Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Związku Podhalan: Górale też byli jak uchodźcy

Łukasz Bobek
- To była emigracja do Stanów Zjednoczonych bez aspektów politycznych, wynikająca z realnej biedy - mówi w rozmowie z „Krakowską” Andrzej Skupień, prezes Związku Podhalan w Polsce.

Źródło: CNN Newsource, TVN24, X-news

Panie Andrzeju, dziwi Pana taka niechęć górali do przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu? Po tym, co oglądaliśmy głównie w gminie Kościelisko w ostatnich dniach, większość osób jest zdecydowanie przeciw. Ci, co są za, pozostają w mniejszości.
Ja bym tutaj nie pokazywał nastrojów tylko na Podhalu, bo to byłoby błędem. Podobnie jest w wielu miejscach w Polsce. Niestety, mamy teraz w Polsce kampanię wyborczą, a do tego dochodzą moim zdaniem błędy w polityce światowej. To wszystko spowodowało, że ludzie są zdezorientowani. Z jednej strony chcieliby pomagać. I pewnie gdybyśmy zrobili jakąś zbiórkę w kościołach na rzecz uchodźców, ta okazałaby się owocna. Ludzie jednak przez nieodpowiedzialnych polityków są straszeni. Dlatego nie ma się co dziwić, że w świecie, który jest częściowo opanowany przez terrorystów, ludzie ulegają skrajnym nastrojom, w tym strachowi. Jeszcze raz podkreślam, że to nie jest kwestia tylko naszego podwórka.

Pojawiły się głosy, że to są emigranci ekonomiczni. Górale mówią, że jeżeli ktoś rzeczywiście potrzebuje pomocy, bo ucieka przed wojną, to pomożemy. Ale tym ekonomicznym już nie. Tymczasem górale od lat stanowili sporą grupę emigrantów właśnie ekonomicznych. Diaspora podhalańska w Stanach Zjednoczonych jest duża.
Ta nasza emigracja zarobkowa ma stare tradycje. Ale wtedy nie mieszała się w to polityka. Zaczęła się, gdy budowało się młode państwo - Stany Zjednoczone - gdzie każde ręce do pracy były mile widziane. Jeszcze przed II wojną światową. Wtedy w Stanach powstawało dużo kopalni. Była praca. Ludzie tam jechali. Górale zostawali górnikami. To był wyjazd za chlebem. Wtedy na Podhalu panowała realna bieda. Ziemia na Podhalu rodziła niewiele, a rodziny były liczne. Choć to dzisiaj wydaje się już mało realne, ale były czasy, kiedy ludziom głód naprawdę zaglądał w oczy. Potem już jedni przyciągali do Ameryki innych. Osiedlały się tam rodziny, które utrzymywały nie tylko siebie w Stanach, ale i innych w Polsce. Część wyemigrowała na stałe, część zaczęła wracać lub inwestować pieniądze w Polsce. Nie było tam jednak żadnego podtekstu politycznego.
Zresztą do dzisiaj jest tak, że Ameryka oddycha innym powietrzem. To wielki kraj imigrantów, gdzie ludzie już po kilku miesiącach czują się jak u siebie. W Europie trudno się imigrantowi przebić np. na wyższe stanowisko. To wymaga czasu. Na naszym kontynencie ten konserwatyzm jest o wiele większy.

Mówi się, że na Podhalu w każdej rodzinie jest ktoś za wielką wodą. Wiadomo, ilu górali może być w Stanach?
To ciężko oszacować. Jednym z wyznaczników może być wielkość Związku Podhalan i w Polsce, i w Ameryce. U nas jest 6-7 tys. członków, tyle samo w Ameryce. Każda niemal miejscowość na Podhalu ma w stanach koło związkowe swoich mieszkańców. Nie wszyscy górale w Ameryce są jednak członkami Związku Podhalan. W ostatnich latach zahamowany został napływ ludzi z gór. Gdy ostatnio byłem tam, przedsiębiorcy narzekali, że brakuje im świeżej krwi, młodych pracowników z Podhala. Ci są w Ameryce uznawani za bardzo pracowitych.

Uchodźcy ekonomiczni z Bliskiego Wschodu, uchodźcy góralscy do Stanów też ekonomiczni. Nie czuje Pan tutaj takiej analogii?
Na pewno są mieszane uczucia. Jednak obecnie dla naszych ludzi taka fala uchodźców to nowość. Do tej pory to z Polski się wyjeżdżało, a tu nagle mają do nas przyjechać tysiące emigrantów. Myślę, że skala tego zjawiska może przerażać. Stąd tak skrajne emocje.

Ale są głosy, które zarzucają góralom brak solidarności. Skoro oni jeździli za wielką wodę i im ktoś tam pomógł, teraz oni powinni pomóc uchodźcom.
I tu bym się nie zgodził, że nie pomagamy. Nieprawda. Gdyby były statystyki, ile w parafiach jest skutecznych zbiórek na różnego rodzaju akcje pomocowe, to myślę, że okazałoby się, że górale nie są twardego serca. Że rozumieją i pomagają właśnie dlatego, że sami mają bliskich na emigracji. W przypadku kiedy można i trzeba, to pomagają.
Jednak obecna atmosfera, budzenie demonów, reakcje polityków różnych opcji, którzy próbują na uchodźcach zbić kapitał polityczny, powodują, że rozmawiamy w takiej, a nie innej atmosferze.

No tak, ale zbiórka datków w kościele to nie to samo co pomoc rodzinie np. Syryjczyków w osiedlaniu się na Podhalu, w znalezieniu dachu nad głową, pracy, pomoc w asymilacji.
Tu znowu niełatwo odpowiedzieć wprost. Bo jeśli analizowalibyśmy problemy mieszkańców Podhala, to mimo takiej pozornej zamożności, jednym z największych problemów jest znalezienie pracy dla młodych ludzi, którzy kończą szkołę. Proszę zapytać, jak są sfrustrowani. Zasiłek dla bezrobotnych jest niezadowalający, staże też są bardzo trudno osiągalne. To cały pakiet tych trudności powoduje, że dzisiaj przeciw uchodźcom odezwali się właśnie młodzi ludzie. Bo sami nie mogą dać sobie rady, a słyszą, że dla uchodźców przygotowywany jest pakiet pomocowy. Ja się nie dziwię takim reakcjom. Musimy pamiętać, że odpowiedzialność kraju wobec międzynarodowych sojuszników, podjęte w związku z tym działania, muszą być poprowadzone tak, by nie dotykały miejscowych. Myślę, że papież Franciszek miał dobry zamysł, kiedy mówił, że gdyby każda parafia, czyli kilka tysięcy ludzi, otworzyła się na jedną rodzinę, to skala problemu rozłożyłaby się tak, że nie dochodziłoby do ostrych starć.

No tak, ale nawet gdyby podporządkować się apelowi papieża Franciszka, oznaczałoby to, że taką rodzinę uchodźców trzeba by przyjąć tu na miejscu. A tego, co pokazały ostatnio protesty w Kościelisku, górale się boją.
Takie sytuacje przecież miały już miejsce, kiedy dla obcokrajowców była prowadzona pomoc. Koordynowały te działania zawsze urzędy wojewódzkie. Nigdy jednak nie była to aż taka skala. Myślę, że gdyby nie terroryzm i zachowanie polityków, nie byłoby takich emocji tutaj na dole, między naszymi ludźmi.

Górale też boją się nowej religii, odmienności kulturowej.
I tutaj też się nie dziwię. Wystarczy spojrzeć do historii. Ten podział świata zawsze funkcjonował. W ostatnim czasie on się zatarł, bo mamy za sobą dość spokojny okres w Europie. Nie wróciłby, gdyby nie przykłady francuskie.

Boją się też asymilacji uchodźców w naszym środowisku. Ale górale też łatwo nie asymilowali się w USA.
No tak, górale niełatwo się asymilowali za oceanem. Chociaż może się wydawać, że mieli łatwiej, bo kulturowo było im bliżej niż np. mieszkańcowi Bliskiego Wschodu. Górale rzeczywiście bronili się przed asymilacją. Dzięki temu do dzisiaj działają tam zespoły góralskie. Ale potrafili też działać w nowoczesnym amerykańskim świecie. Otwierają firmy, zarabiają i dają zarobić innym, tworząc miejsca pracy. Musieli się przyzwyczaić, bo Ameryka z jednej strony zapewnia wolność wyznaniową, wyznacza jednak granice zachowania i z przejawami ich przekroczenia potrafi sobie radzić.

Na końcu spytam: jest Pan za tym, żeby pomagać i przyjmować takich ludzi w sytuacji, gdyby stanęli przy naszych granicach?
Gdyby byli tacy ludzie, którzy chcą się tutaj osiedlić, udowodnią, że są prześladowani, Polska i my jako Podhale byśmy sobie z tym poradzili. My jako górale nigdy nie byliśmy wrogo nastawieni do świata. Nie jesteśmy nacją zamkniętą na innych. Tylko nie powinno się nami manipulować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska