Tym razem jednak protestowali również przeciwko porozumieniu jakie zawarły ich związki zawodowe z ministerstwem sprawiedliwości. Według porozumienia pracownicy administracji mają dostać od nowego roku 200 zł podwyżki brutto. - Walczymy o 1000 zł, a nie taką jałmużnę - mówi jeden z pracowników krakowskiego sądu.
Protestujący wyszli przed budynek sądy z transparentami i kartkami z hasłami: "Precz z takimi związkami, które murem nie stoją za pracownikami", "Nie zgadzam się z >>nie<< porozumieniem", "Dość pracy za grosze".
Manifestacja to element ogólnokrajowego protestu, który rozpocząl się w poniedziałek. Strajkujący masowo chodza na zwolnienia chorobowe, podobnie jak policjanci w ubiegłym miesiącu.
Od 2500 do 3000 zł brutto - tyle maksymalnie zarabiają pracownicy sądów w całej Polsce - protokolanci czy pracownicy biurowi. Większość z nich ma wykształcenie wyższe, a bez ich pracy sądy praktycznie nie mogłyby działać. Podwyżki - o ile je dostawali - wynosiły zaledwie 1,3 procent pensji (w 2017) czy dwa procent (w 2018 roku). Dlatego teraz żądają tysiąca złotych podwyżki i zapowiadają protest - czyli masową akcję "psiej grypy" w sądach, na wzór protestu policjantów.
Pracowników samorządowych poparli sędziowie.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Smog skraca życie. Jesteśmy jak palacze
