Spytaliśmy eksperta. - Jestem sceptycznie nastawiona do pomysłu ekshumacji, bo prawdopodobieństwo, że znajdzie się nowe ślady, jest małe - mówi dr hab. Maria Kała, wicedyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Przypomina, że sekcja zwłok Pyjasa została już zrobiona w 1977 roku. - Stwierdzono wtedy m.in. uszkodzenia kości. Dziś został tylko szkielet.
- Po 33 latach nie zachowały się tkanki miękkie - podkreśla dr Kała. Czy nowoczesne metody rodem z Archiwum X pozwolą zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie, kto zabił. - Nie - stwierdza dr Kała.
Sekcja wykazała "obrażenia lewej części głowy w postaci złamania żuchwy, złamania lewego łuku jarzmowego, złamanie przedniej ściany zatoki szczękowej, złamanie części przyśrodkowej dolnego brzegu oczodołu lewego oraz części chrzęstnych nosa". "Stwierdzono (...) obrażenia powstałe od urazu, względnie urazów zadanych narzędziem tępym lub tępo-krawędzistym twardym. (W słownictwie medycznym za narzędzie uznaje się także każdą powierzchnię, np. powierzchnię podłogi lub korytarza)" - głosi protokół z sekcji.
Mimo to w 1977 roku śledztwo zostało umorzone - przyjęto, że Pyjas spadł ze schodów, bo był pijany. Taką oficjalną wersję przedstawiono też w prasie. - Dzięki dodatkowemu zdaniu w nawiasie SB mogła dalej utrzymywać, że Pyjas spadł ze schodów lub się przewrócił - mówi Bogusław Sonik, przyjaciel Pyjasa.
Nieoficjalnie szef Zakładu Medycyny Sądowej prof. Zdzisław Marek twierdził , iż "jest pewne, że ktoś Pyjasowi dał w mordę". Rok temu okazało się, że profesor Marek nawet nie widział zwłok, a podpis pod sekcją złożył jako szef zakładu. Przyznał to prokuratorowi IPN podczas przesłuchania. Jednak pierwsza sekcja zwłok była zrobiona rzetelnie. - Stwierdzono, że to był wynik pobicia. Potwierdził to także prokurator prowadzący sprawę - mówi Liliana Sonik, koleżanka opozycjonisty. Wraz z kolegami (m.in. Bronisławem Wildsteinem) próbowali dociec przyczyny śmierci kolegi w latach 70.
Czego więc oczekują śledczy IPN po tej ekshumacji? W latach 90. udało się już dowieść, że Pyjas został pobity na śmierć. Prawdopodobnie przez Mariana Węclewicza, wynajętego przez SB, nieżyjącego już boksera. Szef IPN Janusz Kurtyka nie chciał zdradzić, co skłoniło śledczych do podjęcia decyzji o ekshumacji ani co chcą znaleźć. Zresztą, jak stwierdził, trzeba to zostawić specjalistom.
Natomiast najprawdopodobniej do ekshumacji w ogóle nie dojdzie. - Jeśli rodzina nadal będzie się sprzeciwiać, odstąpimy od niej - przyznaje rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.
- Matka Staszka jest strasznie tą sprawą zmęczona. Czeka na sprawiedliwość od 21 lat wolnej Polski - kwituje Liliana Sonik.