Zawodnika Juvenii pochodzącego z maleńkiego państwa na Pacyfiku przepełnia duma, bo w 13-osobowej kadrze złotych medalistów IO wystąpiły dwie bliskie jego sercu osoby: kuzyn (nazywany przez Usaię bratem) 28-letni Samisoni Viriviri Nasagavesi oraz kolega 22-letni Masivesi Dakuwaqa. Obaj mieli swój udział w dziejowym sukcesie drużyny narodowej, zwieńczonym pokonaniem w meczu finałowym Wielkiej Brytanii 43:7.
Oglądając transmisję finału w "rezydencji Rataku", czyli przed telewizorem w domu w Olkuszu, Usaia Navia był jednym wielkim kłębkiem nerwów. Fidżyjczyk reagował bardzo emocjonalnie. - Na przemian podenerwowanie mieszało się u niego z ekscytacją. "Usaika" strasznie przeżywał cały mecz. Generalnie było bardzo wesoło i wybuchowo - śmieje się żona rugbysty Anna Navia Rataku, która stoi za ściągnięciem skrzydłowego do Polski.
Po końcowym gwizdku sędziego Navia, wraz z rugbystami reprezentacji, zaczął śpiewać ich piosenkę kościelną, która jest modlitwą, pokłonem i podziękowaniem Bogu.
- Fidżi dlatego jest najmocniejsze i wygrało igrzyska olimpijskie w rugby, bo my nigdy nie zapominamy o tym, żeby się pomodlić i podziękować Bogu. A dzisiaj mamy w kraju święto narodowe, ludzie dostali wolne i celebrują historyczne zwycięstwo - wyjaśnia czołowy zawodnik krakowskich "Smoków", o którym, jako rodzynku w polskiej lidze, wspomniał polski komentator podczas telewizyjnej transmisji finału.
- Było nam bardzo miło, zabrakło tylko wymienienia męża z imienia i nazwiska - uśmiecha się Anna Navia Rataku.