Sprawa dotyczy rozboju dokonanego 29 sierpnia 2013 r. Tego dnia do Krakowa luksusowym BMW X3 przyjechało trzech mężczyzn: Adrian K., Jan W. i Greg K. W okolicy Rynku Głównego szukali narkotyków. W ten spodób poznali 20-letniego Patryka K. Pomógł im kupić dopalacze.
Następnego dnia spotkali się ponownie, Patryk K. przyszedł razem z kolegą, Krzysztofem S. Od razu zwrócili uwagę na warte 45 tys. auto trójki kolegów (w międzyczasie jeden z nich wyleciał do Warszawy). Postanowili je ukraść.
W tym celu Krzysztof S. pożyczył od znajomego miecz samurajski. Razem z Patrykiem K. zastraszyli Adriana K. i Jana W. Związali im nogi sznurówkami, potarganą koszulą i paskami od spodni. Tak skrępowanych zostawili, a sami odjechali ich BMW. Zabrali też dokumenty auta, telefony komórkowe i pieniądze.
Pokrzywdzeni znali dane napastników i bez trudu znaleźli ich na portalach społecznościowych. Policja zatrzymała podejrzanych, ale auto przepadło.
Patryk K. w śledztwie nie przyznał się do winy. W sądzie zaś przyznał się, przeprosił Jana W. i mówił, że żałuje tego, co zrobił. Krzysztof S. przyznał się do winy i także wyraził skruchę.
Krakowski sąd po trwającym jeden dzień procesie skazał Patryka K. na trzy lata więzienia. Uznał, że w jego przypadku okolicznością obciążającą jest to, że nie powiedział, gdzie jest skradziony pojazd. Ponadto był też karany, a przed sądem nie przyznał się do winy. Stąd surowa kara.
Zdaniem sądu, Krzysztof S. nie był tak zdemoralizowany i usłyszał karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz dozór kuratora. Razem z Patrykiem K. ma też oddać 45 tys. zł za skradzione auto.
Z wyrokiem nie zgodził się adwokat Patryka K., jego argumenty podzielił też Sąd Apelacyjny w Krakowie. Nakazał powtórzyć proces, bo dostrzegł liczne błędy w protokole rozprawy z 19 lutego 2014 r. SA napisał m.in., że "protokół rozprawy był wyjątkowo niestaranny". W dokumencie m.in. mylnie zapisano nazwisko jednego z oskarżonych i zanotowano, że Patryk K. przed sądem nie przyznał się do winy, a było odwrotnie. Adwokat argumentował, że gdyby chłopak się nie przyznawał, to przecież nie przepraszałby pokrzywdzonych i nie wyrażał skruchy.
Największym uchybieniem, według SA, było to, że w protokole z cytowanej rozprawy podano błędne numery kart, z których odczytywano wyjaśnienia oskarżonych ze śledztwa. Np. podano numer strony, na której miały być wyjaśnienia, tymczasem w rzeczywistości na tej stronie znajdowały się dokumenty załączone do akt śledztwa.
Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!