MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przedłużone Światowe Dni Młodzieży. Do Rio

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Pielgrzymi ze Światowych Dni Młodzieży zabrali ze sobą od nas dużo wspomnień i kiełbasy krakowskiej suchej. A przynajmniej taki wniosek można było wysnuć z obserwacji zakupowych trendów w „duty free shopach” - choć wolnocłowymi owe sklepy od dawna są już nazywane tylko dla zmyłki, nie tylko u nas - na lotnisku w Balicach. Półki z wędlinami wymiecione zostały do ostatniego pęta, nawet Żubrówka nie cieszyła się takim wzięciem. Niech to będzie nasze polskie Toblerone. Do kupienia od Rzeszowa po Montevideo.

W ogóle na Balicach zrobiło się z wiadomej okazji światowo i zaczęły przypominać lotnisko z prawdziwego zdarzenia. Gdyby człowiek nagle się obudził w środku tego całego zamieszania, to nie wiedziałby czy jest w Paryżu czy Nowym Jorku, taka plątanina języków i ras. Wspaniałe! Ja zresztą ŚDM miałem okazję przeżywać znacznie dłużej niż inni, bo aż do środy rano. Pielgrzymi, niektórzy obładowani obrazami świętych i gipsowymi figurami (bo przecież nie tylko kiełbasą), które nie chcą mieścić się do samolotowych schowków, towarzyszyli mi aż do lotniska w Sao Paulo. Miała ta impreza zasięg, nie powiem.

I teraz będzie historia o malusieńkim cudzie. W Krakowie poprosiłem, jak zwykle, o takie miejsce, żeby nogi nie wychodziły mi za uszy, a pasażer z przodu nie miażdżył mi kolan (dwa metry robią swoje). Tym bardziej podczas 12-godzinnego lotu z Zurychu do Sao Paulo. Miła pani oświadczyła, że niestety, takie miejsca są już zajęte, ale na samym końcu w środkowym rzędzie zamiast trzech siedzeń są dwa i będę miał większy komfort. Biorę. W samolocie okazało się oczywiście, że miejsca są trzy, a ja siedzę centralnie na środku. I zanim zdążyłem pomyśleć, że może nikt nie usiądzie obok, oflankowali mnie pielgrzymi z Argentyny. Nogi za uszami, zmiażdżone kolana, 12 godzin katorgi. Pielgrzymi mili, nie powiem, tyle że jeden chrapał, drugi nieustannie chrząkał i charczał, a koszulki z napisem „Keep calm and go to Cracovia”, nie zdjął chyba od czuwania w Brzegach. Ale keep calm. Znoszę godnie, nie miotam złą myślą w pielgrzyma, krzywdy mu nie czynię. Pierwszy raz jednak odgłos kół uderzających o pas startowy zdał mi się uroczy jak śmiech dziecka. Potem jednak prawie spóźniam się na przesiadkę do Rio. Życzliwi ludzie pozwalają wejść bez kolejki do odprawy, zamieszanie z rezerwacją. Boarding pass w ręce, bieg do wejścia. Znowu nogi za uszy. A w samolocie niespodzianka - miejsce w klasie biznes. Kolana całe i wyprostowane. Tak, miłosierdzie się opłaca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska