Pochodzący z podbocheńskich Łazów rajdowiec podkreśla, że ich współpraca jest w dużej mierze wynikiem zbiegu okoliczności. Po raz pierwszy spotkali się w Wieliczce podczas Memoriału im. Janusza Kuliga.
Złapał bakcyla
- Siedzieliśmy przy jednym stoliku. Michał powiedział, że chętnie by pojechał na rajd. Zaprosiłem go do Dobczyc - wspomina początki znajomości Andrzej Świgost. Tam muzyk miał okazję nie tylko obserwować przebieg rajdu, lecz również przejechał odcinek z rajdowcem spod Bochni.
- Był pod wrażeniem. Złapał rajdowego bakcyla. Jednak niczego nie planowaliśmy. Rozstaliśmy się na zasadzie, "zdzwonimy się" - opowiada Andrzej Świgost.
Jednak kilka miesięcy temu w Niegonowicach mieli oni okazję jechać już jako team. Ten start był również spontaniczną decyzją. Michał Wiśniewski zasiadł w ciężarówce jako pilot.
- Zadzwoniłem do Miśka. Mówię: Przyjeżdżaj, weź kombinezon, bo startujesz u mnie w rajdówce. Zgodził się bez zastanowienia - wspomina Andrzej.
Dobrze się rozumieją
Kolejne rajdy potwierdzały, że jako drużyna rozumieją się doskonale. Andrzej jest kierowcą, Michał pilotem. Jednak obaj potrafią wyjść ze swoich ról i połączyć siły, jeżeli wymaga tego sytuacja.
- Każdy ma swoje zadania. Michał odpowiada za rozpoznanie trasy, dba o kwestie formalne. Ja jako kierowca zajmuję się swoimi sprawami. Sprawdzam czy samochód może jechać dalej, czy nic nie jest pourywane - uśmiecha się Andrzej - Są również sytuacje ekstremalne, kiedy musimy sobie radzić razem. Niedawno podczas rajdu na odcinku pustynnym w Bukownie złapaliśmy gumę. Byliśmy bez mechanika, tylko we dwóch. Michał ani przez chwilę nie gwiazdorzył, tylko od razu wziął się za odkręcanie koła - wspomina jeden z rajdów Andrzej.
Jak każda dyscyplina sportowa, również i rajdy wymagają wcześniejszych długich przygotowań na wielu płaszczyznach.
- Najważniejsze jest zdrowie. Rajd to ogromny wysiłek. Trzeba ćwiczyć, nie można odpuścić - wyjaśnia Andrzej. - Przygotowanie naszej scanii do startu wymaga nie tylko czasu, trzeba również wydać kupę forsy - opowiada Świgost, który na co dzień prowadzi dużą firmę transportową.
Ważne jest szczęście
Drużyna Andrzeja Świgosta wie, że podczas rajdu musi być przygotowana na wszelkie niespodzianki. - Nie ma co gadać... Nie pomoże najlepszy sprzęt i załoga, jeśli zabraknie szczęścia. Samochód może ukończyć wyścig lub spalić się na pierwszym odcinku, pomimo doskonałego przygotowania - opowiada Świgost o jego wspólnej pasji z Michałem Wiśniewskim.
Mężczyźni ustalili, że w tym sezonie będą jeździć razem. Mają również plany na przyszły rok, ale skupiają się na tym, co czeka ich w najbliższej przyszłości.
Przed nimi rajd Chochołów - Czarny Dunajec, już w końcu sierpnia. W ciągu tych kilku tygodni, które zostały do startu, muszą zadbać nie tylko o swoją kondycję, lecz również o perfekcyjne przygotowanie sprzętu. Czasu zostało niewiele. a
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!