
Eros Ramazzotti „Vita Ce Ne”, Universal, 2018
Włoski piosenkarz uwiódł żeńską publiczność w większości krajów Europy – w tym również w Polsce. Zadziałały dwie rzeczy: południowa uroda artysty oraz jego emocjonalna maniera wokalna. Nic więc dziwnego, że Ramazzotti z powodzeniem powtarza tę formułę na każdej ze swych kolejnych płyt. Dziś piosenkarz ma już 55 lat i czoło przyprószone siwizną, co nie przeszkadza mu nadal „czarować” swoje fanki głębokim głosem. Piętnaście premierowych piosenek z „Vita Ca Ne” nie wykracza poza dotychczasowy schemat eksploatowany przezeń od ponad trzech dekad. Nie pomagają tu nawet wyskoki w stronę latino – jakby Włoch pozazdrościł Luisowi Fonsiemu. Nowych fanek płyta Ramazzottiemu więc raczej nie przysporzy, ale te starsze powinny być zadowolone.

Mumford & Sons „Wilder Mind”, Universal, 2018
Brytyjska grupa Mumford & Sons podbiła serca słuchaczy dziarskim folkiem z dźwiękami banjo w roli głównej. Z piosenek zespołu emanowała zawsze pozytywna energia, co przekładało się na chwytliwe melodie i przestrzenne brzmienie. Grając tego typu muzykę zespół doszedł do ściany – i nic już nie mógł wymyślić nowego w wybranej estetyce. Dlatego jego członkowie zatrudnili Jamesa Forda na producenta, aby pomógł im odnaleźć nową drogę. Efektem tego jest album „Wilder Mind”, który odsłania bardziej rockowe oblicze formacji. Więcej tu gitarowych riffów, perkusja nabiera dynamiki, nawet fortepian gra bardziej skocznie niż kiedyś. Brzmi to nieźle – choć szkoda, że Anglicy pozbyli się typowych dla siebie dźwięków, choćby wspomnianego banjo. „Wilder Mind” to kolekcja zgrabnych piosenek, ale nic ponadto.