Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Boguski: wreszcie jesteśmy w dobrych humorach

Bartosz Karcz, Wrocław
Andrzej Banaś
- Najważniejsze, że wreszcie wygraliśmy i wreszcie możemy być w dobrych humorach po ostatnim gwizdku sędziego - cieszył się po meczu we Wrocławiu autor jedynego gola spotkania, Rafał Boguski.

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1 (RELACJA, ZDJĘCIA)

- Z wysokości trybun wyglądało, że rzut karny wykonał Pan na dużym spokoju. Rzeczywiście tak było?
- Nie do końca, bo zawsze w takich sytuacjach jest podwyższone tętno. Trochę ułatwił mi jednak zadanie bramkarz Śląska, który poszedł wcześniej zdecydowanie w jeden róg. Pozostało skierować piłkę w drugi.

- To ważny dzień dla Pana, bo po pierwsze po długiej przerwie wyszedł Pan w podstawowym składzie, po drugie strzelił Pan bramkę, a po trzecie Wisła wygrała.
- Pozostaje tylko się cieszyć, bo było to dla nas ciężkie spotkanie. Najważniejsze jednak, że wreszcie wygraliśmy i wreszcie możemy być w dobrych humorach po ostatnim gwizdku sędziego.

- Zmniejszyliście dystans do Śląska do siedmiu punktów. To ciągle dużo, ale czy można powiedzieć, że Wisła wróciła tą wygraną do walki o mistrzostwo Polski?
- Nie spekulujemy. Wolimy skoncentrować się na grze i na następnym meczu.

- Po takim meczu łatwiej jednak chyba patrzeć w przyszłość?
- Na pewno nasze morale pójdzie do góry. Na treningach będzie przyjemniej i będzie łatwiej się pracowało. Te ostatnie porażki siedziały nam w głowach, a po takim zwycięstwie w ciężkim meczu od razu człowiek bardziej optymistycznie patrzy na świat.

- Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że przeszedł Pan do historii tego stadionu?
- Dlaczego?

- Bo jest Pan pierwszym Polakiem, który strzelił na nim bramkę. Wcześniej trafiał tutaj Voskamp i piłkarze włoscy w meczu reprezentacji.
- To bardzo się cieszę z tego powodu. Najważniejsze jednak, że ten gol dał nam wygraną.

- Były wątpliwości kto ma strzelać tego karnego?
- Przed meczem byłem wyznaczony do strzelania karnego razem z Tomasem Jirsakiem. Mieliśmy na boisku podjąć decyzję, który z nas czuje się bardziej na siłach, żeby podejść do jedenastki. Tomas dał mi piłkę i powiedział tylko, żebym czekał do końca i spokojnie strzelił.

- Pamięta Pan, kiedy ostatni raz był bohaterem meczu?
- Myślę, że było to już dawno, kilka lat temu gdy strzeliłem hat-tricka w meczu z Odrą Wodzisław. Była szansa, żebym został bohaterem derbów Krakowa, gdy prowadziliśmy po mojej bramce na Suchych Stawach w 2010 roku. Niestety, później straciliśmy samobójczego gola i razem z nim mistrzostwo Polski.

- Wniosek z tego płynie taki, że jest Pan piłkarzem na trudne momenty, bo wtedy przed meczem z Odrą też Wisła była w ciężkiej sytuacji, po dwóch porażkach.
- Nie przesadzajmy. Nie można mówić, że to był mój dzień. Ja tylko strzeliłem bramkę z karnego. Ważne natomiast jest to, że cała drużyna dała z siebie wszystko. Ja natomiast mogłem zagrać lepiej, szczególnie w ofensywie. Bardziej jednak skoncentrowałem się na asekurowaniu Dragana Paljicia i Michaela Lameya. Próbowałem też pomagać chłopakom w środku, a z przodu było mnie mniej widać.

- Drużyna wygrała w dobrym stylu z liderem bez Meliksona, Sobolewskiego, Bitona i praktycznie Małeckiego, który wszedł tylko na końcowe minuty. Co to Pana zdaniem oznacza?
- To znaczy, że wyglądaliśmy właśnie jak drużyna, a nie zlepek piłkarzy. Jeden walczył za drugiego i ten element wyglądał dobrze. Przypomina się taki moment gdy za trenera Skorży też brakowało nam kilku zawodników i też w taki sposób sobie z tym poradziliśmy.

- Skąd taka zmiana? Przecież w poprzednich meczach właśnie tego elementu brakowało wam przede wszystkim.
- Myślę, że trochę pozytywnej gry było już w meczu z Górnikiem, mimo iż przegraliśmy tamto spotkanie. Próbowaliśmy jednak grać piłką i były niezłe momenty. Co mogę jeszcze powiedzieć. Trener Moskal dobrze przygotował nas pod względem taktycznym. Poszliśmy na początku pressingiem, ale wszyscy razem. Chcieliśmy wybić Śląskowi atuty z rąk. Wiedzieliśmy, że oni są dobrzy głównie w kontrach i stałych fragmentach gry. Trochę więcej tego mieli w drugiej połowie, ale poradziliśmy sobie.

- A spodziewał się Pan, że od początku to wy będziecie mieć inicjatywę?
- Akurat tego się spodziewałem, bo tak jak powiedziałem wcześniej, Śląsk najlepiej czuje się w kontratakach. Nie zdziwiło mnie zatem, że oddali nam inicjatywę.

- Ten mecz przypominał spotkanie z Lechem, kiedy też po ciężkim okresie wygraliście na trudnym terenie. Tylko, że po Lechu przyszło Odense, a teraz w czwartek czeka na was ten sam rywal. Nie obawia się Pan, że historia może się powtórzyć?
- To pokaże przyszłość już za kilka dni. Na razie cieszymy się z wygranej, pojedziemy do Krakowa, zregenerujemy siły i w czwartek zrobimy wszystko, żeby również wygrać.

- A nie pomyślicie sobie przedwcześnie, że wszystko już w porządku?
- Myślę, że tak nie pomyślimy. Jestem pewien, że odrobiliśmy już lekcję pokory i teraz będziemy mocno stąpać po ziemi.

- To na koniec proszę powiedzieć czy nie wkręcił Pan za krótkich kołków w buty, bo ślizgał się Pan co chwilę na boisku?
- To nie chodziło o kołki. Boisko we Wrocławiu jest zdradliwe, bo jest glinka, a pod nią twarda, śliska nawierzchnia. Przy takiej murawie, nawet jak wkręciłbym bardzo długie kołki, niewiele by to pomogło.

Rozmawiał we Wrocławiu Bartosz Karcz

Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska