- Życiówki nie pobiłam, ale wynik jest bardzo dobry, mój drugi najlepszy w karierze – oceniała na gorąco. - Cel został zrealizowany. Jestem tutaj. Zobaczyłam, co i jak.
Polka mogła przekonać się, ile brakuje jej do światowej czołówki. Miejsce w niej dają wyniki na poziomie 10,8-10,9 sek.
- Każda sprinterka chce zejść poniżej 11 sekund. Potrenujemy i zobaczymy, czy uda się ją złamać. Moim zdaniem teraz nie ma się co załamywać, tylko trzeba odpocząć i pracować dalej – podkreślała.
W towarzystwie gwiazd nie sprawiała jednak wrażenia zmieszanej. - Z Dafne Schippers życzyłyśmy sobie powodzenia. Rywalki są bardzo miłe, można się od nich dużo nauczyć. Igrzyska nie przytłoczyły mnie może dlatego, że się tym bawię. Dla mnie to jest zabawa, jak będę seniorką to będę brała to na poważnie. No bo co, jestem jeszcze młoda – rzuciła z szelmowskim uśmiechem.
Przyznała jednak, że trochę się denerwowała. - Stresowałam się troszeczkę bardzo. Gdyby tak nie było, to mogłam urwać coś jeszcze z tego wyniku. Wszyscy pewnie myślą, że luz i takie tam, ale kurczę, jestem na igrzyskach, mogę się trochę postresować – uśmiechała się.
Stojąc przed dziennikarzami przyciskała do lewego ramienia butelkę z zimną wodą. Pod nią czerwieniły się dwie duże plamy.
- To po bańkach – tłumaczyła. - Po starcie w eliminacjach „spięła” mi się ręka, myślałam, że mi przejdzie, ale rano bolała jeszcze bardziej. I tak pobolewa do tej pory. Nie wiem, co się dzieje. Fizjoterapeuta postawił bańki, ale nie takie jak miał Phelps (amerykański pływak stosuje takie metody jaki element fizjoterapii - red.), tylko chińskie, takie duże i gumowe.
Swoboda twierdzi jednak, że kontuzja nie przeszkodzi jej w starcie w sztafecie 4x100 m. - Biegnę na pierwszej zmianie i podaję pałeczkę prawą ręką, więc nie ma się co martwić – uspokajała.
Przed każdym startem salutuje, to już jej znak rozpoznawczy. - Salutuję orzełkowi, Polsce i ludziom, którzy to oglądają. Wojsko? Czemu nie? Jak byłam mała chciałam iść do wojska, ale bałam się, że mi głowę ogolą. Fajnie by było, gadałam z dużą ilością osób, że w wojsku jest fajna atmosfera, fajne warunki. Można trenować, ma się pensję. Nie musiałbym iść do żadnej pracy. Chciałabym być w marynarce, ale mam chorobę morską – żartowała.
Plany na najbliższą przyszłość to odpoczynek i wakacje w USA. Potem treningi, celem numer jeden będą przyszłoroczne młodzieżowe mistrzostwa Europy w Bydgoszczy, może mistrzostwa świata. Marzy jej się rekord życiowy w hali na 60 m („Ale nie powiem, że zejdę poniżej 7 sekund, bo potem będę musiała to zrobić”). A plany długofalowe?
- Oglądałam Małachowskiego, Jezus Maria, jak się zdenerwowałam się. Ale i tak gratuluję. Bo, kurczę, srebrny medal też bym kiedyś chciała zdobyć – westchnęła.
Tytuł mistrzyni olimpijskiej zdobyła reprezentantka Jamajki Elaine Thompson (10,71). Wyprzedziła Amerykankę Teri Bowie (10,83) i swoją rodaczkę Shelly-Ann Fraser-Pryce (10,86).