https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raka nie było, Wojskowy Szpital Kliniczny pozwany

A. Drożdżak, K. Janiszewska
Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Córka zmarłej kobiety opowiada, że lekarze powiedzieli jej, iż mama ma nowotwór i że jest tak rozsiany, że nic się nie da zrobić. W związku z tym zaprzestali leczenia i dalszego diagnozowania pacjentki. 63-latka zmarła i wtedy okazało się, że nie chorowała na raka.

Czytaj także: Kraków: w wojskowym szpitalu rano wożą śmieci, w południe - obiady

Pozew przeciwko szpitalowi z ul. Wrocławskiej jeszcze z końcem roku trafił do krakowskiego sądu. - Lekarze tej placówki medycznej popełnili szereg błędów, np. diagnostyczny, polegający na mylnym stwierdzeniu u kobiety nieistniejącej choroby, praktycznie nieuleczalnego nowotworu jajników - mówi krakowski adwokat Janusz Sawicki, który reprezentuje córkę zmarłej pani Alicji.

Zauważa, że szpital popełnił też błąd co do rokowania pacjentki i błąd terapeutyczny, który prowadził do jej niewłaściwego leczenia. Pomyłki szpitala zostały wypunktowane przez biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. W opinii przygotowanej na zlecenie krakowskiej prokuratury potwierdzili błędy diagnostyczne i terapeutyczne placówki.
Córka zmarłej opowiada, że mama zaczęła chorować już pod koniec 2010 roku.

- Czuła się słabo, z dnia na dzień coraz gorzej, brakowało jej siły, by przejść kilka kroków. Przez trzy tygodnie miała wysoką gorączkę i ostrą biegunkę - wspomina.

Pani Alicja trafiła najpierw do Szpitala im. Rydygiera, potem do Jana Pawła II, a w końcu znalazła się przy ul. Wrocławskiej. Diagnoza lekarza była jednoznaczna: rak jajników. Nie wzięto pod uwagę, że wysoki poziom markerów nowotworowych może mieć związek z innymi chorobami, m.in. wykrytą marskością wątroby pacjentki. Pani Alicji zaproponowano przeniesienie na oddział paliatywny, ale na to się nie zgodziła. Za zbędne uznano próby jej leczenia. Bliscy pacjentki poprosili wtedy znajomą lekarkę ze Szpitala im. Żeromskiego w Nowej Hucie o dodatkową konsultację, tym bardziej że 63-latka zaczęła mieć drgawki. Ordynatorka z nowohuckiego szpitala stwierdziła 16 kwietnia 2011 r. elementarne zaniedbania personelu w placówce przy ul. Wrocławskiej, ale na pomoc było za późno, następnego dnia pacjentka zmarła.

Badanie zakładu patomorfologii wykluczyło, by kobieta miała nowotwór. Jako prawdopodobną przyczynę zgonu wskazano posocznico-ropnicę, która nie została wykryta przez lekarzy. Córka zmarłej zawiadomiła prokuraturę o nieprawidłowościach w leczeniu matki. Wtedy też uzyskano opinię biegłych o wielu błędach szpitala przy ul. Wrocławskiej. Dlatego teraz córka pani Alicji domaga się zadośćuczynienia "za doznaną krzywdę, której niewątpliwie doświadczyła w wyniku śmierci matki, najbliższej sobie osoby". Jak pisze mec. Sawicki w pozwie cywilnym, więź między córką i matką była bardzo mocna. Tym bardziej że pani Alicja brała aktywny udział w wychowaniu małoletniego wnuka.

Komendant szpitala przy ul. Wrocławskiej płk Piotr Gicala nie udziela bliższych informacji w sprawie. Cytuje paragrafy i powołuje się na obowiązujące przepisy, zabraniające udzielania informacji o stanie zdrowia pacjentów i pracy personelu medycznego. A zapytaliśmy go wprost, czy placówka ma sobie coś do zarzucenia w związku z leczeniem pani Alicji i czy inna diagnoza mogłaby uratować jej życie?

***
300 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę i błędy medyczne domaga się od szpitala wojskowego przy Wrocławskiej 68-letnia Maria Tomera-Szostak. O sprawie pisaliśmy kilkakrotnie. Pacjentka usłyszała od lekarzy tej placówki, że ma raka i niedługo umrze. Gdy mąż przeniósł ją do innego szpitala, okazało się, że żona nie ma złośliwego guza. Do dziś kobieta żyje. Postępowanie sądowe trwa.

Napisz do autorów:
[email protected],
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Wojewod 2w
3 stycznia 2014, 14:57, Franek:

Przykro ale trzeba o tym napisać ,mój tato leżał na Wrocławskiej,to co przeszedł na chirurgii a był na amputacji nóg.... dwukrotnie ,jeszcze tak beszczelnego lekarza nie widziałam żeby tyle razy wołać do gabinetu i dawać do zrozumienia jaki jest stan zdrowia i sugerował mi że w każdej chwili ojciec umrze bo zakażenie jest niebezpieczne ,naciskał że on za dziękuję nie robi operacji,bo tym sobie nie poje,prze ścierwo,nie będę pisać więcej bo to się nadaje do prokuratury,nie dałam łapówki ojca wyrzucili ze szpitala na mróz w styczniu przy 15 st mrozu z ostrym zapaleniem płuc!!! na wózku bez nóg do pachwin!!! tak to wygląda!!!

Jeśli to był dr

S
Ser
Ojciec zmarł bo wolał pić i nie zgłaszał się na wizyty kontrolne. Sprawa jasna
F
Franek
Dodam że ojciec zmarł, przeziębione nie leczone płuca,nacieki i w konsekwencji złośliwy nowotwór płuc,nie płacisz nie żyjesz!!! tylko ciekawe skąd miał wziąść na łapówke dla lekarza jak był na rencie socjalnej 370zł i 115zł pielęgnacyjnego po udarze i paraliżu!!! prze ku..rwy hieny!!!!!!!!!!!1
F
Franek
Przykro ale trzeba o tym napisać ,mój tato leżał na Wrocławskiej,to co przeszedł na chirurgii a był na amputacji nóg.... dwukrotnie ,jeszcze tak beszczelnego lekarza nie widziałam żeby tyle razy wołać do gabinetu i dawać do zrozumienia jaki jest stan zdrowia i sugerował mi że w każdej chwili ojciec umrze bo zakażenie jest niebezpieczne ,naciskał że on za dziękuję nie robi operacji,bo tym sobie nie poje,prze ścierwo,nie będę pisać więcej bo to się nadaje do prokuratury,nie dałam łapówki ojca wyrzucili ze szpitala na mróz w styczniu przy 15 st mrozu z ostrym zapaleniem płuc!!! na wózku bez nóg do pachwin!!! tak to wygląda!!!
w
www
rozumiem, że jeżeli pozywający przegra do szpital wystąpi o 300 tyś zł z powództwa cywilnego o okdszkodowanie... akurat w przypadku chorób nowotworowych nie ma chyba łatwiejszych spraw... z innych artykułów o Pani Szostak wynika, że miała operację... czyli przy takim rozpoznaniu szpital miał badania histopatologiczne... czyli wycinki tkanek z których wynikało, że jest rak... wycinki muszą być zapewne jak dokumentacja medyczna kilkanaście lat przechowywane... a wycinki zapewne mają ważniejszą cechę od każdego dokuemntu, który zawsze można podrobić... DNA... czyli wystarczy zabezpieczyć szkiełka, zrobić testy DNA z nich a następnie niech komisja patomorfolów oceni co na nich jest: 1) rak = płaci P. Szostak 2) nie ma raka = płaci szpital. proste, prawda?
w
wolf
300 tys śmiech chyba 3 miliony i to z kieszenie tys św krów.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska