Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prok. Wrona dla "Krakowskiej": Nie ujawniliśmy wszystkich dowodów

Marek Bartosik
- Wierzę, że mamy mocne dowody i nie wszystkie jeszcze ujawniliśmy opinii publicznej - mówi prok. Artur Wrona w rozmowie z Markiem Bartosikiem

Powiedział Pan, że sprawa Brunona K. przekraczała kolejne progi Pańskiej wyobraźni. W jakim momencie ostatecznie uwierzył Pan, że ma do czynienia z rzeczywistością?
Pierwsze materiały z ABW, jakie w tej sprawie zobaczyłem, miały charakter wstępny. Nie mogę oczywiście mówić o ich szczegółach, ale w momencie gdy rozpoczynaliśmy działania, a więc na początku listopada, ta wiedza była ograniczona. Efekt przeszukań, zabezpieczone podczas nich dowody i zeznania świadków wskazywały, że zagrożenie zamachem istnieje. Zorientowaliśmy się, iż jest ono na tyle poważne, że mogło dojść do realizacji zamiarów Brunona K.

Był tu jakiś przełomowy moment?
To był proces. Trudno było uwierzyć, że ktoś w Polsce może przygotowywać zamach na konstytucyjne organy państwa, prezydenta, premiera. Mogło się to wydawać bajką, bo przecież o ile wiem, w czasach III RP dotąd nigdy nie zdarzyło się, by komuś zarzucono przestępstwo z tego artykułu kodeksu karnego. Zastanawialiśmy się więc, na ile taki zamiar jest realny do realizacji, ale dowody szybko osiągnęły masę krytyczną.

Czy termin zatrzymania Brunona K. był związany z 11 listopada?
Generalnie nie. Mieliśmy wtedy materiał dowodowy na tyle przygotowany, że mogliśmy go zatrzymać w każdej chwili i skierować do sądu skuteczny wniosek o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Biorąc jednak pod uwagę Święto Niepodległości, woleliśmy mieć wszystko pod kontrolą, bo trudno było do końca przewidzieć postępowanie podejrzanego. Była minimalna szansa, by wtedy mógł okazać się niebezpieczny, bo na 11 listopada nie był jeszcze przygotowany do spełnienia swych zamiarów. Uznaliśmy jednak, że bezpieczniej będzie zatrzymać go wcześniej.

Nie miał Pan obaw, że ABW wkręca Pana w jakąś grę?
Nie. Trzeba mieć zaufanie do instytucji, z którą się współpracuje, a z krakowskim oddziałem Agencji współpracujemy od lat w wielu trudnych sprawach. Wiemy, jak pracują, na co ich stać. Nie miałem wątpliwości, że o żadnym "wkręcaniu" nie ma mowy.

Kto podjął decyzję o terminie wtorkowej konferencji?
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie.

Bo wrażenie było takie, że to ABW jest jej gospodarzem.
Może dlatego, że spotkaliśmy się z dziennikarzami w siedzibie Agencji, ale to my przekazywaliśmy najistotniejsze informacje o śledztwie.

Co zdecydowało o terminie ujawnienia informacji o śledztwie?
Postępowanie toczy się od 5 listopada. I do wtorku otaczała je pełna dyskrecja. Jednak ABW wykonywała cały szereg czynności śledczych w różnych miejscach kraju. Coraz szerszy był krąg wiedzących o nim osób. Musieliśmy na przykład wysłać do rektora Uniwersytetu Rolniczego informację o aresztowaniu Brunona K. Uznaliśmy, że dłużej nie uda się tej sprawy utrzymać w dyskrecji i lepiej będzie, jeżeli sami ją przedstawimy w takim wymiarze, w jakim możemy to zrobić bez szkody dla śledztwa. Doszukiwanie się tu innych naszych motywów uważam za całkowite nieporozumienie.

Dzisiaj otoczenie Brunona K. twierdzi, że to był bardzo spokojny, przeciętny człowiek. Czy ci ludzie zlekceważyli czy nie docenili jakichś sygnałów o jego nietypowych zainteresowaniach?
Prokuratura nie ma tak szczegółowej wiedzy procesowej, która pozwalałaby mówić o jego zachowaniu w życiu codziennym. Więcej na ten temat wie zapewne Agencja, ale te materiały mają charakter operacyjny, a więc tajny.

Rektor Uniwersytetu Rolniczego zarządził kontrolę na tej uczelni. Myśli Pan, że ma on dużo porządku do zrobienia na uczelni?
Ostrożności nigdy za wiele, ale absolutnie nie winiłbym władz uczelni o jakieś niedopatrzenia, które miałyby związek z działalnością Brunona K.

Biorąc pod uwagę ilość i jakość broni, jaką Brunon K. zgromadził, trudno nie dojść do wniosku, że w Polsce można ją stosunkowo łatwo zdobyć. Przecież nie miał jakichś kryminalnych powiązań.
Żadnych takich jego związków nie ustaliliśmy. Nie sądzę, żeby w Polsce dostęp do broni był generalnie łatwy, ale osoby zdeterminowane jednak ją znajdują, a nasz podejrzany taki właśnie był.

Czy dla jego rodziny te poważne zarzuty też były zaskoczeniem?
Znam reakcje najbliższych, ale muszę się uchylić od odpowiedzi na pytanie o osobiste sprawy podejrzanego.

Czy istniał inspirator działań i pomysłów Brunona K.?

Podejrzany twierdzi, że taka osoba była. My sprawdzamy, czy taka osoba rzeczywiście istniała, czy opowiadanie o niej to sposób obrony, jaki przyjął Brunon K. Na obecnym etapie jednak nikomu zarzut nie został przedstawiony.

Podczas wtorkowej konferencji publicznie opowiedział się Pan za pozostawieniem ABW uprawnień śledczych. Dlaczego Pan to zrobił?
Wiem, że to spotkało się z powszechną krytyką... Żeby była jasność: nie wszedłem w porozumienie z ABW co do obrony uprawnień tej służby, nie działałem z pobudek politycznych. Agencja nie miała pojęcia, co powiem podczas konferencji. Impulsem do wypowiedzenia tych słów była dyskusja, jaką w gronie prokuratorów prowadziliśmy, o tym, co zrobilibyśmy, gdyby ABW nie miała dotychczasowych uprawnień. Doszliśmy do wniosku, że wtedy skuteczne przeprowadzenie takiego śledztwa przy udziale innych służb, nie uwłaczając im, nie byłoby możliwe.

Słyszałem nieoficjalne skargi wielu prokuratorów na to, że służby specjalne próbują nimi manipulować. Dlatego Pańska deklaracja poparcia dla ABW była dla mnie zaskakująca.
Ja się nigdy nie spotkałem z takimi informacjami prokuratorów. Ze współpracy jesteśmy zadowoleni i to był impuls do wypowiedzenia tych słów. Nie przypuszczałem, że moja deklaracja w tym zakresie zostanie w taki sposób zinterpretowana.

W tej sprawie szuka się wielu podobieństw z historią Breivika. Czy jest szansa na to, by wasze postępowanie było równie szybkie jak to norweskie?

Nie potrafię jeszcze powiedzieć, jak sprawa się do końca rozwinie, typowanie terminu zakończenia postępowania byłoby trudne. Nie widzę dotąd przeszkód, by nie zakończyło się stosunkowo szybko. Pamiętajmy jednak, że podejrzany składając wyjaśnienia zaprzeczył, że był kiedykolwiek leczony psychiatrycznie, neurologicznie, psychologicznie. Nie było więc podstaw do przeprowadzenia badań psychiatrycznych. Jednak z uwagi na ciężar zarzutów przedstawionych podejrzanemu, prowadzący postępowanie prok. Krasoń może zdecydować się na poddanie Brunona K. takim badaniom. I one w największym stopniu mogą determinować termin złożenia do sądu aktu oskarżenia.

Czy teraz, w 11 dni po zatrzymaniu głównego podejrzanego, wierzy Pan, że postawione mu ciężkie zarzuty potraficie obronić w sądzie?
Jestem przekonany, że tak. Wierzę, że mamy mocne dowody i nie wszystkie jeszcze ujawniliśmy opinii publicznej.

Rozmawiał Marek Bartosik

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska