WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU
Sytuacja miała miejsce 28 maja. Pan Robert, jadąc przez Puszczę Niepołomicką, dostrzegł, że jakieś zwierzę, ze słoikiem na głowie ucieka w las. – Szczerze powiedziawszy myślałem, że to kot. Zostawiłem samochód na awaryjnych i pobiegłem za nim. Nagle zobaczyłem lisa, nie słyszał mnie, ponieważ miał zaklinowane uszy. Pewnie właśnie przez to nie uciekł przede mną - komentuje pan Robert. Mężczyźnie udało się oswobodzić zwierzę, bez konieczności zbijania słoika. Lis wyszedł z tego bez żadnych obrażeń.
Gdyby nie to, zwierzę byłoby skazane na pewną śmierć - najprawdopodobniej padłoby z głodu. Lis nie pozostał dłużny swemu wybawicielowi. Jak wspomina Pan Robert, zwierzę nie uciekło od razu w las, tylko patrzyło przez chwile na niego z ogromną wdzięcznością.
- Nawet pomyślałem, żeby wziąć go ze sobą, ale to jednak zwierzę, które powinno żyć na wolności - dodaje.
Mimo że wydarzenie miało miejsce końcem maja, Pan Robert zdecydował się o nagłośnieniu sprawy dopiero teraz. Jak sam przyznaje, skłoniły go do tego coraz częściej pojawiające się wiadomości o mordowaniu lisów przez myśliwych i przybijaniu ich do drzew za nogi. Mężczyzna apeluje również, by nie zostawiać śmieci w lesie. Młody lis najprawdopodobniej poszukiwał pożywienia. Na swoje nieszczęście znalazł je w słoiku, czego omalże nie przypłacił życiem.
