PiS i Solidarna Polska walczą o sądeckich radnych
- Nie widziałam dokładnie całego zajścia, był już późny wieczór - mówi Ewelina Brończyk z Bukowca. - Słyszałam tylko przeraźliwe meczenie i warczenie psów, a po chwili znalazłam na podwórku zakrwawioną kozę z wykręconym karkiem. Mieliśmy od niej mleko, ale przecież po pogryzieniu nie odważę się go wykorzystać. Nie wiadomo, czy te psy są szczepione.
Rodzina Brończyków mieszka z dala od innych zabudowań, przy szutrowej szosie z Bukowca do Jamnej. Prowadzi niewielkie gospodarstwo. Ponad miesiąc temu miała jeszcze jedną kozę, ale zagryzły ją psy.
- Zostały tylko nogi, zakrwawione ochłapy mięsa walały się po całym podwórku - opowiada wlaścicielka. - Wszystko widziały moje dzieci. W pobliżu domu stały dwa psy sołtysa Jamnej, więc nie może być mowy o pomyłce. Odtąd najmłodszy syn boi się wyjść na podwórko.
Dzieci gospodarzy dojeżdżają do szkoły w Paleśnicy. Żeby dotrzeć do przystanku autobusowego, muszą pokonać około 2 kilometrów polnej drogi przez las.
- Nie odważyłabym się teraz puścić ich samych. Zawsze je odprowadzam albo mąż podwozi samochodem. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów napotkają psy - dodaje pani Ewelina.
Psy sołtysa to charakterystyczne mieszańce, przypominające charty. Jeden z jasną sierścią, drugi z ciemniejszą. Po ostatnim ataku na kozę gospodyni wezwała policję z Korzennej. Funkcjonariusze stwierdzili, że nie ma powodów, by kogoś ścigać.
- Zgłoszenie przyszło około godziny 21. Było już ciemno, kiedy patrol dotarł na miejsce. Na podstawie obrażeń kozy ciężko wnioskować, co ją zaatakowało. Równie dobrze mogły to zrobić wilki albo sama gdzieś się zraniła - informuje Paweł Grygiel, rzecznik sądeckiej policji.
Przedstawiciele Nadleśnictwa Stary Sącz wykluczyli obecność dużych drapieżników na tym terenie. - Od kilku lat nie zaobserwowaliśmy tutaj najmniejszych śladów wilków - przekonuje nadleśniczy Paweł Szczygieł.
Mieszkańcy Jamnej też boją się psów sołtysa. - Wieczorami strach wychodzić z domu. Mój brat i kilku sąsiadów straciło psy. Zostały zagryzione, bo nie miały jak uciec, były bowiem na łańcuchu - mówi Ryszard Gołąb z Jamnej.
- Sama mało co nie straciłam psa. Raz wieczorem usłyszałam ujadanie i skowyt. Zapaliliśmy światło na podwórku i charty uciekły - dodaje inna mieszkanka.
Sołtys Krzysztof Nowak zaprzecza, aby to jego psy atakowały inne zwierzęta. - Wieczorem czasem je spuszczę, żeby przepędziły lisa, ale po 20 minutach zawsze wracają - zapewnia.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!