Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Krakowa każe barkom spływać z zakola Wisły

Piotr Rąpalski
Galar "Pod Aniołami" uciekł z zakola podczas powodzi. "Aquarius" i "Victoria" zostały
Galar "Pod Aniołami" uciekł z zakola podczas powodzi. "Aquarius" i "Victoria" zostały Andrzej Banaś
Przedsiębiorcy, którzy nie zholowali swoich barek z zakola Wisły, kiedy przez Kraków przepływała kulminacyjna fala, zachowali się nieodpowiedzialnie i muszą ponieść karę - uważa prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.

Przytacza przykład mostu na Popradzie w Nowym Sączu, który runął nie tylko z powodu naporu wody, ale również tego, co z sobą niosła. Tymczasem właściciele barek sami czują się powodzianami, a zamiast ataku liczyli na pomoc władz miasta.

Majchrowski uważa, że gdyby któraś z barek się zerwała, tony żelastwa uderzyłyby o mosty na Wiśle. Staranowana mogłaby też zostać prawie gotowa kładka, która ma połączyć Kazimierz z Podgórzem. - Właściciele otrzymali ostrzeżenie o podnoszącym się poziomie wody i zgodnie z umowami powinni byli odholować barki - informuje prezydent - Umowy z nimi zostaną zerwane - kwituje.

W razie wysokiego stanu wody barki powinny zostać odholowane do portów na Dąbiu lub w Nowej Hucie. Część z nich się tam znalazła. Z kolei barki spod Wawelu zakotwiczyły pod centrum Manggha, z dala od nurtu wody.

Jednak cztery statki nie ruszyły się z miejsca. Chodzi o "Victorię" i "Aquariusa" stojące pod mostem Dębnickim, pływający basen "Sao" spod hotelu Forum i barkę stojącą na wysokości ul. Gazowej.

Ludzie z barek twierdzą, że cały czas trzymali rękę na pulsie. - Przez trzy dni czuwaliśmy dzień i noc - mówi Krzysztof Królikowski, właściciel restauracji na "Aquariusie". - Byliśmy spokojni. Barkę trzymały mocne zabezpieczenia, które wraz z podnoszącym się stanem wody przyciągają ją do brzegu. Musiałaby przyjść woda dużo wyższa od mostu Dębnickiego, żeby porwać statek - kwituje.

Właścicieli statków dziwią ataki prezydenta. - Wystarczy, że Wisła podniesie się o metr, a już nie dopłyniemy do portu, bo mosty są za niskie. Informacja o wysokiej wodzie przyszła za późno - mówi Jerzy Wiśniewski, właściciel "Victorii". - Poza tym porty nie są przygotowane. Zamulone, a po powodzi pojawiają się mielizny. Wpłynę, ale kto mi zagwarantuje, że wypłynę?

Jerzy Sasorski, rzecznik Zarządu Infrastruktury Sportowej, zawierającego umowy z właścicielami barek, twierdzi, że informacje o liczbie statków w zakolu Wisły i zasadach umów ZIS przekazał do sztabu kryzysowego, kiedy fala powodziowa przechodziła przez Kraków. - Żaden urzędnik jednak do mnie nie przyszedł - denerwuje się Wiśniewski.

Na razie ZIS wysłał zapytania do właścicieli barek z prośbą o wyjaśnienie ich zachowania. Dziś ma dojść do spotkania w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska