcze połowa kadencji. Do wykonania pozostało choćby dopięcie układu komunikacyjnego. Jest projekt połączenia Tuchowskiej z Krakowską z wiaduktem nad linią kolejową i mostem nad Wątokiem. Potrzeba na to ok. 160 mln złotych. Będziemy starać się o środki z Polskiego Ładu. Do tego budowa nowoczesnej biblioteki- mediateki na działce obok tzw. starej „Kapłanówki”.

Udało się Panu przeforsować swoje racje w kwestii Aglomeracji Tarnowskiej. Dlaczego było to takie ważne, aby prezydent Tarnowa - z automatu, a nie z wyboru stał na czele tego gremium?

To nie mój osobisty upór i przekonanie, że mam rację. To wynika z logiki funkcjonowania tego typu porozumień, które mają za zadanie przede wszystkim wzmocnić miasta. Jeżeli tak ma się stać to rzeczą oczywistą jest, że takim zespołem ma kierować prezydent tego miasta. Tak jest w przypadku zdecydowanej większości podobnych porozumień w kraju. Tu nie chodzi o demokrację, ta ma swoje prawa. I dlatego zarząd stowarzyszenia został wybrany w sposób demokratyczny. Są w nim reprezentowane różne gminy, w różnej konfiguracji politycznej.

Tarnów odgrywa czołową rolę w tym stowarzyszeniu. Liczę na współpracę i opracowanie takich projektów, które z jednej strony wzmocnią Tarnów jako centralny ośrodek wschodniej Małopolski, a z drugiej dadzą szanse rozwoju dla pozostałych gmin tworzących stowarzyszenie. Myślę o układzie komunikacyjnym i o komunikacji zbiorowej, bo to wydaje się dzisiaj być pierwszorzędną potrzebą.

Czy to oznacza ze autobusy miejskie mogłyby wozić również mieszkańców podtarnowskich gmin?

Czy one będą miejskie, czy też będą zorganizowane przez stowarzyszenie i będą działać w kooperacji z miejskimi autobusami, to jest sprawa otwarta. Mogą być stworzone nowe węzły przesiadkowe, mamy jeszcze do wykorzystania linię kolejową, która może być zalążkiem kolei aglomeracyjnej, jak to ma miejsce w rejonie Krakowa. Tarnów ma dobrze zorganizowaną i bardzo nowoczesną miejską komunikację, dlatego trzeba te dobre wzorce przenieść na całą aglomerację.

Wyszedł Pan z propozycją połączenia miasta i gminy Tarnów. Czy to się może jeszcze udać? Jak przekonać sceptyków?

To bardzo dobry czas na podjęcie dyskusji w tej kwestii. Proszę zauważyć, że ja celowo nie używam sformułowania „poszerzenie granic Tarnowa”, tylko „zgodne połączenie miasta i gminy Tarnów”. W tym tkwi sens mojej propozycji. Chodzi bowiem o to, żeby zredefiniować pojęcie „miasto Tarnów” i nie ograniczać się tylko do granic administracyjnych. Wiele osób urodzonych w Tarnowie w sposób naturalny wybrało okoliczne miejscowości do zamieszkania, wyprowadzając się z bloku czy kamienicy do nowego domu, który wybudowali poza miastem. Natomiast mentalnie, zawodowo i środowiskowo są z miastem wciąż związani. Tu korzystają z całej infrastruktury technicznej czy społecznej, tutaj się leczą, pracują, robią zakupy, korzystają z komunikacji, instytucji kulturalnych i bazy sportowej, a ich dzieci tutaj chodzą do szkoły. Jeśli te związki są takie mocne to trzeba je usankcjonować formalnie. Moja propozycje to zgodne połączenie.

Jakie korzyści będą mieć z tego mieszkańcy miasta i gminy?

W pierwszym rzędzie to 100 milionów złotych, które są premią ministra finansów za połączenie. Tak się stało w Zielonej Górze. To są pieniądze, które działają na wyobraźnię. Bo możemy wspólnie zdecydować, no co je przeznaczyć - w Koszycach, Woli Rzędzińskiej, w Tarnowcu, ale też w Klikowej, Krzyżu czy na Rzędzinie. Druga korzyść to wysokość podatków i opłat, które ponoszą mieszkańcy miasta i gminy. Należałoby je ustandaryzować. Podatek od nieruchomości jest bardzo podobny, ale na przykład opłata za wywóz śmieci w gminie Tarnów jest znacznie wyższa niż w Tarnowie. Zwiększyłyby się oczywiście wpływy do wspólnego budżetu. Gdyby mieszkańcy gminy Tarnów stali częścią dużego Tarnowa to nadal płaciliby te same podatki, ale większa ich cześć zostawałaby w mieście.

Do zagospodarowanie byłoby dodatkowe 13 procent, a to rocznie daje ekstra kilkanaście milionów złotych na wspólne cele. Do miejscowości gminy Tarnów wróciłaby miejska komunikacja, mieszkańcy mogliby korzystać z ulg, które daje Tarnowska Karta Miejska - choćby z tańszego parkowania czy biletów na autobusy.

Tarnów w 2050 roku. Jakie to będzie miasto? Czy jeszcze 100-tysięczne?

Jeżeli nie uda się połączenie z gminą Tarnów to nie ma się co łudzić, że miasto będzie miało wówczas ponad 100 tysięcy mieszkańców. Ja w 2050 roku, jak dożyję, a bardzo bym tego chciał, będę miał 95 lat. Będzie to świat w pełni cyfrowy, bez węgla kamiennego i bez spalarni, o potrzebie budowy której teraz się tak dużo mówi. Będzie na pewno jeszcze cieplej niż obecnie i to jest dla nas duże wyzwanie, aby stworzyć miasto jeszcze bardziej przyjazne nie tylko mieszkańcom, ale też środowisku. Marzą mi się autobusy wodorowe, dzięki którym ograniczona zostanie emisja CO2. Wyzwaniem będzie na pewno retencja wody i zwiększenie ilości zieleni w przestrzeni miejskiej.

Czy jest szansa na to, aby na Rynku w Tarnowie posadzić drzewa?

Z tym może być kłopot, gdyż nie ma zgody służb konserwatorskich na ingerowanie w wygląd Rynku. Poza tym drzewa nie za bardzo miałyby gdzie zapuścić korzenie. Wymienimy na większe na pewno te, które są zasadzone przy ulicy Krakowskiej. Bruku całkiem usunąć się nie da, bo wówczas musielibyśmy chodzić po błocie, a przecież przez wieki dążono do tego, aby miasto oferowało odpowiedni komfort pod tym względem. Potrzebny jest kompromis. Betonozę można stopniowo eliminować z miasta poprzez rozważne nasadzenia i przywracanie zieleni, ale całkowicie nie da się jej zlikwidować. Mamy piękne nowe skwery i odnowione parki, przykładem choćby Piaskówka, a tłumy ludzi, które je odwiedzają świadczą najlepiej o tym, że tarnowianie chcą w nich przebywać i odpoczywać.

Stąd inwestujemy w tego typu miejsca. Przykładem Kantoria czy Góra św. Marcina, gdzie niedługo powstanie tężnia solankowa na zagospodarowanym terenie po dawnym amfiteatrze.

FLESZ - Pracodawcy przeciwni pracy zdalnej

od 16 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska