W jakiej bezdennie ciemnej dziurze tryskały źródła ich poglądów i fascynacji zaiste nie pamiętam, pewnie chodziło o nudę i modę, która przyczłapała z Zachodu razem z technologią VHS. Niemniej był to taki dziwaczny wykwit wolnej - pardon, wolna jest od teraz - półwolnej Polski. Wtedy jeszcze nie było „zagrożenia lewactwem, pedalstwem i islamską zarazą”, skini ostrze swej nienawiści kierowali w stronę społeczności romskiej, żebrzących Rumunów oraz wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób odbiegali - wyglądem, myślą, mową i uczynkiem - od ich wizerunku prawego Polaka-Aryjczyka. Krótko mówiąc, to była taka subkultura przygłupów.
Dziś „Polska dla Polaków”, jej główny reklamowy slogan, bez żenady wykorzystywany jest nawet do czegoś, co nazwano Marszem Niepodległości. Niektórzy twierdzą wręcz, że niesie za sobą jakieś patriotyczne przesłanie. To trochę tak, jak tłumaczenie heilowania w ten sposób, że był to salut rzymski. Ten sam poziom absurdu. Za skinowskim hasłem, suflowanym dziś przez narodowców, podążają ślepo zwykli ludzie, a nastrój agresji wzrasta. Nietrudno zrozumieć lęki i wątpliwości przed przyjmowaniem uchodźców, ale przerażający jest język, którego używamy w przestrzeni publicznej do ich wyartykułowania. Bo może kogoś zaskoczę, ale lęków i wątpliwości nie wyraża się za pomocą okrzyku „J...ć Araba” i pokrewnych, czy określenia „dzicz”, do którego prawa autorskie ma, hm, poseł Paweł Kukiz. Efekt jest taki, że choć jeszcze ani jeden uchodźca nie postawił tu nogi, to są idioci gotowi rozpocząć antymuzułmańską krucjatę, bijąc np. mieszkającego w Polsce Hindusa lub grożąc Romom. Bo są inni. Napastnicy to osoby prezentujące poziom pasji i siły intelektu podobny do skinów z lat 90., można się więc spodziewać, że wkrótce zagrożone będzie też bezpieczeństwo stałych klientów solariów.
Szkoda tylko, że to wcale nie jest śmieszne.