https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem przez Irak i Półwysep Arabski. Niezwykła podróż Kamila Knapczyka z Chrzanowa

Sławomir Bromboszcz
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Podróżnik z Chrzanowa Kamil Knapczyk nie przestaje zadziwiać. Podbija kolejne kraje i kontynenty. Do tej pory odwiedził już blisko 90 państw. Swoim rowerem przemierzył bezkresną pustynię Saharę w Afryce, Amerykę Północną, Południową oraz Centralną. Teraz przyszedł czas na podbój nieznanej Azji, a dokładniej Półwyspu Arabskiego.

Rowerem przez Irak i Półwysep Arabski. Niezwykła podróż Kamila Knapczyka z Chrzanowa

- Odkąd pamiętam, podróżowałem. Zawsze miałem ciekawe pomysły. Przejechałem maluchem całe Stany Zjednoczone, odbyłem podróż koleją Transsyberyjską, wszedłem na Kilimandżaro, najwyższy szczyt Afryki oraz na Denali na Alasce, najzimniejszą górę świata - wylicza 35-letni Kamil Knapczyk, który ostatnie lata swojego życia dzieli pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi. To właśnie za wielką wodą zrodziła się jego pasja do ultra kolarstwa, czyli przemierzania rowerem dystansów trudnych do pojęcia.

Jak przyznaje, nie lubi zimy, jest to dla niego doskonała okazja, by wyruszać na dalekie wyprawy. Wówczas w krajach, które zwykle odwiedza, panują dobre warunki do uprawiania turystyki rowerowej. Latem przemierzenie Afryki czy Półwyspu Arabskiego byłoby ekstremalnym wyzwaniem, choć i teraz jego wyczyny sprawiają, że wiele osób łapie się za głowę.

Al Jazeera 4000 to nazwa najnowszego autorskiego projektu Kamila Knapczyka, który samotnie przemierzył rowerem ponad 4 tys. km przez Półwysep Arabski w ciągu zaledwie 31 dni. W tym czasie poznał wielu życzliwych ludzi, odwiedził niezwykłe miejsca oraz rozwiał kilka mitów o tym regionie świata. Trasa jego podróży wiodła przez Jordanię, Irak, Kuwejt, Arabię Saudyjską, Bahrajn, Katar, Oman oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Wyprawę rozpoczął 15 stycznia br., a zakończył w Walentynki w Dubaju.

Wbrew obawom, to była wspaniała i najbezpieczniejsza podróż do tej pory. Ludzie na Bliskim Wschodzie są bardzo gościnni i troskliwi. Polonia, którą spotykałem wcale nie odbiegała od arabskich standardów i stawała na wysokości zadania - podkreśla 35-letni Kamil Knapczyk.

Podróżnik mając do swojej dyspozycji rower, namiot oraz tylko niezbędne rzeczy wyruszył w pełną przygód podróż. Wydawało się, że problem może stanowić bariera kulturowa i religijna. Tak jednak nie było. Życzliwość napotkanych osób zaskoczyła chrzanowianina, a czasem wręcz wprawiała w zakłopotanie.

- Rowerzyści w tym regionie są rzadkością. Kierowcy samochodów widząc mnie często się zatrzymywali, pytali czy nie zabłądziłem i oferowali pomoc. Zdarzyła się sytuacja, że w tym samym czasie zatrzymały się trzy samochody. Każdy chciał mi coś ofiarować. Od jednego pana otrzymałem butelki z wodą, drugi dał mi ciastka, trzeci także zaoferował wodę, ale odmówiłem, bo już miałem jej pod dostatkiem. Był wyraźnie zakłopotany, za wszelką cenę chciał mi coś dać... W końcu znalazł jabłko i mi je wręczył - wspomina z uśmiechem Kamil Knapczyk.

Niezwykła gościna lokalnych mieszkańców, pomimo bariery językowej, sprawiła, że podróżnik często zapraszany był na bezpłatny posiłek lub nocleg. Dla lokalnej społeczności wystarczającą zapłatą było wspólne zdjęcie lub zdjęcie z jego rowerem. Jak się okazuje, mieszkańcy tego regionu doskonale znają kilku Polaków. Ambasadorami naszego kraju są tam sportowcy. Mowa tu o piłkarzach - Robercie Lewandowskim i Wojciechu Szczęsnym.

- Lokalna społeczność interesuje się piłką nożna, wiele osób kibicuje Barcelonie. Mam w telefonie wspólne zdjęcie z Robertem Lewandowskim, pokazywałem je miejscowym. Robili sobie zdjęcie ze mną oraz zdjęcie mojego zdjęcia z "Lewym". Mogli się później pochwalić znajomym, że spotkali kogoś, kto spotkał osobiście polskiego napastnika. W Arabii znają także Wojciecha Szczęsnego, każdy wie, że pali on papierosy... gdy o nim wspominają mówią: "Wojciech Szczęsny cigaret" - śmieje się podróżnik.

Muzułmanie ciepło przyjęli podróżnika z katolickiego kraju

Sympatia lokalnej społeczności była tym większym zaskoczeniem, że przed wyprawą można było mieć obawy, czy na podróżnika z kraju papieża Polaka nie będą "krzywo spoglądać" muzułmańscy radykałowie. Jak wspomina chrzanowianin zwykli ludzie nigdy nie pytali go o wyznanie, jedynie zdarzało się to dzieciom, jednak on wówczas szybko zmieniał temat.

Zimowe wyprawy to dla Kamila Knapczyka nie tylko okazja do poznania nowych krajów i kultur, ale także terapia, okazja do refleksji i pozbycia się zbędnych kilogramów złapanych jesienią. Tym razem także udało się zrobić formę na lato i zgubić 9 kg. Nie było o to wcale łatwo, bo lokalne jedzenie bazujące na prostocie jest całkiem smaczne. Standardy sanitarne znane z Europy są tam co prawda obce, jednak obyło się bez problemów zdrowotnych. Podczas podróży miał on okazję spróbować m.in. lokalnego kebaba, który mocno różni się od tego serwowanego w Polsce. Tam jest to mięso na patyku. Bardzo zasmakowały mu także ciastka z daktylami.

- Ciastkami z daktylami byłem częstowany w Iraku. Tak mi zasmakowały, że później kupowałem je także w sklepach. Podróż przez ten kraj była największym wyzwaniem i dostarczyła stresu - mówi podróżnik.

Wspomnienia wojny i żołnierze na drogach

Irak to kraj wciąż odbudowujący się po wojnie. Niektóre miasta, drogi to jeden wielki plac budowy. Droga pomiędzy Irakiem a Jordania jest patrolowana przez żołnierzy z uwagi na obecność w okolicy rebeliantów z sąsiedniej Syrii. Napadają oni czasem na podróżnych, a ich celem bywają także obiekty infrastruktury, takie jak mosty. W efekcie co kilka kilometrów znajdują się wojskowe posterunki, a podróżni po zmroku konwojowani są przez żołnierzy.

- Byłem konwojowany od posterunku do posterunku. Żołnierze przekazywali mnie kolejnym patrolom ponad 30 razy. Raz jechałem w samochodzie z rowerem "na pace", a innym razem trzymałem się auta i tak pokonywałem tę drogę. Nie był to bezpieczne, było też strasznie zimno. Na szczęście była to jedyna taka przygoda podczas tej podróży - wspomina Kamil Knapczyk.

Podczas podróży odwiedził wiele pięknych miejsc. Zabytków, meczetów i starych dzielnic miast, o których słyszał każdy turysta wybierający się w ten region. Szczególne wrażenie zrobiły na nim jednak słynny biały meczet w Abu Dhabi oraz zabytkowa, stara dzielnica miasta. Region ten posiada także wiele zabytków mniej oczywistych. Prawdziwym odkryciem dla Kamila Knapczyka był Ziggurat Uruk, takie arabskie piramidy. To miejsce, którego prawie nikt nie odwiedza, a pod pisakiem ukryta jest historia sprzed tysięcy lat. Ten region pełen jest kontrastów. Przenikającego się przepychu, najwyższych na świecie drapaczy chmur oraz biedniejszych regionów.

- Wyprawa ta okazała się dużo tańsza niż sądziłem, a to za sprawą życzliwych ludzi, którzy częstowali mnie jedzeniem oraz oferowali nocleg. Za loty z rowerem w obie strony zapłaciłem w sumie 1000 złotych, to niewiele. Droższy byłby wakacyjny wypad nad Bałtyk. Moje relacje z wypraw cieszą się dużą popularnością w social mediach, to sprawia, że mam coraz więcej przyjaciół, którzy mnie wspierają w realizacji marzeń. Liczę, że pojawią się kolejni mecenasi - mówi Kamil Knapczyk.

Podróżnik choć dopiero kilka dni temu wrócił do Polski, to już snuje plany na kolejne wyprawy. Bardzo spodobała mu się Azja i chciałby odwiedzić inne zakątki tego kontynentu. Jego głównym marzeniem, celem jest jednak wyprawa do Australii, czyli kontynentu, na którym do tej pory jeszcze jego stopa nie stanęła.

- Z każdej wyprawy przywożę wiele wspomnień i przemyśleń. W pamięci z tej podróży pozostanie mi ta niesamowita życzliwość ludzi. My, Europejczycy zatraciliśmy ją nieco w pędzie codziennego życia i pogoni za karierą. To są jednak wartości, o których warto pamiętać - puentuje Kamil Knapczyk.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska