Nikt nie poniesie kary za zbrodnie, do której doszło w Kobylance. Wojciech Pardyak, prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie umorzył śledztwo w sprawie zamordowania w Kobylance kilkunastu osób narodowości romskiej. Do zbrodni doszło w lipcu 1943 roku. Niedawno na cmentarzu parafialnym w Kobylance poświecono odnowiony grób, w którym spoczywają doczesne szczątki pomordowanych.
To nie był zapomniany grób
- To wcześniej była zwykła ziemna mogiła - opowiada Maria Krupczak, prezes koła Miłośników Ziemi Kobylańskiej i Dominikowickiej. - Pamiętam, że w czasach gdy chodziłam do szkoły podstawowej, przed świętami chodziliśmy tam z nauczycielami i sprzątaliśmy. Zawsze też inni mieszkańcy Kobylanki dbali o mogiłę, zapalali znicze, kładli kwiaty. To nie był zapomniany grób - dodaje.
Pomysł Marii Krupczak, by postawić na ziemnym grobie, nowy, okazały pomnik trafił w Kobylance na podatny grunt. Mieszkańcy tej wsi z wielkim zaangażowaniem wparli go. By zebrać potrzebne na ten cel środki przed kościołem parafialnym, za zgodą i przy pełnej aprobacie Romana Gierka, proboszcza i kustosz tutejszego sanktuarium, przeprowadzono zbiórkę pieniędzy.
- Miałam też nadzieje, że jakoś wspomoże nas Związek Romów Polskich - opowiada. - Niestety kontakt z nimi nie przyniósł nam nic poza ich propozycją napisu na grobie. Gdy doszło do kwestii finansowych, to nastąpiła cisza - dodaje.
Brak zaangażowania ze strony Romów nie zraził pani Marii i jej przyjaciół. Ich wspólnym dziełem jest okazały grób.
- Tak jak w czasie, gdy jeszcze była to ziemna mogiła, tak i teraz zawsze ktoś o tym grobie pamięta - dodaje. - My ze swojej strony zapalamy tam znicze, kładziemy kwiaty, ale też inni mieszkańcy, robią to z własnej inicjatywy. Szczególnie dobrze widać to w czasie listopadowego świętą - podkreśla z satysfakcją.
Na dobrach Sobańskiej
Romowie osiedlili się we wsi po pierwszej wojnie światowej. Od właścicielki dóbr kobylańskich, hrabiny Sobańskiej dostali dwa morgi ziemi w południowo-zachodniej części swoich włości, nad Ropą, w miejscu zwanym Pod Skałą. Osiedlił się tam z rodziną Józef Siwak. Hrabina Sobańska, darując Romom ziemię, zastrzegła: - Wszystko ma być, jak należy, bo jak usłyszę, że kradniecie, to was wyrzucę - ostrzegała.
Rodzina Józefa żyła na kobylańskiej ziemi, stosując się do zaleceń Sobańskiej. Córki patriarchy rodu dorastały, zakładały swoje rodziny. Z czasem z drzewa podarowanego im przez dobroczyńców pobudowali drugi dom. Powstało małe osiedle. W 1939 roku mieszkało w nim około 20 osób.
- Józek miał konia i wóz - czytamy we wspomnieniach Wiktora Woźniaka. - Tym wozem zwoził do osady to, co starsze cyganki użebrały po okolicznych wsiach.
Z miejscową ludnością żyli w zgodzie, nie było żadnych kradzieży. Jeśli chcieli sobie coś zabrać, to zawsze pytali właścicieli o zgodę. Ponoć zdarzały się jednak kradzieże zwłaszcza wtedy, gdy w okolicy rozbijały się wędrowne cygańskie tabory.
Mieszkańcy małego romskiego osiedla Pod Skałą jak wielu przedstawicieli tej nacji byli muzykalni. W okresie świąt Bożego Narodzenia chodzili po wsi z turoniem lub kobyłką. Przygrywali do kolęd na skrzypcach i basie. Robili to również w czasie wojny.
Zginęli w jedną noc
Taka sielanka trwała do lipca 1943 roku. Wtedy to, o świcie mieszkańcy Kobylanki usłyszeli salwy z karabinów dochodzące od strony romskiego osiedla. Potem pojawiły się kłęby dymu. Niemcy zamordowali mieszkańców, a domy spalili.
- Z zeznań świadków wynika, że całe osiedle zasłane było zwłokami - opowiada Maria Krupczak. - Nie ocalał nikt. Zginął Józef, patriarcha rodu, zginęły kobiety i dzieci. Ofiary mordu zostały pochowane we wspólnej mogile w miejscu kaźni. Pogrzebali ich mieszkańcy na rozkaz Niemców - dodaje.
Wiktor Woźniak kolejny zeznający, wspominał, że w miejscu pochowania Romów stanął krzyż. Wykonał go stolarz Władysław Dąbrowski i zapowiedział: - Dopóki ja żyję, to krzyż będzie tam stał.
Winnych nie ustalono
Po wojnie jeszcze w latach czterdziestych odbywały się tak zwane procesy sierpniowe. Sądzono w nich Polaków kolaborujących z okupantem. Nikomu nie postawiono wtedy zarzutów, dotyczących zbrodni z 1943 roku. Krzyż na mogile przetrwał do roku 1970. Wtedy to, przeprowadzono ekshumację zwłok. Potem szczątki Romów pochowano na cmentarzu parafialnym w Kobylance.
Również wtedy Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Rzeszowie w obecności przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości RFN przeprowadziła przesłuchania świadków. Jednym z nich była Anna Siwak, córka Józefa. Jedyna ocalała z mordu, która przeżyła wojnę i mogła opowiedzieć o tragedii swoich bliskich. Anna ocalała, bo noc poprzedzającą mord spędziła u kobiety w Zagórzanach, od której codziennie brała mleko dla swojej rodziny.
Z zeznań innych świadków jednoznacznie wynika, że sprawcami mordu byli Niemcy, którymi dowodził Allois Viellieber, mistrz żandarmerii niemieckiej w Gorlicach.
Gdy po latach sprawa zajął się IPN, okazało się, że główny sprawca przestępstwa już nie żyje, a pozostałych nie można wykryć. O losie Romów, którzy żyli w Kobylance, przypomina teraz tylko ich grób na kobylańskim cmentarzu.
Zobacz, jak wyglądał Nowy Sącz przed laty [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Gala Mistrzowie Urody 2017 w Małopolsce | >>> CZYTAJ WIĘCEJ
Autor: Joanna Urbaniec, Gazeta Krakowska
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska