FLESZ - Wypieramy z naszej świadomości, że jest pandemia

Na strychach szukali narzędzi sprzed wieków, starych pamiątek, gadżetów po prababciach. Ciucholandy przeszukiwali za strojami dam ze szlacheckich domów, ubiorów dawanych mieszczan lub chłopskiego odzienia. Chodziło o przebieranie się w stroje ludowe, chłopskie i mieszczańskie z innych epok i odgrywanie scenek w miejscach, które sprawiają wrażenie, że czas tam dawno temu stanął w miejscu. Fotografowali te momenty, żeby zrobić wystawę i kalendarz na 2022 rok.
Od sąsiadki do sąsiadki
Wszystko zaczęło się od pomysłu dwóch mieszkanek Luborzycy, które zostały koordynatorkami projektu. To Katarzyna Konewecka-Hołój, społeczniczka, radna gminna z głową pełną pomysłów i Anna Kramarz, nauczycielka, była wicedyrektor luborzyckiego gimnazjum. Fotografie odgrywanych scenek robiły: Agata Piłat-Ciepiela, Ada Ślusarek i Agnieszka Świat.
Natrafiłam w internecie na Program Etno Polska Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wymyśliłam, że zrobimy w Luborzycy podroż w czasie. Jak stałam w kapciach, natychmiast poszłam do sąsiadki Anny Kramarz, ona jest społeczniczką tak, jak ja. Powiedziałam jej, że mam pomysł na etnograficzną podróż, przeniesienie się w czasy naszych przodków. Od razu stwierdziła: "robimy to, piszemy projekt, zdobywamy dotację" - mówi Katarzyna Konewecka-Hołój.
Projekt wymyśliły z rozmachem. W sumie zrobiły dwa projekty. Pierwszy skromniejszy z fotografowaniem na miejscu w Luborzycy, drugi z wyjazdami do ciekawych miejsc.
Pisałyśmy projekt, wniosek o dotacje, a jednocześnie przygotowywałyśmy scenariusz całego przedsięwzięcia. Dotację dostałyśmy w wysokości 19 tys. zł. Potrzebny był też wkład własny 1 tys. zł. Wiadomo było, że tych funduszy na wszystko nie wystarczy, ale realizowałyśmy szukając rozwiązań, żeby było efektownie. Przy okazji cieszyliśmy się wszyscy - jako uczestnicy projektu, bo był wielopokoleniowy, więc integrowali się mieszkańcy: dzieci, młodzież, rodzice, seniorzy - podkreśla Anna Kramarz.
Szły, pożyczały, szukały po strychach
Koordynatorki przedsięwzięcia wymyślały skąd wziąć stroje, aktorów do scenek, jakie miejsca wybrać do fotografowania ludzi. O zakupie lub wypożyczeniu wszystkich strojów nie było mowy. Panie w KGW część szyły same, a na zakup materiałów starczyło pieniędzy z projektu, a pracę wykonywały bezpłatnie, ale z radością. Szyły zapaski, fartuszki, koszulki, pantalony, dla dorosłych i dla dzieci.
To czego nie można było uszyć, wyszukiwałyśmy w ciucholandach, albo na strychach. Część strojów udało się pożyczyć w Tatrze Ludowym, jeden mundur udostępnił nam nasz ks. Mieszko. Wiele osób mówiło potem, że ze strychów udało się powyciągać ciekawe rzeczy, które bez tego projektu nie miałyby już szans ujrzeć światła dziennego - uśmiecha się pani Katarzyna.
To wszystko przeszło oczekiwania koordynatorek. Chętnych do przebierania się w dawne stroje - po ogłoszeniu na facebooku było więcej niż potrzebowali. W sumie te scenki w różnych miejscach odegrało łącznie ze 150 osób z gminy Kocmyrzów-Luborzyca.
W polu, zagrodzie, skansenie i we dworze
Pierwszy wyjazd był na sesje zdjęciowe do skansenu do Wygiełzowa. Potem były kolejne wyjazdy do Nowego Sącza do Miasteczka Galicyjskiego. Wystarczyło wynająć autobus i niemal natychmiast wsiadało do niego kilkudziesięciu mieszkańców gminy Kocmyrzów-Luborzyca, by odgrywać scenki dawnych mieszczan np.: wizytę u fryzjera, krawca, szewca, zakupy w starej aptece, piekarni, sklepie i na straganach, naukę w szkole, usługi w stolarni.
Sesje fotograficzne były też w naszym kościele oraz we dworze w Goszczy. Wszędzie, gdzie byliśmy, to opowiadaliśmy historię tych miejsc, fotografowaliśmy się na polach łuczyckich, gdzie była bitwa o Kraków, a wśród pól odgrywane były także scenki pożegnania żołnierzy. Wiele scen nie było specjalnie pozowanych. Przebrani - jako aktorzy spacerowaliśmy po skansenie, czy gospodarstwie, próbowaliśmy korzystać z dawnych przedmiotów codziennego użytku lub narzędzi, a panie fotografujące chodziły między nami, żeby ująć ciekawe sytuacje, zachowania. Przy okazji jedliśmy przywożone na każde spotkania smakołyki i wszyscy dobrze bawiliśmy się - opowiada Katarzyna Konewecka-Hołój.
Rudawa. Staś Tarkowski - bohater "W pustyni i w puszczy" - z...
Szyce. Pamiątka na granicy zaborów. Tablica, która przypomin...
Krzeszowice. Michał Wiśniewski z Ich Troje kwestował dla Len...
- Co zjeść, podróżując po Małopolsce? Oto regionalne przysmaki!
- Amerykański Rajd kantYny w gminie Wielka Wieś. Kowboje i rumaki pod maskami aut
- Wielka Wieś. Nietypowe dożynki. Korowody, wieńce, przyśpiewki na Wielkowiejskim Targu
- Piknik Rodzinny w Ojcowskim Parku Narodowym. Atrakcji nie brakowało!
- Gminne święto plonów. Przybył korowód z 13 wieńcami i przyśpiewkami
- Z wizytą w kozim gospodarstwie, czyli tam, gdzie zbierają suchy chleb