Jest z kogo brać przykład - na poziomie gmin pierwszy na pomysł dopłat (3 tys. zł) do zapłodnienia in vitro wpadł prezydent Częstochowy (SLD). Radni miejscy go poparli - przegłosowali uchwałę o dopłatach w październiku br. W Szczecinie radni miejscy z PO zaproponowali podobne rozwiązanie (głosowanie ma się odbyć w grudniu).
Pomysłodawcą przygotowania projektu uchwały o finansowaniu zapłodnienia metodą in vitro w Małopolscer jest liberalny radny PO Grzegorz Lipiec. Wzorując się na programie szczecińskich radnych wyliczył, że za 440 tys. zł z budżetu samorządu województwa
można będzie dofinansować leczenie 220 parom.
Dwa tysiące na parę
- Dopłata dla jednej pary będzie wynosić 2 tys.zł. Nie jest to dużo, gdyż zabieg zapłodnienia metodą in vitro kosztuje 7,5 tys. zł - tłumaczy Lipiec. - Owszem, będzie to symboliczna dopłata, ale i tak większa niż obecne becikowe. Pary na pewno skorzystają z wsparcia - dodaje.
Lipiec zauważa, że w programie PO jest punkt dotyczący walki z niżem demograficznym. A współfinansowanie zapłodnienia metodą in vitro jest według niego jednym z takich sposobów. Zdaje sobie sprawę, że wniesienie sprawy pod obrady sejmiku może wywołać protesty. Dlatego na razie nie podaje daty skierowania projektu do rozpatrzenia.
- To dopiero początek dyskusji - wyjaśnia radny.
Jeśli Lipiec przekona radnych do swojego pomysłu, trzeba będzie też ogłosić konkurs placówek, które by świadczyły te usługi. W Krakowie akurat takich lecznic nie brakuje.
Tymczasem w klubie PO sprawa wywołuje coraz ostrzejsze dyskusje. Radni popierający pomysł Lipca chcą przekonywać innych do zaaprobowania współfinansowania leczenia niepłodności.
Kazimierz Czekaj nie rozumie, jak rodzinom można zabronić posiadania dzieci. - Przecież każdy ma do tego prawo - zaznacza radny. Do tego, że leczenie in vitro jest potrzebne i niezbędne, przekonała radnego... jego sąsiadka. - Sześć lat starała się o dziecko. Przeżyła dramatyczne chwile. Wszystko udało się właśnie dzięki in vitro. Widzę na co dzień, jak jest szczęśliwa i będę przekonywał kolegów o słuszności tego pomysłu. Trzeba pomagać tym rodzinom - podkreśla Kazimierz Czekaj.
Szefowie przeciwni
Pomysłowi sprzeciwia się m.in. Małgorzata Radwan-Ballada. - Nie stać nas na to po prostu - przekonuje radna. - Tysiące osób oczekują na inne zabiegi w kolejce. Może warto wykupić jakieś inne świadczenia medyczne, na które niektórzy pacjenci czekają miesiącami, a nawet latami? - zastanawia się radna.
Dodaje, że in vitro niebawem będzie finansowane przez NFZ, więc samorząd nie musi sie spieszyć z wydawaniem pieniędzy na ten cel. - Zwłaszcza że sytuacja finansowa jest trudna - mówi.
Również szef klubu PO w sejmiku podkreśla, że nie popiera pomysłu. "Zgłaszane projekty w sprawie dofinansowania trzeba traktować jako indywidualne inicjatywy radnych i nie należy ich łączyć ze stanowiskiem klubu radnych PO" - napisał w oświadczeniu Leszek Zegzda.
Podobnego zdania jest poseł PO Ireneusz Raś, szef PO w województwie. - To prywatne pomysły paru kolegów z mojej partii - podkreśla. Tłumaczy, że kwestia in vitro jest obecnie dyskutowana w Warszawie, więc nie ma sensu, by lokalne struktury wychodziły przed szereg. - Tutaj potrzebna jest rozwaga. Poza tym, to nie jest komptencja ani zadanie własne samorządów - kwituje.
Opozycja wobec tego pomysłu jest jeszcze gwałtowniejsza poza PO. Według Grzegorza Biedronia, szefa klubu PiS w sejmiku województwa, inicjatywa kolegów z Platformy jest nietrafiona - i to z kilku powodów. - Po pierwsze, to jakiś wycinek większego problemu, jakim jest polityka rodzinna. W regionie trudno znaleźć miejsce w przedszkolu, brakuje żłobków, gwałtownie rośnie bezrobocie. To bardziej palące problemy niż in vitro. A Platforma niepotrzebnie przenosi polityczną dyskusję z Warszawy do regionu - wymienia. Dodaje, że budżet województwa na 2013 r. jest bardzo napięty i wyrywanie z niego kwot na in vitro to zabieg, który nikomu nie pomoże.
- Innym jednostkom musimy zabierać pieniądze po to, by organizować akcję, która i tak niczego nie zmieni. Pomijając już kwestie wątpliwości prawnych, które mogą się pojawić - tłumaczy.
Radni z Solidarnej Polski na razie nie uzgodnili stanowiska. - Będzie gotowe w poniedziałek - mówi Piotr Sak, radny SP. - Sądzę jednak, że nie poprzemy tego projektu - dodaje.
Pomysł krytykuje również bp Tadeusz Pieronek. - Forsują go, bo walczą o wyborców. Nie widzę żadnego innego powodu - kwituje pomysł radnych Platformy. Tłumaczy, że dziś panuje moda, by kłaniać się tej grupie wyborców. - A w takiej kwestii radni mają najmniej do gadania. To sprawa sumienia. I nie podoba mi się, że próbują kusić ludzi, by postępowali wbrew niemu - mówi biskup. Dodaje, że jest wiele innych metod leczenia bezpłodności, a dyskusja o in vitro spycha je w cień.
W środowisku lekarskim też nie ma jednomyślności co do pomysłu Lipca. Dr Marek Kowalski, ginekolog i szef szpitala ginekologiczno-położniczego "Ujastek" w Krakowie, inicjatywie przyklaskuje.
Lekarze podzieleni
- Świetna idea - mówi dr Kowalski. - Bezpłodność jest taką samą chorobą jak inne. Nie rozumiem, dlaczego jedne dolegliwości są leczone i refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a ta akurat nie? Jestem "za", bo te rodziny potrzebują pomocy lekarzy - podkreśla dr Kowalski.
Natomiast prof. Antoni Basta, wojewódzki konsultant ds. ginekologii, ma sporo wątpliwości w tej sprawie. Przyznaje, że o pomyśle radnych PO jeszcze nie słyszał. Widzi też inne, bardziej pilne potrzeby medyczne. - Brakuje na przykład pieniędzy na profilaktykę - zauważa prof. Basta.
Co sądzisz o tym pomyśle? Głosuj w sondzie i wypowiedz się na forum pod artykułem!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!