- Chcemy podwyższyć wały do takiego poziomu, jaki jest na Śląsku, czyli gdzieś o około półtora metra - dodaje. Mieszkańcy gminy Brzeszcze nie są jednak tak entuzjastycznie nastawieni.
- Skoro woda w niektórych miejscach potrafiła przejść pod wałami, to nie widzę sensu, by je podwyższać. Należy je zbudować od nowa - mówi Maria Śmielak, mieszkanka Zasola.
Chociaż Zasole, Jaźnik i inne miejscowości znajdują się na terenie zalewowym, to należy jakoś przeciwdziałać zagrożeniu - twierdzą mieszkańcy. Tak samo władze Brzeszcz.
- Na dniach zamierzamy wypłacać odszkodowania do 20 tysięcy, niestety wnioski powodzian o wypłatę za zniszczone budynki mieszkalne kwot sięgających 100 tysięcy złotych muszą jeszcze poczekać - tłumaczy Włoszek.
- To nie nasza wina, takie są niestety procedury - dodaje.
Mieszkańcom to jednak nie wystarcza. Kwoty do sześciu tysięcy zostały rozdane błyskawicznie, ale nie starczają na nic.
- Ta kwota to kropla w morzu. Śmieszna suma w porównaniu do tego, ile potrzebuję, by odbudować gospodarstwo. Urzędnicy tylko obiecują, a nie wprowadzają w życie swoich deklaracji. Cieszyłbym się, że dostałem chociaż sześć tysięcy. Niestety, załapałem się na jeszcze niższą kwotę - mówi Grzegorz Pudełko z Jaźnika.
Również pani Maria Śmielak oraz Dorota Szkatuła z Zasola dostały grosze. - Przestajemy już wierzyć w sprawiedliwość - mówią zrozpaczone kobiety. - Straciłyśmy niemal wszystko, co w życiu osiągnęłyśmy - dodają.
Tylko 36 podań o odszkodowanie zostało złożone w Zasolu w gminie Brzeszcze
- Przestaliśmy już całkowicie wierzyć zapewnieniom urzędników - mówi Zofia Wójcik, sołtys Zasola.
- Chociaż sama jestem sołtysem i odpowiadam przed mieszkańcami, mam już chwilami dosyć. To jest jakiś cyrk - dodaje.
Mieszkańcy Zasola są gotowi do walki. Nie pozwolą, żeby ich miejscowość, w której żyli i wychowywali się, poszła na dno. Zniknęła, pochłonięta przez zmieniającą koryto rzekę.
- Napisaliśmy wspólnie skargę na wojewodę Stanisława Kracika i ministra Jerzego Millera do Najwyższej Izby Kontroli. Nie jesteśmy pieniaczami. My tylko chcemy godnie żyć, nie dać się porwać wodzie - mówi Jan Mera, mieszkaniec Zasola.
- Nie odpisali nam na nasze pisma, chociaż toczymy z nimi bój od lat. Niestety, bój, bo na drodze dialogu niczego nie mogliśmy wskórać - dodaje oburzony mężczyzna.
Mieszkańcy są zgodni w kwestii, że jeżeli zachowają bierność, to odpłyną z prądem Soły.
- Czas czekania na rozmowy już minął. Czekaliśmy całymi latami. Teraz przyszedł czas konkretnych działań. Sama rzeka podczas powodzi zabrała nam kolejne 30 metrów ziemi. Tak dalej być nie może. Jesteśmy małą grupą, ale zwartą i zawziętą - groźnie ostrzega sołtys Zofia Wójcik.