Rafał Bogacz z Bęczyny wyliczył swoje straty na kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Konieczna była likwidacja zakażonych uli, montaż nowych, zakup pszczół, do tego dochodzi brak zysków ze sprzedaży miodu - mówi. - Jak tylko ustalą, który to rolnik, pozwę go do sądu, by wyrównał te straty - zapowiada.
W Brzeźnicy i w okolicznych wsiach w maju padło blisko 200 pszczelich rodzin u 13 hodowców. Poszkodowani od początku podejrzewali, że winę za wyginięcie rojów ponosi któryś z miejscowych rolników opryskujący w sposób niezgodny z przepisami i instrukcjami okoliczne pola i sady. - Nikt nikogo za rękę nie złapał, ale przecież musieliśmy coś zrobić. Dlatego przeprowadziliśmy własne śledztwo - mówi Wojciech Spisak, prezes nadwiślańskiego koła pszczelarzy.
Około 12 milionów pszczół (200 rodzin, każda po ok. 60 tys osobników) padło w gminie z powodu zatrucia toksynami
Pszczelarze wytypowali kilku rolników jako winnych i poprosili Urząd Gminy o powołanie specjalnej komisji. Ta objechała gospodarstwa należące do miejscowych pszczelarzy i rolników. Podczas wizji lokalnej zgłaszali się kolejni poszkodowani. Łącznie było to około 13 osób. Z każdej pasieki, którą odwiedziła komisja, pobrano martwe pszczoły, które zabezpieczono w papierowych kopertach i wysłano do Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Puławach. Wyniki tych badań nie pozostawiają wątpliwości. - W próbkach wykryto ślady toksycznej substancji, która mogła mieć wpływ na śmierć pszczół - potwierdza Mirosława Zybek z Urzędu Gminy w Brzeźnicy.
Śledztwo w tej sprawie, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Wadowicach, prowadzi policja, ale nikomu żadnych zarzutów jeszcze nie przedstawiono. - Przesłuchaliśmy pszczelarzy i osoby przez nich wskazane jako mogące mieć związek ze sprawą - mówi Elżbieta Goleniowska--Warchał z wadowickiej policji. Śledczy z pomocą biegłych ustalą teraz, który z rolników miał środki z chemikaliami wykrytymi w ciałach martwych owadów i czy użył ich do spryskania pola lub sadu.
Sprawcy masowego wytrucia pszczół grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Źródło: Gazeta Krakowska