Maluch wydaje z siebie nie tylko zgrzyty, trzaski i kasłania, ale też zapachy. Ma to jakoś tak zorganizowane technologicznie, że zawsze trochę brzydko pachnie olejem silnikowym. W zimie za zimno, w lecie za gorąco. Rozpalone fotele ze skaju odparzają i doskonale komponują się z kromkami z roztopionym masłem, rzeką oraz spoconymi wędkarzami bez koszulek. Każdy maluch jest fabrycznie brudny, zepsuty, a w bagażniku ma bałagan i zmarłe komary, no chyba, że właścicielem jest maniakalny pedant z Poznania, z pompką pod fotelem.
Malucha można w prosty sposób przerobić na kabriolet. Wystarczy kupić w Castoramie brzeszczot i obciąć mu dach. To będzie niezgodne z przepisami, sprawi, że auto przy prędkości 60 km/h rozleci się na kawałki i umrzemy, zanim jednak się to stanie, będzie radość, wiatr we włosach i dużo dobrej zabawy.