Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie wypadku Beaty Szydło wrócił już do sądu w Oświęcimiu. W tym tygodniu przesłuchano aż 20 świadków

Monika Pawłowska
Już dwa lata od wypadku i wciąż nie wiadomo, kto go spowodował. Wyrok wyda oświęcimski sąd
Już dwa lata od wypadku i wciąż nie wiadomo, kto go spowodował. Wyrok wyda oświęcimski sąd Monika Pawłowska/Grzegorz Sułkowski
Sąd Rejonowy w Oświęcimiu we wtorek i w środę przesłuchał 20 świadków wypadku kolumny rządowej z 10 lutego 2017 roku, w którym ucierpiała ówczesna premier Beata Szydło. Wśród nich były m.in. osoby z Poradni Odwykowej przy ul. Orzeszkowej, mieszkańcy z ul. Konopnickiej oraz jeden z przechodniów.

Proces ruszył w październiku ub. roku. Oskarżonym o nieumyślne spowodowanie wypadku, jest 23-letni dziś Sebastian Kościelnik z Oświęcimia, który feralnego dnia jechał fiatem seicento.

Nie widzieli, ale słyszeli

Jak wynika z aktu oskarżenia, Prokuratura Okręgowa w Krakowie powołała 75 świadków. Podczas zamiejscowych rozpraw niejawnych sąd przesłuchał 17 świadków, w tym wicepremier Beatę Szydło i oficerów ówczesnego Biura Ochrony Rządu.

We wtorek proces w części jawnej wrócił do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Stawiły się w nim osoby, które choć momentu zderzenia rządowej limuzyny z seicento nie widziały, to odpowiadały na pytania dotyczące przejazdu kolumny.

- To są wszystko świadkowie, którzy zostali zawnioskowani do przesłuchania w akcie oskarżenia - mówi mec. Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika. - Na razie nie składam żadnych wniosków dowodowych kolejnych świadków i wprowadzenia innych dowodów. Zapewne pojawi się taka potrzeba w trakcie dalszego postępowania - dodaje.

Rozbieżności w zeznaniach

We wtorek Sebastian Kościelnik pojawił się w sądzie, choć nie ma takiego obowiązku. W dalszym ciągu podtrzymuje, że jest niewinny. Wielokrotnie podkreślał, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Z zeznań mężczyzny tuż po wypadku wynikało, że w lusterku zobaczył światła dwóch samochodów uprzywilejowanych. Później zeznał, że w drugim aucie, tym z którym się zderzył, włączone były tylko reflektory. Za każdym razem podkreślał, że samochody nie miały włączonych sygnałów dźwiękowych.

Zdaniem prokuratury, kierowca nie rozeznał prawidłowo sytuacji na drodze. Najpierw przepuścił samochód emitujący świetlne sygnały uprzywilejowania, a później nie zachował ostrożności, nie upewnił się, czy pojazd uprzywilejowany jest jeden czy więcej. Ruszył, nie ustępując pierwszeństwa i doprowadził tym samym do wypadku.

Kluczową kwestią w tej sprawie będzie ustalenie, czy trzy limuzyny stanowiły kolumnę uprzywilejowaną, czy nie. By korzystać z uprzywilejowania samochód lub kolumna muszą jednocześnie używać sygnałów świetlnych i dźwiękowych.

Świadkowie zgodnie zeznali, że pojazdy wysyłały sygnały świetlne. Co do sygnałów dźwiękowych, takiej zgodności nie ma.
Piotr K. był na przystanku autobusowym, ok. 100 m od miejsca wypadku. Słyszał syreny i widział czerwono-niebieskie sygnały świetlne. Gdy auto pokonywało rondo, świadek dostrzegł, że za nim jechało kolejne auto, również z włączonymi światłami.

Innego zdania jest Janusz D., emerytowany pracownik kolumny transportu sanitarnego.
- Jestem na to wyczulony, bo sam naprawiałem takie sygnały. Tych sygnałów nie było - zeznał.
Również małżeństwo G. nic nie słyszało. Przejeżdżającą kolumnę widzieli przez okno kuchni z mieszkania, ok. 300 m od miejsca wypadku.

ZOBACZ KONIECZNIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska