Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prowadzą w Tarnowie pogotowie rodzinne. Obawy spychają na dalszy plan

Łukasz Jaje
Robert i Maria w asyście swoich dzieci - Jasia i Tereni oraz chłopca w wózku, którym się teraz opiekują
Robert i Maria w asyście swoich dzieci - Jasia i Tereni oraz chłopca w wózku, którym się teraz opiekują Łukasz Jaje
Maria i Robert mają w sobie niezmierzone pokłady miłości i pozytywnej energii. Małżeństwo od niedawna opiekę nad własnymi dziećmi łączy z prowadzeniem pogotowia rodzinnego i pomocą dla maluchów, które znalazły się w trudnej sytuacji. - Do pogotowia rodzinnego trafiają dzieci do siódmego roku życia, odebrane rodzicom w wyniku interwencji policji lub pracownika socjalnego. Jest to najlepsze z możliwych rozwiązań. Dzięki temu ich trauma nie jest tak straszna - tłumaczy Dorota Krakowska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowie. Przez wiele lat w mieście nikt nie chciał podjąć się wyzwania. W końcu szefowa MOPS trafiła na Roberta i Marię.

- Swego czasu pomagałam kuzynce przy pogotowiu rodzinnym. Zawsze chcieliśmy opiekować się większą liczbą dzieci. Pojawiła się okazja, spróbowaliśmy, zobaczymy co z tego będzie - mówi pani Maria. Po serii szkoleń przyszedł czas na prawdziwe wyzwania. Pod dach małżonków trafił dwumiesięczny chłopczyk.

- Dziecko anioł. Grzeczne i odwzajemniające uczucia. Był u nas przez miesiąc. Później wrócił do rodziców, z którymi utrzymujemy kontakt - dodają tarnowianie. Kolejny maluch nie jest już taki spokojny, ale i tak otrzymuje mnóstwo miłości ze strony całej rodziny.

- Synek jest trochę zaborczy. Czuje, że mama i tata komuś innemu się poświęcają. Terenia lepiej to znosi, mocno nam pomaga - opisuje pan Robert zarabiający na życie jako... wodzirej. Dewiza życiowa 37-latka mówi, żeby spełniać swoje marzenia. Prowadzenie pogotowia rodzinnego daje małżonkom olbrzymią satysfakcję. - Pogotowie rodzinne jest wspaniałą opcją, jeśli ktoś chce więcej czasu spędzać ze swoimi dziećmi, czy częściej przebywać w domu. Uwielbiam obserwować rozwój dziecka, daje mi to mnóstwo radości. Poza tym kocham te wszystkie czynności pielęgnacyjne - promienieje pani Maria.

Chłopczyk zostanie w pogotowiu do czasu zakończenia postępowania sądowego. Wróci do rodziców, albo trafi do adopcji. Rodzina zdaje sobie sprawę z zagrożeń. W pewnym momencie można zbyt mocno pokochać dziecko, a ono przecież jest w tym domu tylko na chwilę. - Boje się tego, ale z biegiem czasu powinniśmy nabrać takiego przyzwyczajenia, że te dzieciaki muszą odejść - zauważa pan Robert. Na razie małżonkom zapału nie brakuje. Obawy spychają na odległy plan. - Jeśli dojdziemy do takiego etapu, w którym to pogotowie nie będzie służyć naszej rodzinie, zacznie się dziać coś złego, wówczas będziemy musieli przemyśleć co dalej. Mamy nadzieję, że nie będzie tak źle - kwitują z uśmiechem tarnowianie.

Marzeniem, zarówno Roberta i Marii, jak i dyrektor Krakowskiej są kolejne pogotowia rodzinne w Tarnowie. - Jest mnóstwo dzieci, które marzą o spokojnym domu. Nie możemy się zamykać jako małżeństwa, rodziny. Jeżeli nas przybędzie, to więcej dzieci będzie szczęśliwych - kończy pani Maria.

Lód pokrył Kraków [ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska