Jednogłośny werdykt sędziów na niekorzyść Jakubowskiego ze wszech miar był sprawiedliwy i wiernie oddał to, co działo się na przestrzeni trzech rund pojedynku w pierwszej rundzie turnieju.
Ktoś powie, że Jakubowski ma zadatki na pięściarza zawodowego, bo rozkręcał się z upływem walki, ale w takiej chwili to marne pocieszenie. Gdy reprezentant Polski rzucił się do odrabiania strat w finałowej rundzie, na punkty już nie mógł odwrócić losów rywalizacji. Czołowego amatora w kraju ratował tylko nokaut, ale Brytyjczyk zdążył poczuć się zbyt pewnie, by nagle schować się za podwójną gardą i czekać na egzekucję.
Niestety bliższe prawdy jest stwierdzenie, że aktualny wicemistrz Europy kompletnie źle wszedł w ten pojedynek. Jakubowski grał na nutę Okolie'ego, który (na razie) nie jest wirtuozem szermierki na pięści, lecz potrafi zrobić użytek ze swojego największego atutu, czyli warunków fizycznych.
To elementarz, że wyższemu, a przede wszystkim dysponującemu większym zasięgiem ramion rywalowi nie wolno pozwalać walczyć na dystans. Ktoś powie, że boksuje się tak jak przeciwnik pozwala, tyle że w tym przypadku bardziej doświadczony Polak wcale nie stał na straconej pozycji. Pięściarz Zagłębia Konin powinien zrobić użytek ze swojego większego doświadczenia i rutyny w ringu.
Sam Jakubowski doskonale ma tego świadomość. - Niestety przegrana. Myślę że czas na refleksje jeszcze przyjdzie. Wiem po prostu, że to nie był mój dzień, a Jakubowski który wszedł do ringu, to była połowa tego, który ponad miesiąc temu zdobywał kwalifikacje – napisał pięściarz na swoim oficjalnym profilu na Facebooku, choć nie określił, czy największe pretensje ma do samego siebie, czy do osób z otoczenia. Z czasem poznamy odpowiedź na to pytanie.
Na koniec, pięściarz dodał z klasą: - Przepraszam, że zawiodłem, ale naprawdę się starałem. Pozdrawiam Polskę i dziękuję Polakom, którzy byli na sali.