Pod protestami rolnik Janusz Wzorek z Poręby Radlnej podpisuje się obiema rękami. Narzeka na zbyt niskie ceny skupu mleka, owoców i żywca. Uderza w dziki, których jego zdaniem jest za dużo i pustoszą plony. Przeszkadzają mu bobry, bo robiąc tamy, zalewają plony. Wczoraj z grupą innych rolników wybierał się na pikietę do Warszawy, bo jak twierdzi - rząd i ministerstwo rolnictwa działają na szkodę polskiej wsi.
- Za kilogram żywca w skupie płacą mi 3,5 zł. Tymczasem, cena gwarantująca opłacalność produkcji to minimum 5 złotych - przekonuje Janusz Wzorek, rolnik z Poręby Radlnej koło Tarnowa.
Narzeka też na Unię Europejską. - Od kiedy Polska stała się jej członkiem, wprowadzono spore ograniczenia między innymi w ilości zwierząt, które mogą być przechowywane w chlewni. Nawet jeśli bym chciał wyprodukować więcej, to nie mogę, bo by mi nałożyli kary - dodaje Wzorek.
Lista żali jest znacznie dłuższa. Tymczasem jak przekonują ekonomiści rolnicy to grupa społeczna, która nie powinna mieć większych powodów do narzekania.
- Rolnicy zyskali najwięcej na wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Dane Głównego Urzędu Statystycznego jasno wskazują, że ich dochody wzrosły najbardziej spośród innych grup zawodowych - wylicza dr Ireneusz Jabłoński, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha.
Wzorek jest właścicielem 100-hektarowego gospodarstwa. Ma 37 lat.
- Ziemię i całe gospodarstwo przejąłem po ojcu. To nie jest tak, że rolnikom z nieba spada manna. Maszyny i owszem mam, ale wszystkie na kredyt pod zastaw ziemi i innych nieruchomości - zapewnia Wzorek. - Mam ustalone stałe raty kredytów, a tymczasem nigdy nie mogę być pewien tego, ile w danym roku zarobię na gospodarstwie. Choćby teraz, kiedy cena trzody poszła tak mocno w dół. W banku nikt tego nie przyjmuje do wiadomości. Mam zapłacić tyle co zawsze, mimo że dochody nie są takie, jak wtedy, kiedy ustalałem wysokość rat - dodaje.
Przekonuje, że sytuację mogłyby rozwiązać m.in. dopłaty do produkcji rolnej i tym powinien zająć się według niego właśnie rząd. - Inaczej wpadniemy w długi i komornik zajmie nam wszystko, na co pracowaliśmy całymi rodzinami przez długie lata - dodaje.
Pomysł o kolejnych dopłatach dla rolników wydaje się wzięty z sufitu - przekonują ekonomiści.
- To tak jakby producenci butów i czapek żądali dopłat od rządu w sytuacji, gdy zima jest lekka i nie są w stanie sprzedać towaru. Przecież to jest niedorzeczne - zaznacza dr Irenusz Jabłoński. - Im bliżej wyborów, tym należy spodziewać się spotęgowania tego typu protestów, nie tylko rolników