https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taxi Dziki Zachód w Zakopanem. Nocne pościgi, groźby, przebijanie opon, wybijanie szyb. Tak wygląda wojna przewoźników pod Giewontem

Łukasz Bobek
Dantejskie sceny na zakopiańskich ulicach.
Dantejskie sceny na zakopiańskich ulicach.
Pościgi ulicami Zakopanego, śledzenie aut, groźby, przekleństwa, kradzieże tablic rejestracyjnych, wybijanie szyb. Zakopane od kilku miesięcy wygląda jak Dziki Zachód w Ameryce Północnej w czasach osadników i rewolwerowców. To efekt wojny, jaka toczy się między miejscowymi taksówkarzami, a kierowcami samochodów na aplikację. Ostatnio doszło do wypadku samochodowego jednego z kierowców, który był goniony przez konkurencję. Kierowca był pod wpływem alkoholu.

Spis treści

Bolt i Uber – te marki w Zakopanem od kilku miesięcy poważnie podnoszą ciśnienie lokalnym kierowcom taksówek. Odkąd samochody na aplikację pojawiły się pod Giewontem, co chwilę słychać doniesienia o wzajemnych przepychankach. W ubiegłym tygodniu jednak doszło do poważnego zdarzenia – wypadku samochodowego kierowcy jeżdżącego pod szyldem marki Bolt.

Zdarzenie miało miejsce w nocy z 26 na 27 lutego – ok. godz. 1 w nocy. Do wypadku doszło na skrzyżowaniu ulic Aleje 3 Maja i Kościuszki. Jadąca z góry biała toyota nie zatrzymała się na czerwonym świetle i uderzyła w prawidłowo pokonujące skrzyżowanie inne auto. Potem toyota wylądowała na słupkach odgradzających chodnik od jezdni. Cudem nikomu nic poważnego się nie stało. W pierwszym komunikacie policji pojawiła się sucha informacja o zdarzeniu drogowym.

- 19-letni kierujący samochodem osobowym noszącym identyfikację pojazdu transportu osobowego zignorował czerwone światło na sygnalizatorze doprowadzając do zderzenia pojazdów. Żadna z osób uczestniczących w zdarzeniu nie doznała poważniejszych obrażeń. Kierujący toyotą zdecydował się na jazdę mając ponad 0,5 promila alkoholu w organizmie. Trafił do szpitala, a jego samochód został odholowany na strzeżony parking – czytamy w komunikacie policji.

Kilka godzin później w internecie pojawił się film – udostępniany przez miejscowych taksówkarzy. Na nagraniu znalazła się informacja, że to kierowca Bolta. Widać mężczyzn, którzy zaraz po wypadku zatrzymują tego kierowcę i czekają na przyjazd policji.

To był pościg taksówkarzy w Zakopanem

Rozbity samochód, choć jechał pod szyldem Bolta, należy do krakowskiej firmy AnyCar, która świadczy usługi przewozu osób dla Bolta i Ubera. Sebastian Hajdas, współwłaściciel firmy mówi wprost: - Do wypadku doszło na skutek pościgu, jaki urządzili zakopiańscy taksówkarze za naszym kierowcą.

Mężczyzna pokazuje nam nagrania z kamer umieszczonych w jego autach (w każdym aucie firmy AnyCar są trzy kamery rejestrujące to co przed autem, za autem i to co dzieje się w pojeździe).

- Pościg zaczął się dużo wcześniej przed wypadkiem, w zupełnie innej części miasta. Ci ludzie ścigali innego naszego kierowcę, a ten co się rozbił, przyjechał mu na pomoc - opisuje Hajdas.

Wszystko miało się rozpocząć na Walkoszach na Olczy, w miejscu, gdzie kierowcy Anycar mają miejsce do odpoczynku. Zdaniem pana Sebastiana, to właśnie tam czarny volkswagen transporter zaczął jeździć za jednym z jego kierowców.

- Gonił go przez Olczę, Zrobili kilka okrążeń, byli na Ustupie. Nasz kierowca w obawie o swoje bezpieczeństwo zaalarmował kolegę, drugiego naszego kierowcę. Ten był po zmianie, miał wolne. Wypił co prawda piwo, ale zachował się odruchowo, chciał pomóc, wsiadł za kierownicę i pojechał - opowiada.

Wyjeżdżając z Walkoszów na główną drogę włączył się w pościg. Jechał za czarnym volkswagenem. Na nagraniu z kamer widać, że gdy dojechali do ronda Brata Alberta, czarny bus się zatrzymał na środku jezdni i wysiadło z niego kilku mężczyzn. Zaczęli iść w kierunku auta. Kierowca uciekł. Wraz z kolegą z drugiego auta zaczęli jechać w kierunku ronda Kuźnickiego i dalej na ul. Zamoyskiego i Jagiellońską. Na przełączce na wysokości ul. Weteranów Wojny jedno z auta na aplikację skręca w lewo. Drugi jedzie dalej. Wjeżdża na skrzyżowanie i dochodzi do zderzenia.

Sebastian Hajdas pokazuje nagrania z kamer w samochodzie kolegi, który dojechał na miejsce zaraz po wypadku (to ten, którego na początku ścigał czarny bus). Na nagraniu widać jak na środku jezdni na ulicy Kościuszki kilku mężczyzn i jedna kobieta stoją nad mężczyzną.

- To nasz kierowca, który chwilę wcześniej miał wypadek Został przez nich wyciągnięty z samochodu. Ci ludzie próbowali zaatakować także to drugie nasze auto, które podjechało zaraz po wypadku. Blokowali przejazd, byli agresywni, szarpali za klamki - mówi współwłaściciel firmy AnyCar.

Sprawa trafiła na policję

AnyCar zapowiedział, że złoży zawiadomienie na policję w tej sprawie. We wtorek 4 marca na zakopiańską komendę zostało złożone tylko jedno zawiadomienie - ze strony osoby prywatnej, a nie firmy. Dotyczy ono uszkodzenia auta, urwanej klamki, wybitej szyby. Straty zgłaszający oszacował na ok. 1500 zł. Zgłoszenie dotyczy także gróźb karalnych, a także nieudzielenia pomocy kierowcy zaraz po wypadku.

Z informacji od zakopiańskiej policji wynika, że nie ma jak na razie żadnego innego zgłoszenia w tej sprawie.

Na nagraniu z kamery w samochodzie słychać, że kierowca białego auta na aplikacje w czasie jazdy dzwonił na numer 112 i rozmawiał z policjantem. Mundurowy radził mu, by jechał prostu na ul. Jagiellońską, gdzie znajduje się komenda policji.

Według firmy AnyCar kierowca kontaktował się także z koordynatorem w Krakowie. Ten również dzwonił na komendę policji w Zakopanem. I również doradzał swojemu pracownikowi, by kierował się na ulicę Jagiellońską. Kierowca zdecydował jednak inaczej. Pojechał na Aleje 3 Maja.

- Naszych kierowców gonili zakopiańscy taksówkarze. To grupa kilku osób, z którymi od początku mamy problem. Giną nam tablice rejestracyjne. Do tego stopnia, że musieliśmy zanitować wszystkie. Wybijane są szyby w samochodach. Boimy się o naszych kierowców. Zakazaliśmy im nawet patrzeć się na zakopiańskich taksówkarzy, czy wdawać się w jakiekolwiek rozmowy - mówi Sebastian.

Firma Anycar opublikowała w mediach społecznościowych swój film, który został zmontowany z nagrać z kamer w samochodach. Uwaga, na nagraniu pojawiają się wulgaryzmy.

Taksówkarze: to oni nas zaczepiają i nam grożą

Inaczej sprawę widzą zakopiańscy taksówkarze, którzy zostali wskazani przez AnyCar jako ci, którzy feralnej nocy jeździli za samochodami krakowskiej firmy.

- Ja nikogo nie ścigałem. Próbowałem wyjaśnić groźby, jakie były kierowane w naszą stronę przez kierowcę, który się rozbił - mówi Kamil Kowalik, zakopiański taksówkarz.

Jak twierdzi, kilka godzin wcześniej kierowcy firmy AnyCar - cztery osoby - podjechali jednym autem na postój przy ul. Kościuszki i zaczęli się odgrażać taksówkarzom.

- Rzucali groźby, wulgaryzmy. Mówili, że jacyś ludzie z Krakowa przyjadą, bojówka i zrobi z nami porządek, że nas pobiją. Mnie wtedy nie było na postoju, ja takie groźby miałem kilka dni wcześniej. Jednak tego dnia postanowiliśmy to wyjaśnić. Mam dużo więcej lat niż ten co nam grozi, jestem w swoim mieście i nie pozwolę sobie na takie traktowanie - mówi Kamil Kowalik.

Wtedy skontaktował się z kolegami i pojechali w miasto spotkać się z kierowcami aut na aplikację. Nie napotkali ich w centrum miasta, pojechali w miejsce, które firma AnyCar wynajmuje dla swoich kierowców.

- Gdy się natknęliśmy na kierowcę Bolta, ten zaczął uciekać. Po chwili za naszym autem dołączył się inny kierowca. Jechał zygzakiem, mrugał nam długimi światłami. Zachowywał się jakby był pijany. Uznaliśmy, że stanowi on zagrożenie dla innych kierujących i postanowiliśmy zrobić obywatelskie zatrzymanie - opowiada Kamil Kowalik.

Stąd zatrzymanie czarnego busa na rondzie brata Alberta. Kierowcy nie udało się jednak zatrzymać. Pościg trwał nadal.

Taksówkarz przyznaje, że spodziewał się, że kierowca Bolta pojedzie gdzieś na stację benzynową, gdzie są kamery, gdzie poczuje się bezpiecznie.

- Liczyłem, że wtedy będziemy mogli porozmawiać z nim. Bo my nie walczymy z kierowcami tej firmy. To zwykli pracownicy. Ale walczymy z firmą, która odbiera nam chleb. Chcieliśmy wyjaśnić tą sytuację, czy oni naprawdę chcą się tak poświęcać dla firmy, która ma ich w nosie - mówi Kowalik.

Według pana Kamila uciekający kierowcy jechali z bardzo dużą prędkością i jego zdaniem stanowili zagrożenie dla innych uczestników ruchu.

Śmiechy po wypadku

- Gdy doszło do wypadku, dojechaliśmy na miejsce i zobaczyliśmy jak kierowca Bolta ucieka. Ja nigdy nie widziałem, żeby ktoś po wypadku tam szybko uciekał z samochodu. Już wiedzieliśmy, że coś jest z nim nie tak. Udało nam się go złapać na środku jezdni. Wtedy nadjechał ten drugi kierowca Bolta i próbował mnie przejechać. Wtedy moi koledzy zaczęli blokować drogę, by mi nic nie zrobił. Wtedy udało nam się przeciągnąć sprawcę wypadku ze środka jezdni na pobocze – mówi Kamil Kowalik.

Przyznaje on, że gdy jechał z kolegami za autem, całe zdarzenie było filmowane. Przyznaje także, że gdy doszło do wypadku – jeden z kolegów zaczął się cieszyć.

- To było bardzo głupie, ochrzanił go za to. Ale na jego usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że ten kierowca, który się rozbił, wcześniej mu groził. Pewnie więc u kolegi zagrały emocje – przypuszcza Kamil Kowalik.

Co do zarzutów o zniszczoną klamkę, Kowalik mówi, że być może ktoś z jego kolegów próbował szarpać za klamkę, by zatrzymać drugiego kierowcę firmy AnyCar.

- On próbował uciec, po tym jak próbował mnie rozjechać. Być może w trakcie próby zatrzymania doszło do takiego zdarzenia - mówi Kowalik.

Zakopiańscy taksówkarze są spokojni. Uważają, że całe zajście będzie widać na nagraniach miejskiego monitoringu.

Wojna od kilku miesięcy

Zarówno miejscowi taksówkarze, jak i kierowcy jeżdżący w autach na aplikację twierdzą, że spięcia są od kilku miesięcy - odkąd auta spod szyldu Uber i Bolt pojawiły się w Zakopanem.

- Sytuacja jest napięta i będzie napięta. My nie mamy nic do kierowców tej firmy. My mamy problem z firmą, która weszła na nasz teren i zabiera nam chleb. A o chleb się walczy. Dla wielu z nas to jedyne źródło utrzymania. Nie damy sobie tego odebrać - mówi stanowczo Kamil Kowalik.

Dodaje, że wcześniej to za nim kierowcy aut na aplikację jeździli. Przez dłuższy czas nie wracał wtedy do domu, by nie pokazać im gdzie mieszka. Jak mówi, bał się, że jego auto w nocy zostanie uszkodzone. Kierowcy z Zakopanego zarzucają kierowcom jeżdżącym na aplikacje, że psują rynek żądając od klientów wyższych stawek niż stawki te obowiązujące na terenie miasta.

Z kolei Sebastian Hajdas zapowiada, że będzie chciał sprawę rozstrzygnąć na drodze prawnej. Zapowiada także, że wystąpi o wyłączenie z postępowania zakopiańskiej policji. Boi się, że ci mogą nie być bezstronni z uwagi na fakt, że ojciec pana Kamila to emerytowany policjant, były wicekomendant powiatowy w Zakopanem.

- Nie zamierzamy zrezygnować z rynku zakopiańskiego. Nasi kierowcy posiadają ważne licencje taksówkarskie wydane przez urząd miasta Zakopane. Mamy takie samo prawo poruszać się po tym mieście jak zakopiańscy taksówkarze - zaznacza. I dodaje, że o ile dotychczas jeździło po mieście 20 aut firmy AnyCar, już niebawem ta liczba zostanie podwojona. - Zamówiliśmy kolejne 20 samochodów - zaznacza.

Co ciekawe, firma Anycar w oświadczeniu opublikowanym w internecie zaznaczyła, że jednak "nasz pojazd został użyty w sposób niezgodny z prawem przez jednego z naszych kierowców".

- Kierowca poniesie stosowną odpowiedzialność za swoje czyny. Jednocześnie, zobowiązujemy się do wdrożenia rozwiązań, które zapobiegną podobnym sytuacjom w przyszłości. Prosimy o zrozumienie dla stresowej sytuacji, która popchnęła naszego kierowcę do podjęcia tych niewłaściwych decyzji - czytamy w oświadczeniu.

Policja wyjaśnia sprawę wypadku

- Z urzędu prowadzimy dochodzenie w sprawie wypadku z zeszłego tygodnia oraz jego sprawcy. Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu i zderzenie z innym pojazdem czekają go przewidziane prawem konsekwencje – informuje asp. sztab. Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.

Potwierdza, że przyjęte zostało jedno zgłoszenie ws. możliwości popełnienia przestępstwa na miejscu wypadku.

- Rozpoznajemy je – dodaje policjant.

Rzecznik prasowy potwierdza również, że zdarzają się przypadki przecinania opon.

- Wszystkie takie zgłoszenia są traktowane z odpowiednią powagą i starannością. Każdy, kto dopuszcza się naruszeń prawa, musi liczyć się z konsekwencjami - dodaje.

Radni: odebrać licencje kierowcom na aplikację

Temat Ubera i Bolta stał się także tematem dyskusji w urzędzie miasta. Na ostatniej sesji rady miasta radny Wojciech Tatar - który sam jest taksówkarzem - zaapelował do burmistrza, by ten odebrał licencje na przewóz dla kierowców jeżdżących autami na aplikacje. Zdaniem radnego ci bowiem stanowią zagrożenie, bo jeżdżą niebezpiecznie. A ponadto w ten sposób burmistrz chroniłby miejsca pracy dla mieszkańców Zakopanego.

Burmistrz Łukasz Filipowicz wyjaśniał, że nie ma prawnych możliwości, by spełnić żądania radnego Tatara.

-  Żyjemy w jakimś systemie prawnym. Nie możemy robić inaczej. Te licencje musimy wydawać. Jak mamy to weryfikować, komu wydawać, komu nie, a komu opóźniać? Na podstawie jakich przepisów mogę to robić? Takich zapisów nie ma - mówił burmistrz Zakopanego. - Spotkań z taksówkarzami było wiele. Możemy ich bronić, ale w granicach prawa. Nie możemy zlecić urzędnikom, żeby nie przestrzegali prawa. Nikt nie podpisze się pod czymś, co jest niezgodne z ustawą. To nie jest moja wina, czy innego wójta lub prezydenta. My za to nie odpowiadamy, tylko parlamentarzyści. Wydział jest zarzucony wnioskami z różnych miejsc w Polsce. Przychodzą ze Szczecina, z Pomorza. Wszyscy chcą licencję, bo słyszeli, że taki to złoty biznes w Zakopanem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Debata prezydencka "SE". Kandydaci w bezpośrednich starciach

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska