To był feralny wypadek. – Pożyczyłem motor od kumpla, ot tak, chciałem się przejechać – opowiada 35-letni Rafał Palkij z Kamienicy. Wypadł z zakrętu, siła uderzenia była ogromna, a skutki upadku fatalne. Kilkadziesiąt dni w śpiączce, połamane obie ręce i nogi, stłuczenie mózgu, oparzenia, sepsa. Przerwanie naczyń lewej ręki trwało zbyt długo, dlatego lekarze zdecydowali o amputacji. Połamane uda nie chciały się zrastać, część mięśni trzeba było wyciąć i przeszczepić skórę w miejscach sięgających oparzeń kości. Uszkodzenia nerwów spowodowały niedowład obu nóg od kolan w dół.
- Lekarze od początku nie dawali żadnej nadziei, że kiedykolwiek stanę na nogach. Przysłali mi psychologa – wspomina Rafał. Po kilku miesiącach wrócił do domu na wózku, który od tej pory miał mu towarzyszyć.
Rok po wypadku, po forsownej rehabilitacji w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Reptach, wbrew prognozom lekarskim stanął na własnych nogach.
- Pot i łzy – te słowa dosadnie określają ogrom pracy mojej i tamtejszych specjalistów – podkreśla mężczyzna. Poruszał się o lasce, która z czasem również poszła w kąt.
Minęło kilka lat. Tradycyjna rehabilitacja niewiele wnosiła, wydawało się, że lepiej już nie będzie. W międzyczasie doczekał się trójki dzieci, którym chciał dotrzymać kroku, zachęcić do aktywności. Wspólnie ze szwagrem – pasjonatem kolarstwa i „Złotą Rączką”, skonstruowali trójkołowy rower. Początkowo pokonywał krótkie dystanse, rodzinne przejażdżki, jednak bardzo szybko połknął bakcyla i kilka miesięcy później wystartował w Mistrzostwach Polski w Kolarstwie Szosowym Osób Niepełnosprawnych. Mimo amatorskiego sprzętu, którego nie można było przypisać do konkretnej kategorii, start ukończył z bardzo dobrym rezultatem.
- Atmosfery na mistrzostwach nie sposób opisać – uśmiecha się 35-latek. Ludzie po amputacjach, wypadkach, nowotworach lub od urodzenia niepełnosprawni z niespotykanym dystansem do siebie, pokonujący własne słabości. Uśmiechnięci, otwarci, potrafiący nawet żartować z własnego kalectwa. Nikt nie zerka ukradkiem, nikt się nie lituje. Każdy czuje się komfortowo.
W kącie pokoju stoi nowy profesjonalny rower poziomy. Do tej pory nieosiągalne marzenie mężczyzny. Koszt 24 tys. zł.
Z inicjatywy wicestarosty limanowskiego – Agaty Zięby udało się otrzymać dofinansowanie ze środków PFRON oraz zorganizować festyn pn. „Zbiórka na trzy kółka”. Udało się.
- To jest mercedes wśród rowerów – uśmiecha się pan Rafał. Trenuje codziennie. Teraz, kiedy pogoda nie pozwala na przejażdżki wykorzystuje trenażer, który zapewnia jazdę stacjonarną i treningi online. Już 26 kwietnia planuje start w Maratonie Krakowskim, a w maju w Tour de Silesia na dystansie 100 km.
- Wypadek mnie nie złamał, świat nie runął mi na głowę. Minęło kilka lat, znów chodzę, w dodatku jestem szczęśliwym mężem i tatą trójki dzieci – uśmiecha się mężczyzna.
- Kalectwo to dla większości ciągle temat tabu. Intryguje, powoduje poczucie litości, ale i wykluczenia – podkreśla Justyna, żona Rafała. Kobieta nieraz spotkała się z brakiem zrozumienia, dlaczego wyszła za niepełnosprawnego mężczyznę.
- Kiedy poznałam Rafała, urzekła mnie siła Jego charakteru, cecha nadzwyczaj rzadka w dzisiejszych czasach. Wiele przeszedł, ale żył normalnie, poznaliśmy się na szkoleniu. Nasze życie wygląda zwyczajnie, nie wymaga ode mnie poświęcenia. Wspaniale się uzupełniamy, Rafał pomaga mi we wszystkim - wyjaśnia żona.
- Na początku brakowało mi tej ręki, teraz nie jest to już dla mnie nieprzekraczalna bariera – nadmienia Rafał.
- Ludzie często pytają mnie o protezę biofunkcyjną, którą mógłbym ruszać. Nie mam sprawnego barku więc jest to wykluczone, ale nie jest mi też potrzebna. Świetnie sobie radzę na przeróżne sposoby – uśmiecha się mężczyzna.
- Niepełnosprawność nie musi ograniczać, bariery są w głowie – puentuje Rafał.
Gdyby ktoś chciał pomóc Rafałowi w spełnianiu rowerowej pasji, podajemy numer konta Rafała:
BS Limanowa 53 8804 0000 0000 0021 9718 0001 z dopiskiem realizacja marzenia Rafała Palkij.
