https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powiat suski: uratował życie kierowcy, który wjechał pod tira

Łukasz Razowski
Robert Jędrol na tym zakręcie uratował ludzkie życie. Jak zaznacza, to bardzo niebezpieczny odcinek zakopianki
Robert Jędrol na tym zakręcie uratował ludzkie życie. Jak zaznacza, to bardzo niebezpieczny odcinek zakopianki Łukasz Razowski
Wyrwany ze snu pospieszył na ratunek ofierze wypadku. Niezwykłym bohaterstwem wykazał się Robert Jędrol z Naprawy (pow. suski). Tylko on w porę zareagował i uratował młodemu kierowcy życie gasząc pożar w płonącym samochodzie, który wpadł pod tira. Teraz nieśmiało przyznaje się do tego wyczynu i nie może nadziwić się, że inni kierowcy, którzy mijali wypadek, w ogóle nie reagowali .

Do wypadku, który mógł okazać się tragiczny w skutkach, doszło w zeszłym tygodniu na niebezpiecznym zakręcie na zakopiance w Naprawie koło baru Spontuś. To właśnie właściciel tego zajazdu uratował życie 22-letniemu Krzysztofowi Diurczakowi z Nowego Targu, gasząc pożar jego auta.

- Wracałem z Krakowa, gdzie odwiozłem brata na lotnisko- wspomina Diurczak, który cały czas przebywa w nowotarskim szpitalu. - Na tym zakręcie nagle straciłem panowanie nad samochodem. Próbowałem jeszcze go opanować, ale uderzyłem w nadjeżdżającego z przeciwka tira.

Wypadek zdarzył się o godz. 6 nad ranem. Warunki pogodowe były trudne, siąpił deszcz. W dodatku na jezdni rozlana była plama oleju. To spowodowało, że mimo zachowania ostrożności i przepisowej prędkości, samochód niemalże sam wjechał na przeciwległy pas ruchu. Fiat siena Krzysztofa został prawie całkowicie zmiażdżony.

- Tak sprasowało samochód, że nie mogłem się wydostać - relacjonuje Krzysztof. - Noga uwięzła mi jak w stalowych kleszczach.

Wtedy nagle wybuchł pożar. - Silnik zaczął się palić - mówi kierowca.- Płomienie buchały spod maski. Ten samochód był na gaz, bałem się że spłonę żywcem. Strach był ogromny.

Ofiara wypadku pamięta, jak inni kierowcy mijali wrak jego samochodu, w którym został uwięziony. Ktoś wołał tylko, by dać gaśnicę. W końcu ugaszono pożar. Zrobił to Robert Jędrol, który wyrwany ze snu pospieszył na ratunek.

- Jak tylko usłyszałem huk, od razu podbiegłem do okna baru zobaczyć co się stało- wspomina Jędrol. - Pod tirem zobaczyłem zmiażdżone auto, które płonęło. Obok w panice biegał kierowca tira i wołał o pomoc. Inni kierowcy albo przejeżdżali, albo tylko patrzyli. Chwyciłem butle, jakie miałem w barze i pobiegłem gasić. Nie można było zareagować inaczej.

Do opanowania pożaru zużył 4 gaśnice. Jak twierdzą świadkowie, nie wiadomo, co by się stało, gdyby w porę nie zareagował. Straż pożarna przyjechała dopiero po... 25 minutach.

Pan Robert nie tylko ugasił niebezpieczny pożar pojazdu, ale i zajął się ofiarą wypadku. Podtrzymywał go na duchu, nie pozwolił, by stracił przytomność.

Gdy po całym zdarzeniu na miejsce przyjechał radiowóz, policjanci patrząc na sprasowane i nadpalone auto byli przekonani, że kierowca nie żyje.

- Uratował mi życie. Jestem mu bardzo wdzięczny - przyznaje Krzysztof, którego po uwolnieniu z zakleszczonego wnętrza pojazdu pogotowie przewiozło do nowotarskiego szpitala. Doznał pęknięcia kości udowej, wyłamania barku, ran prawej dłoni i potłuczeń.

Robert Jędrol już nieraz gasił pożar samochodów na tym zakręcie. To bardzo niebezpieczny odcinek zakopianki. Skromnie mówi, że inaczej postąpić nie można było w takiej sytuacji. Dziwi się tylko znieczulicy innych kierowców. - Nikt nie zareagował, nikt nie pobiegł po gaśnice, wołali jedynie, żeby ktoś ją dał - wspomina z goryczą i niedowierzaniem. - To przerażające, że ludzie tylko stali.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

d
domin
bohater,po prostu bohater,mnie też kiedyś uratował...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska